Milevens way

By are_u_sure_bitch

63K 4.4K 1.6K

A co gdyby wtedy, gdy El przenosiła się do Upside Down Mike w ostatniej chwili złapał ją i przeniósł się tam... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
❤️❤️❤️👽🥞1️⃣1️⃣✨❤️❤️❤️
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdzdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 77
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83 1/6
Rozdział 84 2/6
Rozdział 85 3/6
Rozdział 86 4/6
Rozdział 87 5/6
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100🖤🖤
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Nie czytaj jeśli nie chcesz, to nie rozdział.

Rozdział 88 6/6

473 25 36
By are_u_sure_bitch

Patrzyłam przez okno jak odchodzą.
Jak idą do niego.
Beze mnie...

Patrzyłam przez okno jak grupka przyjaciół stoi i czeka na jednego z nich.
Jak woła go.

Tak bardzo chciałam być z nimi.
Razem z nimi iść do Starcout.
Byłam im potrzebna...

-Zrozum-przerwał moją nostalgię Hopper-Ja chcę cię tylko chronić.
Jego słowa były ciepłe, troskliwe, a dotyk na moim ramieniu niemalże czuły.
-A więc zrozum-powiedziałam jak on-Ze próbując ochronić mnie za bardzo, również możesz mnie skrzywdzić.
Spojrzałam złowrogo w oczy opiekuna, lecz ten nic nie odpowiedział.

Zrozumiałam ze nic u niego nie wskóram.
Odwróciłam się napięcie i ruszyłam w stronę mojego pokoju.
-Elev.
Odwróciłam się zaintrygowana imieniem, jakiego użył.
-Szpara na dziesięć centymetrów.
Zrozumiałam.
Pokiwałam głową na zgodę i ruszyłam do mojego azylu.

Zatrzymałam się jednak przy wejściu i powiedziałam cicho.
-Pół szczęśliwi...
Nie wiem czy mężczyzna mnie usłyszał.
Nie odwróciłam się nawet by to sprawdzić.
Usiadłam na ziemi i obwiązałam oczy czarną chustką.

Chciałam znaleźć Starcout.
Chciałam znaleźć złote włosy współgrające z popołudniowym słońcem.
Nie znalazłam ich.

Zamiast tego przeniosłam się do ocienionego pomieszczenia. Stałam na wprost starszego ode mnie chłopca.
Jego opalona na słońcu skóra, skrywająca wyćwiczone na siłowni mięśnie, jego złote loki spływające aż do ramion, jego doskonałe, wyrzeźbione na wzór ideału ciało było lśniące i żywe.

Jednak błękitne oczy, wręcz skradzione Max, były...martwe.

Piękne i głębokie, aczkolwiek puste i smutne.
Nie znałam tego chłopaka, ani nie wiedziałam dlaczego przeniosłam się akurat do niego, ale musiał mieć on jakiś związek z nim.

...Lub być związany...

Wyciągnęłam drżącą dłoń w stronę wpatrującej się w nicość sylwetki. Nie wiedziałam dokładnie co chcę zrobić. Po prostu musiałam mu jakoś pomóc...

Wtedy masywna dłoń złapała moje palce, a przerażająco pusty wzrok skierował się na mnie.
Po plecach przebiegły mi dreszcze.

Muskularny chłopak zniknął, a ja pojawiłam się na plaży.
Niebo było ciemne, a morze wzburzone.
Gdzieś przede mną rozciągał się okropny wir.
Lecz z tyłu głowy wciąż widziałam pusty, bezdenny wzrok, zatracony w moim niczym ostre pazury.
Zupełnie jakby chciał bym się tu znalazła.

Gdzieś z przodu dobiegły mnie krzyki...
Ruszyłam w stronę wiru.

Im bliżej epicentrum byłam, tym fale okrutniej biły piach na brzegu, a niebo z każdym kolejnym krokiem robiło się coraz bardziej krwiste.

Zobaczyłam chłopca. Malutkiego chłopca o jasnych oczach i złotych włosach do uszu.
Biegł z morza a w dłoniach trzymał deskę.
Uśmiech rozświetlał jego twarz.
Niebo się przejaśniło, a fale na powrót stały się spokojne.
Podążyłam za błękitnym wzrokiem.
Piękna kobieta tańczyła w piasku, a pełne usta wydobywały z siebie melodyjny śmiech.
Jasne oczy, zupełnie jak u chłopca, zwróciły się na drobną sylwetkę biegnącą w ich kierunku. Zabłysły nowym światłem.
Miłością.

Podeszłam bliżej matki i dziecka, pragnąc jeszcze bliżej znaleźć się tego szczęścia i ciepła, bijącego od nich.
Jednak gdy zrobiłam krok w ich stronę, fale znów się wzburzyły, a niebo zrobiło czarne.
Poszłam dalej.

Powietrze wokół mnie zaczęło kotłować.
Niebo czerwienić się.
Szum wściekłego morza, oddalił się.
A może to ja się oddalałam.
Parłam przed siebie a niebo burzyło się i piekliło.

Stanęłam jak wryta, a moje oczy zapełniły łzy.
Mimo to doskonale widziałam złotowłosą kobietę z plaży, stojącą przed mężczyzną.
Ból wykrzywiał jej piękną twarz.
Mimo to wyprostowała się.

Po plaży poniósł się plask ciała uderzającego o ciało.
Skóry rozrywającej skórę.
Poczułam mokro na policzkach.
Nie wiedziałam co teraz robię.
Może płaczę.
Może leżę w piachu.
Ale na pewno nie krzyczę.
A krzyk poniósł się tuż koło mnie.

Pomimo tego mężczyzna nie przestawał bić kobiety. Matki...
Uderzył ją w policzek, później w drugi.
Następnie kobieta zwinęła się z bólu i upadła na ziemię. Dostała w brzuch.

Chłopiec koło mnie krzyczał, a łzy zniekształcały jego głos.
Złote kosmyki lepiło się do twarzy.
A błękit oczu zmienił się w czerń...

Rozeźlony mężczyzna podszedł do chłopca i jego również uderzył w policzek.
Śliczną opaleniznę splamiła karmazynowa ciecz.
Podbiegłam do chłopca i ujęłam jego twarz w dłonie, lecz ten rozpłynął się w powietrzu jak dym.
Jak gdyby nigdy nie istniał...

Poczułam muskularne palce raz jeszcze zaciskające się na moich.
Zrozumiałam dlaczego się tu przeniosłam.
To były wspomnienia chłopaka o złotych lokach i pustych oczach.

Świat znów przesłonił mrok i zimno, a ja spojrzałam w górę.
Ujrzałam jedynie skotłowane krwawe niebo.
Jednak gdzieś z tyłu mignął cień...
Ogromny cień o wielu odnóżach i wielkiej głowie.

Gwałtownie zdjęłam opaskę z oczu i znów znalazłam się w moim pokoju w chatce w lesie.
Znalazł się tam również chłopak o bezdennych, błękitnych oczach. Płakał.
Stał naprzeciwko mnie i wpatrywał się we mnie pustym wzrokiem.
Nie było w nim światła. Jedynie mrok i zimno...

Zrobił krok w moją stronę, a ja się cofnęłam.
Przypomniałam sobie co mówił Hopper.
Ze tu był.
Odwróciłam na moment wzrok w stronę drzwi.
Były zamknięte.
Gdy znów spojrzałam przed siebie, chłopaka i mnie dzieliły już tylko krok czy dwa.
-Znajdziemy cię...
Przemówił nieludzkim głosem.
-I wykończymy ciebie...
Dlaczego mówił o sobie w liczbie mnogiej?
-Wykończymy twoich przyjaciół...
Cofnęłam się jeszcze o krok.
-Wykończymy wszystkich.
Natrafiłam na ścianę.
Z mojej piersi wydarł się niekontrolowany szloch.
Chłopak zaśmiał się nieludzko.
-No co? Nie masz dokąd uciec?
To musi być sen. Cholerna wizja!
Dotknęłam twarzy i nie natrafiłam na żadną chustę. Leżała ona za chłopakiem daleko z tyłu.
-Teraz już nam nie uciekniesz...
Zaczęłam krzyczeć.
Może ktoś mnie usłyszy...
A może nie...
Zaczęłam krzyczeć...
Wyciągnęłam ręce przed siebie i skoncentrowałam swoją moc na silnej sylwetce przede mną.

W końcu udało mi się zdjąć czarną opaskę z oczu.
Z mokrymi od łez oczami krzyczałam.
-Mike? Mike. Mike!

Mike'a nie było...

Mierzył się właśnie z tym co ja widziałam jedynie w wizji.
W tym co było w tym chłopaku...
«««««»»»»»
Dotarliśmy do centrum.
W środku panował nienaturalny mrok.
Był tu.
Czułem to.
Czułem to całą drogę, a teraz najsilniej.
Zacząłem się zastanawiać jak El.
Czy może kiedy my zostaliśmy zwabieni tu, potwór nie zaatakuje właśnie jej...
Nie powinnismy byli się rozdzielać.
Bez niej czułem się...bez niej bardziej się bałem...

W pewnym momencie włączyli światło i całe Starcout Mall ożyło.
Ludzie znów zaczęli chodzić i kupować, a sklepy wystawiać swoje towary.
Zupełnie jakby nic się nie stało.

Moje nogi były jak z waty i z niemałym żalem wpatrywałem się w Max, która z westchnieniem, niemalże zawisła na równie przestraszonym Lucasie, w chwili zapalenia świateł.

Z braku laku dobry kit-pomyślałem i oparłem się o ścianę. Cały czas jednak czułem mrowienie na karku...

Przeniosłem spojrzenie na Mike'a, który cały czas obserwował wszystko rozbieganym wzrokiem, aż również na mnie spojrzał i rzekł.
-Dobrze. To ja chyba będę leciał...napewno maaama...zrobiła kolację. Nie mogę być w domu za późno.
Wszyscy widzieliśmy ze kłamał.
Nie umiał kłamać.
Widzieliśmy także gdy jego twarz zaczęła zmieniać kolor, lecz tylko przez ułamki sekund, ponieważ odwrócił się i pobiegł w stronę rowerów.

Poszedłem za nim szybkim krokiem, tak by nie biec, lecz także tak by mi nie uciekł.
Gdy mnie zauważył, jego policzki dalej były czerwone.
-O co chodzi Will? Spóźnię się na kolację.
-Mike, nie udawaj.

Chłopak momentalnie spoważniał, jakby założył nową maskę.
Lub ściągnął wszystkie pozostałe...
-O co ci chodzi Will? W czym masz problem?
-Ja nie mam problemu. To ty jesteś problemem. Psujesz naszą paczkę.
-To nie prawda!
-Oh, naprawdę? To gdzie w tym momencie jest Dustin? Nie wiesz i masz to gdzieś! Zrobisz wszystko, byleby tylko przelizać się z twoją dziewczyną. Nie myślisz o niczym innym tylko o głupich dziewczynach!!
Chłopak otworzył usta, by coś powiedzieć, po czym je zamknął. I znów. W końcu westchnął z poirytowaniem i odparł.
-Nie chcę wychodzić na dupka, ale nie jesteśmy już dziećmi... Naprawdę myślałeś ze do końca życia będziemy siedzieć u mnie w piwnicy i grać w gry? Ze nigdy się nie zakochamy i nie będziemy mieć dziewczyn?

Wtedy zrozumiałem ze nic już nie będzie takie samo...
Ze tego skrawka życia które przesiedziałem w zamknięciu, nic i nikt już mi nie odda...
I ze straciłem już mojego Mike'a. Mojego Lucasa. Pewnie tez mojego Dustina.
Ze żaden z nich już nie jest tym kim kiedyś.
Ze już nie będziemy grać w D&D w piwnicy.
I jedzie razem rowerami po zmroku.

Poczułem się wtedy jakbym nie stracił roku, lecz całe życie...
I nie mógł już go odzyskać...

-Wiesz co? Tak. Chyba tak właśnie myślałem -odparłem i zawróciłem w stronę Starcout.
Kątem oka widziałem jedynie szok wypisany na twarzy przyjaciela, lecz maszerowałem dzielnie aż ku drzwiom do centrum, do reszty przyjaciół.

-To gdzie teraz pójdziemy?-przerwała ciszę Max. Ciemnoskóry spojrzał kolejno na każdego, a następnie rzucił mi przepraszające spojrzenie.
-My chyba pojedziemy do domu-powiedział i złapał rudowłosą za rękę. Spojrzałem krzywo ba ich splecione dłonie, choć w środku szalał żal i smutek.
Teraz namacalnie czułem słowa rzucone przez Mike'a.
Nim się obejrzałem już nie było rudej i czarnoskórego.

Spojrzałem na złotowłosą Lillian niezręcznie wpatrującą się w swoje buty.
-Odwieźć cię do domu?-spytałem. Tez czułem się niezręcznie i wiedziałem ze prawdopodobnie sam kopię pod sobą dołek, ale wiedziałem ze dziewczyna przyszła tu na nogach a gdzieś tam, poza tym budynkiem czeka mój rower.

Zielone jak las oczy zwróciły się na mnie, lśniła w nich niepewność.
-Trochę boję się co tam zastanę...
-W jakim sensie?-spytałem i ruszyłem z nią już w stronę drzwi.
-Ummm...po tej całej akcji...z centrum-rozejrzała się nerwowo po Starcout-trochę obawiam się, ze Jenny...
-Ze potwór zaatakował właśnie ją...-dokończyłem.
Dziewczyna pokiwała głową.
-No więc...gdzie byś chciała jechać?
Szmaragdowe oczy znów z pasją zaczęły podziwiać glebę.
-Hmmm...Mam pomysł-uśmiechnąłem się ciepło. Wsiadłem na swój rower i zrobiłem dziewczynie możliwie najwiecej miejsca.
Nie miałem takiego roweru jak Mike.
Lil spojrzała na mnie jak na jakiegoś zjeba.
-Wsiadaj-wskazałem rower-jeździłaś już tak, prawda?
Opalona sylwetka podeszła nieśmiało do pojazdu i ostrożnie przełożyła nogę nad siedzeniem.
-Co teraz?-spytała.
-Złap się mnie.

Chciałem odwołać te słowa, gdy oliwkowe palce, zaczęły, niczym macki, owijać się wokół mojej talii. A kiedy poczułem na odsłoniętym karku ciepły oddech, ledwo powstrzymałem atak dreszczy.
Zdecydowanie nie tego się spodziewałem.

Jechałem przez miasto, a rower co jakiś czas kolibał się na któraś ze stron w zależności jak przechyliła się dziewczyna.
Po jakimś czasie domy zaczęły się przerzedzać, aż zniknęły całkiem.

Mijałem drzewo za drzewem aż dotarłem do mojego osobistego odludzia.
Mojego azylu...
Zasiadłem z roweru i rzuciłem go na bok, gdy złotowłosa również zsiadła. Kiedy znaleźliśmy się w środku Zamku Byers'ów, odsunąłem malutką szafeczkę ze zdjęciami i wyjąłem butelkę oranżady i paczkę chipsów. Podałem jej, ale ona tylko postawiła nietknięty prowiant przed sobą.

Nie byłem szkolony do takich sytuacji, wiec drugi raz w życiu zdałem się na los.
Usiadłem naprzeciwko Lil i spojrzałem w seledynowe oczy.
-Co się stało?
Dziewczyna spojrzała na mnie przenikliwym wzrokiem. Uświadomiłem sobie w jakiej właśnie znalazłem się sytuacji a w moim sercu zrodził się strach.

-Czuję się tu...dziwnie. Znaczy...jest mi tu dobrze, lubię was, ale...
-Ale?
-Ale w Lawrence, tam gdzie mieszkałam miałam dom, swoich przyjaciół, znajome miejsca...A tu czuję się jakbym weszła w inne życie i nie mogła się dopasować.
Poczułem się znajomo...
-Staram się tu dopasować tak bardzo, ze czasami kompletnie wszystko psuję. Powiem coś co zniszczy wszystko co do tej pory zbudowałam. Lub zrobię coś takiego...Po prostu...nie umiem się tu odnaleźć do końca, a także nie umiem sobie z tym poradzić...

W oczach wezbrały mi nie kontrolowane łzy.
Nie wiem czemu. Czy dlatego, ze w końcu ktoś powiedział na głos to, co ja dusiłem s sobie.
Czy może dlatego ze ktoś jeszcze miał takie problemy jak ja...

Niczym ostatnia beksa po prostu się rozryczałem.
W pewnym momencie usłyszałem szuranie butów o koce.
Myślałem ze dziewczyna sobie poszła.
Nawet i lepiej...
Wtedy poczułem tez te same palce na plecach.
Nie kontrolowałem fali dreszczy, która przyszła niespodziewanie, tak samo jak szloch.
Lil przyciągnęła mnie do siebie i zaczęła gładzić po włosach.

Było to dziwne i...niespotykane, ale w jakiś sposób mi pomogło.
To był zwykły przyjacielski uścisk, a mimo to poczułem się lepiej. I łzy odeszły...
Zupełnie jakby dziewczyna o złotych włosach była magiem, a ten jeden uścisk lekarstwem na każde zło tego świata.

-Dziękuje-powiedziałem, jak się okazało w jej brzuch, bo właśnie o niego byłem oparty.
Odsunąłem się od niej i zobaczyłem na niebieskiej koszulce mokrą plamę.
O cholera...

-Jezu, przepraszam-moja twarz zapłonęła gorącem.
Brawo Byers. Zawsze coś spieprzysz.
W odpowiedzi blondynka zaśmiała się tylko i zbyła mnie machnięciem dłoni.
-Spokojnie Will, to nic. Ważne ze już się czujesz lepiej. Bo czujesz się tak?-spojrzała na mnie z taką nadzieją w oczach ze nawet gdybym chciał nie mógłbym zaprzeczyć.
Tym razem to ja się zaśmiałem.

Nie przypuszczałem ze mógłbym znaleźć kogoś kto tak dobrze mnie rozumiał.
I ze tym kimś mogłaby być...dziewczyna.

____________________________________
Hej, hej. Powracam, a to już koniec naszego maratoniku. Ten rozdział wyszedł jakby dwa normalne, tak na last minute trochę, ale jestem z niego zadowolona, nawet mi wyszło.
Aczkolwiek wyszła tu niekontrolowana jak rzygi Will'a, mieszanka bohaterów. Jak zaczynałam ten rozdział nie spodziewałam się takiego końca, zamierzałam napisać coś zupełnie innego, ale w sumie dobrze ze Lil nie ma w domu...
Staram się podtrzymywać, ze Will jeszcze nie dorósł do dziewczyn, wiec nic nie mówię, nie shipuje, ale powiedzcie co sądzicie o duecie Will+Lil
🖤🖤🖤🖤

Continue Reading

You'll Also Like

66.9K 1.8K 24
Tom I trylogii Mafia Vivian Scott mając siedemnaście lat ucieka od rodziców, którzy zostali mafią. Po trzech latach dziewczyna jedzie na nielegalny w...
12.1K 526 35
Siedemnastoletnia Caroline Hunter jest zmuszona do przeprowadzenia się ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii oraz porzucenia świetnie rozwijaj...
26.3K 876 26
Elizabeth była tylko dzieckiem, była dzieckiem które musiało za szybko dorosnąć No bo jak ma zachować się osoba która jako dziecko przeżyła piekło st...
8.6K 184 22
historia opowiada o grupie przyjaciół nagrywających materiały na YouTube, może będzie więcej związków w tej grupie? Zapewniam was że będzie ciekawie...