stay

1.8K 81 3
                                    

.

Wybiegłam z klubu powstrzymując łzy. Nie wie kim jestem. Nie rozpoznał mnie. Sam na siebie gadał.

- Przepraszam... - chwycono mnie za rękę. Odwróciłam się. Nie znałam tego mężczyzny.

- Jestem ochroniarzem Pana Jung Jungkooka... - teraz przypomniałam sobie go ze szpitala. Prowadził samochód.

- O co chodzi? - zdziwiłam się.

- Pan Jung prosił ,żebym Panią zatrzymał. - zdziwiłam się.

- Nie ,nie, nie... - cofnęłam się. Przestraszyłam się. Chciałam stąd uciec. Jak najszybciej.

- Tu jesteś. - usłyszałam jego głos za plecami. Dotknął mojego ramienia. Wzdrygnęłam się. Stanął przede mną. O co mu chodzi?

- Puść mnie. - cofnęłam się jeszcze dalej.

- Czemu płaczesz? - popatrzył na mnie zaskoczony.

- Zostaw mnie. - fuknęłam i ruszyłam wzdłuż ulicy. Pobiegł za mną.

- Myślałem ,że dobrze nam się rozmawiało. - powiedział zagradzając mi drogę. Stanęłam i wpatrywałam się w niego.

- O co chodzi Mimi? - dociekał.

- Chciałabym wiedzieć. - odparłam.

- Co? - dziwił się.

- Czemu wciąż na mnie polujesz? - nie rozumiałam. - Odpuść. Możesz mieć o wiele lepsze. - stwierdziłam.

- Nie poluję na Ciebie. - oburzył się. - Spodobałaś mi się i tyle.

- Ale Ty mi nie. - powiedziałam. Zmarszczył brwi.

- Czemu? - wzruszyłam ramionami.

- Muszę mieć jakiś powód? - zapytałam.

- Powiedz co Ci we mnie nie pasuje. Spróbuję to zmienić. - zaśmiałam się.

- Myślisz ,że tak to działa? - przewrócił oczami. Zaczęłam go irytować. No w końcu. Może się odczepi?

- To jak według Ciebie to działa? - szedł dalej za mną.

- Nie spodobał mi się twój charakter. Nie zmienisz go.

- Ale Ty nawet mnie nie znasz! - bronił się.

- O to chodzi. - stwierdziłam. - Nie znam Cię. Ty mnie. I tyle. - uśmiechnęłam się. - Dzięki za kasę. Do kiedyś. - poklepałam go po ramieniu i wsiadłam do taksówki.

.

Źle czułam się z tym ,że ukrywam to kim tak naprawdę jestem przed Jungkookiem. Wstydziłam się tego kim się teraz stałam. Pracuję jako tancerka w nocnym klubie. Na co dzień studiuję prawo ,a w nocy je łamię. Kim tak naprawdę jestem? Oszustką. Chciałabym powrócić do czasów szkolnych. Byłam taka niewinna... Dobrze się uczyłam. Byłam chodzącym ideałem. Wszyscy mnie chwalili. Miałam przyjaciół. Teraz jestem sama. Utrzymuję się ze swojego ciała, które kiedyś nie było idealne. Stało się takie przez stres i brak pieniędzy. Ale kogo to obchodzi? Moja mama zapomina czasem kim dla niej jestem, więc jak ktokolwiek może mnie znać?

- Tutaj? - zapytał mnie taksówkarz. Skinęłam głową. Wyjęłam portfel. Brak jakiejkolwiek gotówki. Przeraziłam się. Weszłam szybko na konto bankowe. Brak środków dostępnych na koncie. Kurde!

- Poczeka Pan chwilkę? - zapytałam. - Pójdę do domu po pieniądze. - miałam nadzieję ,że się zgodzi.

- Co Ty sobie wyobrażasz?! - krzyknął. - Bierzesz taksówkę i nie masz pieniędzy by ją opłacić? Myślisz ,że nie znam takich jak Ty?!

- Ale ja naprawdę... Zaraz przyniosę pieniądze... Mogę zostawić torebkę pod zastaw. - zaproponowałam.

- Przecież nic w niej nie masz! - wrzeszczał na mnie. Miałam ochotę znów się rozpłakać. Wtedy zapukano w przednią szybę. Postać w czarnym kapturze. Kierowca uchylił okno.

- Czego?! - warknął.

- Ile? - zapytała postać. Nie wierzyłam ,że mógł to zrobić. - Ile za ten kurs się należy? - powtórzył pytanie. Facet wskazał licznik na zegarze. Ubrany na czarno dał mu banknot i otworzył moje drzwi.

- Wysiadaj. - polecił. Uczyniłam to. Stanęłam na chodniku zażenowana jak nigdy. Taksówka odjechała z piskiem opon dymiąc przy tym spalinami.

- Dziękuję. - wyszeptałam.

- Tu jednak mieszkasz? - zapytał chłopak. Skinęłam głową. Byłam mu to winna.

- Nadal będziesz przede mną uciekać? - pokręciłam głową.

- Odprowadzę Cię pod drzwi. - powiedział. Przytaknęłam. W ciszy ruszyliśmy do klatki schodowej. Wyjęłam klucze i otworzyłam zamek. Chłopak podążał za mną jak cień. Wspięliśmy się po schodach na trzecie piętro. Zatrzymałam się przed drzwiami mieszkania.

- Przepraszam. - odezwałam się w końcu.

- Możesz powiedzieć mi dlaczego tak bardzo Cię odstraszam? - stanął przede mną. Ściągnął kaptur.

- Nie odstraszasz. - przyznałam.

- To o co Ci chodzi? - wzięłam głęboki wdech.

- Wstydzę się. - uciekłam wzrokiem i poprawiłam torbę ześlizgującą się z mojego ramienia.

- Czego? - założyłam ręce na krzyż.

- Siebie. - odparłam. Dotknął moich ramion.

- To ,że pracujesz w takim miejscu dla mnie nie czyni Cię gorszej. - odsunęłam się od niego.

- Ale dla mnie czyni. - spojrzałam mu w oczy. - Ale jestem Ci wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś.

- Za pieniądze? - oburzył się. - Traktujesz mnie jak kolejnego klienta?

- Nie. - zaprzeczyłam. - Za to ,że za mną pojechałeś i tu przyszedłeś. - uśmiechnął się.

- Mogę tak robić częściej. Tylko było by wskazane byś przede mną nie uciekała. - uśmiechnęłam się.

- Masz na pewno lepsze rzeczy do roboty. - zwróciłam mu uwagę.

- Ale myślę ,że od czasu do czasu znajdę na to czas. - skinęłam głową.

- Dasz mi więc numer do siebie lub kakaotalka? - zaśmiałam się. - Będzie łatwiej się z Tobą skontaktować.

- W porządku. - przystałam na to. Wyjęłam telefon i dałam go chłopakowi. - Wpisz swój numer. - poprosiłam.

- O nie nie. - nie zgodził się. - Żebyś znowu mnie porobiła? - uśmiechnęłam się. - Podaj mi swój numer i zadzwonię od razu ,żeby sprawdzić czy to na pewno twój telefon zadzwoni.

- Aż tak mi nie ufasz? - schowałam komórkę i czekałam aż wyjmie swoją.

- Powiedzmy ,że wolę być ostrożniejszy ,bo jesteś nieprzewidywalna. - pokiwałam głową i podyktowałam mu numer do siebie.

- Dzięki. - uśmiechnął się i wykonał połączenie. Mój telefon zaczął wibrować. - To do później. - uśmiechnął się i odsunął od drzwi. Myślałam ,że już sobie pójdzie.

- O co chodzi? - zdziwiłam się, że wciąż tu tkwi.

- Chcę mieć pewność ,że to twoje mieszkanie. - zrobiłam wielkie oczy. - No. - skrzyżował ramiona. - Otwieraj. - poradził. Roześmiałam się i odkluczyłam zamek. Z wnętrza wydobył się zapach spalenizny. Przeklnęłam pod nosem i wbiegłam do środka.

.

BTS - JungkookWhere stories live. Discover now