Milevens way

By are_u_sure_bitch

63K 4.4K 1.6K

A co gdyby wtedy, gdy El przenosiła się do Upside Down Mike w ostatniej chwili złapał ją i przeniósł się tam... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
❤️❤️❤️👽🥞1️⃣1️⃣✨❤️❤️❤️
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdzdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83 1/6
Rozdział 84 2/6
Rozdział 85 3/6
Rozdział 86 4/6
Rozdział 87 5/6
Rozdział 88 6/6
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100🖤🖤
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Nie czytaj jeśli nie chcesz, to nie rozdział.

Rozdział 103

231 23 9
By are_u_sure_bitch

Szedłem szybkim krokiem przez miasto, a ciężkie buty miażdżyły opadające, jesienne liście. Moje myśli galopowały po szarych ulicach miasta, w poszukiwaniu rozwiązania zagadki zadanej mi przez dziewczynę.
„Najwyższe miejsce."
„Najwyższe miejsce."
„Najwyższe miejsce..."
Błądziłem gorączkowo palcem po mapie, przeczesując każdy zakamarek papierowego Brooks raz jeszcze.
Pytałem przypadkowych przechodniów, czy może wiedzą dokąd mam pójść.
Nikt nie wiedział.
Słońce chyliło się już ku zachodowi, a ja nadal nie spotkałem się z Lil.
Zastanawiałem się co sobie teraz o mnie myśli.
Westchnąłem i zjechałem po twardej ścianie jakiegoś sklepu o który się opierałem, wprost na kamienny chodnik.
Złocisto fioletowe promienie wbijały mi się oczy i raziły swoim blaskiem.

Spojrzałem prosto w śmiercionośne światło i złapałem się za głowę.
-Will ty durniu!
Poderwałem się z miejsca i pobiegłem na najwyższe wzgórze Brooks...

Biegłem. Wyciskałem z mojego ciała wszystkie siły, a nogi popędzałem coraz dalej i dalej.
Czułem jak schowana do tylnej kieszeni spodni mapa chce wyfrunąć z wiatrem.
Wyfrunąć jak moja szansa...
Aleś ty głupi. Głupi. Głupi. Głupi. Głupi-powtarzałem.

Kiedy w końcu teren pod moimi stopami się wyrównał, a moje ręce drżąc wsparły się o wielkie, dobrze mi znane drzewo, ogarnął mnie strach.
Bałem się sprawdzić czy dziewczyna dalej tam jest.
Czy nie poszła.
Czy nie uznała ze nie przyjdę i zostawiła mnie.
Bałem się, ze za tym drzewem nikogo nie ujrzę...
Odepchnąłem się od wielkiego, starego dębu i obszedłem go ostrożnie dookoła.

Poczułem jak wzgórze gwałtownie opada więc cofnąłem się o krok.
Zetknąłem się plecami z drzewem, choć nie przypomniało tego, na którym wspierałem się przed chwilą.
Otworzyłem oczy.
Przeszły mnie ciarki i zrobiło mi się zimno.
Słońce zniknęło...
Nie byłem na wzgórzu...

Ale jednocześnie...nie byłem w Hawkins.
Ani po Drugiej Stronie...
Czułem się lekko otępiały, nie wiedziałem gdzie wszystko się zaczyna, a gdzie kończy.

Nie umiałem nazwać miejsca w którym się znalazłem. A potem wszystko...
Zniknęło.
Jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło.

Z powrotem wyczułem trawę pod stopami i odetchnąłem głęboko czystym powietrzem.

Kolana się pode mną ugięły, ale poczułem że nie tylko dlatego usiadłem na ziemi.
Drobne palce ściskały delikatnie ramię mojej bluzy. Znałem je.
Spojrzałem wprost w znajome oczy.
Kochane oczy...

Wpatrywałem się w dziewczęcą twarz w ciszy, a ona z troską skanowała moją.
Poczułem na policzku drobną dłoń. Spojrzałem prosto w szmaragdowe oczy i prawie zatopiłem się w ich intensywności.
Prawie, ponieważ dziewczyna przyciągnęła mnie do sobie i zaczęła gładzić po głowie, jak wtedy w Zamku Byers'ów, przy naszym pierwszym spotkaniu.

Uspokajałem oddech, a dziewczyna gładziła mnie po włosach.
-Wszystko dobrze Willy?
W odpowiedzi pokiwałem jedynie głową.
-Tak...dobrze.
-Powiesz mi co widziałeś?
-Byłem w...
Wtedy zdałem sobie sprawę ze sam nie wiem gdzie byłem...
-W...-spojrzałem na Lili nie wiedząc co powiedzieć.
-A jak tam było?-odparła i przysunęła się w moją stronę.
-Strasznie.
Pokiwała głową i odwróciła ode mnie wzrok.
-Ładny zachód prawda?
Ładnie ozłacał jej włosy...

Ohhhhhhhhh...Will do cholery musisz zahamować takie myślenie...

Nie odpowiedziałem więc spojrzała na mnie wyczekująco. A raczej taki był jej zamiar, bo jej wzrok zatrzymał się na czymś za mną.
Na opaloną twarz mimowolnie wpłynął grymas. Odwróciłem się powoli, lecz zatrzymała mnie ruchem ręki.
-Nie rób tego Will. Posłuchaj mnie uważnie, wszystko co teraz zrobię nie ma znaczenia, dobrze? Pamiętaj-te słowa wypowiedziała głośniej niż poprzednie-Ze jesteś najlepszy Willy. Wiesz o tym tak?
-Tak.
-I kocham cię. O tym tez wiesz, racja?
Pokiwałem głową, choć trochę speszony.

Dziewczyna o zielonych oczach przysunęła się jeszcze bliżej i objęła mnie jakby chciała mnie przytulić. Również ją objąłem i w pewnym sensie odetchnąłem z ulgą, ponieważ myślałem ze stanie się coś gorszego.

I stało się...

Lillian przycisnęła do mnie swoje wargi. Poczułem jak lekko zaciska palce na moich bokach. Cały się spiąłem, a dziewczyna złapała mnie za policzek i poklepała lekko. Zaśmiałem się.
Zawsze w tragicznych dla mnie sytuacjach uwielbiała robić sobie żarty.

Miedzy nami nie doszło nigdy do niczego erotycznego, a dziewczyna uprzedziła mnie wcześniej ze cokolwiek teraz się dzieje nie ma najmniejszego znaczenia.
Mimo to czułem się do głębi przerażony...i trochę podekscytowany.

Kiedy po prostu siedzieliśmy na wzgórzu muskając się ustami usłyszałem z tyłu głos od którego mnie zmroziło.

-Will?!
Gdybym miał otwarte oczy, zapewne bym nimi wywrócił.
Dłoń na moim policzku zatoczyła uspokajające koło.
Jej właścicielka zdawała się mówić: zignoruj ją...
W odpowiedzi zacisnąłem palce na jej plecach, a Lili pokazała gest, na który brunetka ba długich nogach sapnęła oburzona, odwróciła się i odeszła sądząc po odgłosach.
Kiedy tylko jej kroki ucichły, złotowłosa odsunęła się ode mnie, odgarnęła włosy i wstała, a następnie pomogła mi się podnieść.
-Naprawdę przepraszam. Nic co teraz się wydarzyło nie było serio, pamiętaj. Dobranoc.

Nie wiedziałem jak zareagować, bo nie wiedziałem co się właśnie stało.
Za co ona przepraszała?
O czym mówiła?
Nie było na serio?
C0?

-Willy?
-Tak?
-Napewno wszystko jest okej?
Przyłożyła mi rękę do czoła.
-Nie jesteś chory?
Potrząsnąłem głową w odpowiedzi.
-Poradzisz sobie kiedy już wyjadę?
Chwila, czy...
-Wyjedziesz?
-Jutro mam pociąg do Lawrence.
-Jutro? Ale to strasznie szybko. Czyli...jutro już się nie zobaczymy?
Spojrzałem na kończące swoją wędrówkę po niebie słońce.
Jutro brzmiało jak zapowiedź końca świata...
-Hej. Będzie dobrze. Ale...mam jeszcze jedną prośbę. Zejdziesz ze mną żeby ta suka coś zobaczyła?-dziewczyna wskazała miasto poniżej zieleni wzgórza.
-Jasne Lili.

Nie oszukujmy się. Domyślałem się kim była „suka", lecz nie miałem pojęcia co miałaby w nas zobaczyć...

Kiedy zbliżaliśmy się do wysokiej sylwetki, która o dziwo rzeczywiście stała tam gdzie założyła to Lil, dziewczyna złapała mnie za rękę, a ja pomyślałem: Czemu by tego jeszcze bardziej nie wytłuścić?
Przełożyłem nasze splecione ręce nad jej ramieniem i przyciągnąłem do siebie.
Zielonooka uśmiechnęła się słodko, co chyba nie do końca było udawane.

Przy wpatrującej się w nas z rozdziawionymi ustami brunetce zatrzymała się i potrząsnęła moją ręką złączoną z jej.
-Widzisz? Zajęty!

Ze wszystkich sił walczyłem ze śmiechem uderzającym we mnie potężnymi falami.
Odeszliśmy dumnie trzymając się za rękę, sprzed oczu zrozpaczonej Sammy, a kiedy na dobre odeszliśmy od pagórka ze starym dębem oboje wybuchliśmy okropnym śmiechem.
-Lili, to było genialne!
-Kiedy obmyślałam to w głowie, nie miałam z tego aż takiej satysfakcji co teraz-odparła ze śmiechem.

-Willy? O której musisz wracać?-powiedziała już zupełnie poważnie, spoglądając ponad budynki miasteczka, na szarzejące niebo.
-A która jest?
-Nie wiem, ale już robi się ciemno.
-To chyba już.
-Tez tak myślę.
-Lilli?
Zielone jak sosna oczy zwróciły się na mnie.
Zniżyłem się do niej i objąłem mocno raz jeszcze.
-Przyjeżdżaj często i na długo. Na wszystkie święta i okazje. I dzwoń na krótkofalówce.
-Obiecuję-odparła i przytuliła mnie ze zdwojoną siłą.

Teraz wiedziałem jak czuje się Mike czy El...

Continue Reading

You'll Also Like

40.3K 1.3K 50
( uwaga w książce mogą pojawić się błędy ortograficzne bo jestem dyslektykiem i czasem i się to zdarza ) A co gdyby Hailie pochodziła z patologiczne...
123K 7K 31
Melissa Johnson pochodzi z dobrej rodziny, ma kochających rodziców i prowadzi kancelarię prawniczą ze swoją przyjaciółką. Od kilku miesięcy interesuj...
18K 745 47
(Wstęp) Hailie monet mieszka z ciocią Gabriellą (tak to jest w książce mama Hailie) i jej partnerem oboje znęcali się nad nią psychicznie i fizyczni...
283K 10.1K 23
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...