-El. El. El wszystko w porządku?-potrząsnąłem jej ramieniem raz jeszcze.
Dziewczyna stała w wejściu i wpatrywała się w nicość.
Nie, ona wpatrywała się w Will'a.
Przerzuciłem na chłopaka swój wzrok i zobaczyłem żywe przerażenie w jego oczach.
Lucas podbiegł do mnie i również zaczął potrząsać Eleven. Dziewczyny podeszły do Will'a i sprawdzały co z nim.
Pomimo gwaru, jaki nastał przy zaistniałej sytuacji, wszyscy dokładnie usłyszeliśmy ciche słowa które poniósł chłodny wiatr.
Słowa, od których wszystkich nas ogarnęła groza...
-On powrócił...
Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
Dziewczyna którą wciąż trzymałem za ramię syknęła.
Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak mocno zaciskałem dłonie na jej ramieniu. Zabrałem szybko rękę, a w miejscu gdzie jeszcze chwile temu była, pozostał sinawy ślad. Wyglądała na zmęczoną.
-Ja...nie zniszczyłam go...-jej słowa skierowane były do wszystkich, lecz patrzyła na Will'a tak, jakby dodatkowo toczyli w głowach swoją wewnętrzną rozmowę.
Już irytowało mnie to, ile mieli ze sobą wspólnego.
-Ale przecież wtedy, po Drugiej Stronie...-powiedziałem zwracając na siebie wzrok czekoladowych oczu. Gdyby strach nie ściskał tak mocno moich wnętrzności, już dawno bym się w nim rozpłynął...
-Zniszczyłam tamtego, ale jest ich znacznie więcej-odpowiedziała i spuściła wzrok na ziemię. Podszedłem do niej bliżej w razie gdyby miała upaść. Wszyscy wyglądali na przestraszonych, a w szczególności złotowłosa, która jeszcze nie poznała tej części naszej historii.
Która jeszcze nie wiedziała z czym będzie musiała się zmierzyć.
Wtedy krótkofalówka zaczęła trzeszczeć.
Oczy Lillian rozświetliły się na dźwięk doskonale znanego nam głosu.
-Ko...wony...o...ór...je...em...Star...OD... CZER...ODB...
Momentalnie podbiegłem do trzeszczącego pudełka i odpowiedziałem.
-Halo Dustin? Słyszymy cię, gdzie jesteś. Odbiór.
-...chol...nej...uskiej...wi...dzie!
-Nie rozumiem. Tracę sygnał. Dustin?
Krótkofalówka znów zaczęła trzeszczeć.
-Halo Dustin? Dust!
-S...cout...
Sygnał zerwał się całkowicie.
-Zrozumieliście coś?-spytał zdezorientowany Lucas, podtrzymując El.
Była blada, a jej oczy wywrócone niemalże na drugą stronę. Z jej nosa ciekła rubinowa krew...
Zawładnął mną strach.
Moje serce przyspieszyło do niemożliwych prędkości.
Nie dbałem już o nic.
Rzuciłem na bok krótkofalówkę i podbiegłem do dziewczyny. Złapałem ją za ramiona i zacząłem potrząsać w panice jak marakasem.
-El, El!-wołałem-El, w porządku?
-No przecież widzisz durniu, ze nie, po co się drzesz?!-krzyknęła na mnie Max i mocnym szturchnięciem odepchnęła mnie od Nastki.
Złapała ją za ramiona i podprowadziła do kocy na których jeszcze chwilę temu siedzieliśmy.
Byers posłusznie usunął im się z drogi, a nawet pomagał układać dziewczynę na kocu.
A Mike-dupek stał otępiały i patrzył na dziewczynę, którą jeszcze chwilę temu miał w dłoniach, a teraz już była na drugim końcu bazy.
Rudowłosa, złota, Will, a nawet Lucas okrążyli Nastkę, podawali jej świeżej wody z plecaków, ocierali krew, podtrzymywali, czy choćby trzymali dłonie, a Mike-dupek tylko stał i patrzył z narastającym niepokojem w sercu.
Przykucnąłem przy jej nogach i obserwowałem. Nic więcej nie mogłem już zrobić...
Wtedy dziewczyna podniosła się gwałtownie kurczowo łapiąc osoby siedzące koło niej.
Mimowolnie zacisnąłem palce na jej kostkach.
Z jej uszu ściekała krew, a wzrok sięgał daleko do przodu. Trafiając na mój.
Kryła się w nim groza...
Max otarła szkarłatną posokę dziewczyny, a Lil wzięła jej twarz w dłonie i odwróciła w swoją stronę. Rzuciłem jej gniewne spojrzenie ale nawet go nie zauważyła.
-Jenny kochana, gdzie byłaś?-spytała z troską, a ja przesunąłem się trochę bliżej El, korzystając z okazji ze Max pochyliła się by otrzeć jej twarz.
-Starcout. Ja byłam w Starcout. On tam jest... Czeka na nas...
Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu.
Kto może być tak straszny by nawet Nastka się go tak panicznie bała...
Znów zatrzeszczała krótkofalówka.
Tym razem dźwięk był krystalicznie czysty.
A z głośniczka odezwał się mocny, męski głos.
Z pewnością nie należący do Dustina...
-Dzieciaki, wiem gdzie idziecie. Oraz ze jest z wami El. Podłapałem sygnał Henderson'a. Ona dostała szlaban, macie ją natychmiast odstawić do domu, inaczej sam po was przyjadę i osobiście odstawię do waszych domów, radiowozem na sygnale. Rozumiecie? Macie pół godziny by Nastka przekroczyła próg domu.
I krótkofalówka znów zaczęła trzeszczeć jak wcześniej.
Rozłączył się.
-No to masz kłopoty El-stwierdził po prostu Will. Przeniosłem swój wzrok z trzeszczącego pudełka na czekoladowe oczy, ale one wciąż wbite były w urządzenie.
Jej ręce drżały.
Złapałem delikatnie koniuszki jej palców, ale ona odruchowo zabrała je i spojrzała na mnie ze strachem.
-Muszę wracać-szepnęła, a ja przepchnąłem się koło Lucasa i rudowłosej po czym, podtrzymując szatynkę w talii z pomocą Will'a, pomogłem jej wstać.
Wiedziałem ze zarówno brunet jak i złotowłosa pójdą z nami, więc rzuciłem w stronę Lucasa i rudej.
-Lepiej byście sami nie szli teraz do centrum-na co oboje pokiwali głowami i ruszyli za nami. Wziąłem delikatnie do ręki szczupłą dłoń, bezwładnie przewieszoną przez moje ramię i spojrzałem na zegarek wciąż leżący na jej nadgarstku. Mieliśmy coraz mniej czasu...
Dreptaliśmy przez las żałośnie wolno. Mimo, ze El już nie krwawiła, a jej skóra odzyskała minimum kolorytu, nadal kiedy szła potykała się i co jakiś czas traciła równowagę.
Nie przeszkadzało mi to.
Dawała mi tylko kolejne preteksty do trzymania się blisko...
Chłopak po drugiej stronie Nastki tez nie wyglądał najlepiej, jakby oboje oddziaływali na podobne czynniki.
-Will, wszystko dobrze? Może...może idź sam, żebyś ty tez nam tu nie zazgonował-Byers spojrzał na mnie krzywo, ale odplątał się od El.
-Twoja zazdrość nic nie będzie kosztowała ciebie. Zapłaci za nią twoja dziewczyna...
Kiedy się odsunął całkowicie nie podpierając jej niczym, dziewczyna zatoczyła się, lecz z początku udało mi się ją utrzymać w pionie.
Szliśmy jednak wolniej niż wcześniej, a Nastka potykała się częściej.
Było mi coraz trudniej...
-Will! Will proszę...-krzyknąłem, a przyjaciel wyłonił się z cieni tuż obok. Złapał ją w pasie jedną ręką jak ja, a drugą przerzucił sobie nad głową, odciążając znużoną wciąż dziewczynę.
Ta w odpowiedzi rzuciła ciche: dziękuje, a następnie posłała mu ciepły uśmiech.
Odwróciłem wzrok i zobaczyłem pierwsze elementy domu.
Raz jeszcze uniosłem szczuplutki nadgarstek i spojrzałem na zegarek. Nawet daliśmy radę.
W pewnym momencie zarówno ja jak i Will się zatoczyliśmy. Nastka całkowicie przestała przebierać nogami, a jej głowa opadła na karku, przesłonięta kasztanowymi kosmykami.
Z nosa pociekła krew...
-O nie...-szepnął mój przyjaciel i złapał ją mocniej, podczas gdy ja delikatnie klepałem ją po policzku, lub szturchałem w ramię.
-Eleven! El!-wołałem, mimo iż wiedziałem ze nie odpowie.
Mijały minuty, a z każdą kolejną moje serce biło coraz niespokojniej. W pewnym momencie Will złapał się nerwowo za kark i skrzywił, zupełnie jakby czuł to samo co Nastka.
-Will w porządku?-spytałem niespokojnie przeskakując wzrokiem od niego do niej.
Widziałem ze nikt nie miał pojęcia co się dzieje.
-On tu jest...w Starcout...
Eleven w końcu otworzyła oczy.
-Wszystko dobrze?-spytałem ocierając krew spod jej nosa.
-Nie ma czasu do stracenia. Już tu jest...
Złapałem na powrót dziewczynę w talii i pomogłem dojść aż po same drzwi chaty.
Drewno jęknęło, a zza niego wyłonił się Szeryf.
Jego mina była sroga, lecz nie wyglądało na to by miał nas ukarać.
Mieliśmy przecież jeszcze pięć minut.
El wyplątała się ode mnie i Will'a i podeszła do dziewczyn się przytulić. Myślałem ze będę następny.
Miałem taką nadzieję.
Miałem tą nadzieję, gdy przytulała Lucasa.
Miałem ją również gdy podeszła do Will'a.
Moja nadzieja zgasła.
Dziewczyna uścisnęła bruneta i odwróciła się by wejść do domu.
Spuściłem wzrok zrezygnowany i odszedłem z grupką przyjaciół. Bałem się jak cholera.
O nas. O to co tam zastaniemy...
W pewnym momencie poczułem delikatny dotyk na dłoni. Odwróciłem się i ujrzałem delikatną sylwetkę z kasztanowymi oczami i długimi do obojczyków włosami powiewającymi na delikatnym wietrze.
Spojrzałem w dół, na opalone palce muskające moją bladą skórę.
Dziewczyna podeszła bliżej i objęła mnie szczupłymi dłońmi w pasie.
Położyłem ostrożnie dłonie na jej talii i pociągnąłem lekko w moją stronę, na co nie zaprotestowała.
Czekoladowe oczy znów spojrzały na mnie, a w odpowiedzi oparłem swoje czoło o jej własne.
Nastka wciąż nie przerywała kontaktu wzrokowego i poczułem dłoń wspinającą się po mnie, która zatrzymała się dopiero na ramieniu, jak do tańca. Przymknąłem lekko oczy i poczułem ciepły oddech przy uchu.
-Nie daj się zabić Mike...
Na powrót ogarnął mnie strach.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na Nastkę, wciąż opartą o mnie czołem.
Jej ręce na powrót znalazły się na moich plecach.
W pewnym momencie drzwi znowu skrzypnęły i wyłonił się policjant.
Dziewczyna spojrzała na niego spod byka i objęła mnie ciaśniej, odrywając nasze czoła od siebie.
-Tylko przytulam, widzisz?-powiedziała zirytowana i przyłożyła głowę do mojej klatki piersiowej.
Nie powiem, gdyby zrobiła to trochę mocniej, wyrwałoby mi dech z piersi...
Hopper przerzucił swój wzrok na moje ręce na jej talii i posłał mi mordercze spojrzenie.
Po chwili szczuplutkie dłonie puściły mnie, a dziewczyna się odsunęła.
Spojrzała na mnie ostatni raz i odeszła bez słowa. Gdy Hopper zamknął za nią drzwi i zgrzytnęły zamykane wszystkie siedem zamków, sam odwróciłem się i pobiegłem do reszty.
A w głowie cały czas tkwił obraz spojrzenia czekoladowych oczu, w których widniało ostrzeżenie...