siblings

542 27 2
                                    

...

- Jak się czujesz Mimi? - Jungkook zerkał co jakiś czas w moją stronę. Byliśmy już blisko Boryeong.

- Dobrze. - odpowiadałam za każdym razem. - Tylko denerwuję się. 

- Wiem.  - chwycił moją dłoń. - Będzie wszystko dobrze. - skinęłam głową.

- Obyś miał rację. - westchnęłam. - A Ty jak się czujesz? Co z Sugą? - zapytałam o jego przyjaciela. Dzwonił do Jungkooka z rana ,ale potem już nie odbierał.

- Zobaczymy najpierw co z Twoją mamą. - powiedział. - Jak będzie okej, to nawet dzisiaj wrócimy i do niego pojadę.

- Dobrze... Przepraszam. - spojrzał na mnie.

- Za co?

- Yoongi chyba bardziej Cię teraz potrzebuje po śmierci...

- Yoongi ma jeszcze pięciu innych przyjaciół. - odrzekł. - Poradzimy sobie. Chociaż nie jesteśmy zespołem, nadal działamy zespołowo.

- Jesteś pewien? - zmartwiłam się. Coś mi tu nie pasowało. Czułam coś złego. Nie wiedziałam czy to Suga czy moja mama.

- Spokojnie Mimi. - zjechał na parking. Byliśmy już pod szpitalem.

- Po prostu się martwię.

- W porządku. - ujął moją dłoń w swoją i pocałował. - Chodźmy.

...

Weszliśmy do środka. Musiałam podejść do rejestracji ,żeby dowiedzieć się gdzie leży mama.  Rejestratorka wskazała mi trzecie piętro. Zadzwoniłam do Yumi ,żeby powiedzieć ,że dotarliśmy.

- Wiem. - zaśmiała się. - Odwróć się. - poradziła przez telefon. Więc tak zrobiłam. Dziewczyna stała przy windach.

- Czekałam na Was. - uśmiechnęła się i podeszła do nas. Przytuliła mnie ,a potem podała rękę Jungkookowi.

- Nie wiem czy powinno mnie martwić ,że jesteście tutaj razem ,czy nie. - powiedziała. - W każdym razie dobrze was widzieć. - dodała po chwili.

- Ciebie też Yumi. - uśmiechnęłam się.

- To gdzie jest mama Mimi? - zwrócił się do dziewczyny Jungkook. Jak widać nie był jej zbyt przychylny.

- Musimy wjechać na trzecie piętro. - Yumi wskazała windę. - Mimi... - chwyciła mnie za dłoń. - Twoja mama jest podłączona do respiratora. - zamurowało mnie. Jak do respiratora?

- Jak to? - uciekła wzrokiem.

- Jest z nią naprawdę kiepsko. - ścisnęłam mocniej dłoń Jungkooka.

- Będzie dobrze. - szepnął cicho. W tym momencie przestałam ich słuchać.

...

Weszłam na salę. Znajdowały się w niej cztery łóżka. Na każdym z nich leżała jedna osoba podłączona do respiratora. Maszyny cały czas pikały lub wydawały inne, równie upierdliwe dźwięki. Denerwowałam się. Tylko jedna osoba mogła wejść do środka. Więc byłam sama. Bałam się ,że pod tą plątaniną rurek i innych uzdrojstw, nie rozpoznam mamy. W końcu jednak dostrzegłam jej siwe już włosy. Podeszłam pod okno. Miała zamknięte oczy. Dotknęłam jej dłoni. Wtedy jakaś maszyna zaczęła bardziej piszczeć. Przestraszyłam się i odsunęłam od mamy.

- Wszystko w porządku. - usłyszałam za sobą. - Pani mamie przyspieszyło tylko tętno. - kobieta podeszła bliżej.

- Jestem pielęgniarką. - przedstawiła się. Miała na sobie niebieski kostium. Taki ,jaki noszą zazwyczaj lekarze. - Opiekuję się Pani mamą.

- Co z nią? - zapytałam od razu. - Dlaczego zaczęło piszczeć?

- Przyspieszyło jej tętno. Więc sądząc po tym ,że Pani tutaj jest, zgaduję ,że mama Panią rozpoznała. Wcześniej nie wykazywała takich zachowań. - skinęłam głową. Powróciłam więc do trzymania mamy za dłoń. Maszyna faktycznie zaczęła znowu pikać. Przestraszyłam się, więc automatycznie spojrzałam spanikowana na kobietę.

- To nie zagraża życiu Pani mamy. - uspokoiła mnie pielęgniarka.

- Co teraz z nią będzie? - kobieta wypisywała jakieś kartki.

- Pani Jeong ma siedemdziesiąt procent wydajności płuc. - zaczęła kobieta. - To znaczy ,że pozostałe trzydzieści jest niewydolne. Musimy wspomagać Pani mamę oddechowo poprzez respirator. Niestety nie reaguje ona na podane antybiotyki. - przeraziłam się.

- Co w takiej sytuacji robicie?

- Leczymy objawowo. - przyznała. - Zbijany gorączkę i wspomagamy oddechowo. Lekarz prowadzący próbuje innych leków, ale na razie bez powodzenia.

- Rozumiem... Czy to znaczy ,że moja mama umrze? - zadałam pytanie ,które dręczyło mnie od samego początku.

- Mamy nadzieję ,że nie. - odparła. - Jednak jej stan nie ulega poprawie. - uciekłam wzrokiem i przygryzłam dolną wargę ,by powstrzymać płacz.

- Potrzebny jest czas. - dodała kobieta kładąc dłoń na moim ramieniu.

- Ale ja go nie mam... - wydukałam. Spojrzała na mnie zdziwiona. - Studiuję w Osace... - oparłam się o ścianę i usiadłam na podłodze. To był fatalny wybór, dodałam w myślach. Na cholerę ciągnęłam do tej Japonii. Zamiast zrobić Jungkookowi na złość, największą krzywdę wyrządziłam samej sobie.

- Pani mama ma przecież jeszcze jedną córkę. - nachyliła się do mnie kobieta. - Pani siostra jest tutaj prawie codziennie. - domyśliłam się ,że mówi o Yumi. Pewnie dziewczyna skłamała ,żeby mieć dostęp do informacji o leczeniu i stanie mojej mamy. - Na pewno zajmie się mamą, a Pani będzie przyjeżdżać kiedy tylko będzie to możliwe. Mam rację? - uśmiechnęła się do mnie. Pokiwałam głową i otarłam twarz w rękaw bluzy. Kobieta pomogła mi wstać z podłogi. Wstydziłam się wyprowadzić ją z błędu.

- Proszę się nie martwić. - poprosiła. - Pani mama jest pod dobrą opieką. Robimy wszystko by jej stan się poprawił.

- Dziękuję. - skłoniłam się. - Bardzo dziękuję. - kobieta się uśmiechnęła i odprowadziła mnie do drzwi.

...

BTS - JungkookWhere stories live. Discover now