Milevens way

By are_u_sure_bitch

63K 4.4K 1.6K

A co gdyby wtedy, gdy El przenosiła się do Upside Down Mike w ostatniej chwili złapał ją i przeniósł się tam... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
❤️❤️❤️👽🥞1️⃣1️⃣✨❤️❤️❤️
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdzdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozdział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60
Rozdział 61
Rozdział 62
Rozdział 63
Rozdział 64
Rozdział 65
Rozdział 66
Rozdział 67
Rozdział 68
Rozdział 69
Rozdział 70
Rozdział 71
Rozdział 72
Rozdział 73
Rozdział 74
Rozdział 75
Rozdział 76
Rozdział 78
Rozdział 79
Rozdział 80
Rozdział 81
Rozdział 82
Rozdział 83 1/6
Rozdział 84 2/6
Rozdział 85 3/6
Rozdział 86 4/6
Rozdział 87 5/6
Rozdział 88 6/6
Rozdział 89
Rozdział 90
Rozdział 91
Rozdział 92
Rozdział 93
Rozdział 94
Rozdział 95
Rozdział 96
Rozdział 97
Rozdział 98
Rozdział 99
Rozdział 100🖤🖤
Rozdział 101
Rozdział 102
Rozdział 103
Rozdział 104
Rozdział 105
Rozdział 106
Rozdział 107
Rozdział 108
Rozdział 109
Rozdział 110
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Nie czytaj jeśli nie chcesz, to nie rozdział.

Rozdział 77

476 31 32
By are_u_sure_bitch

Ból.
Czuję jedynie ból.
Tylko i wyłącznie ból.

Światło boleśnie przebija się przez moje powieki. Poddaje mu się.
Poddaje się wszystkiemu.
Przestaję walczyć.

Słyszę rozmowę, trzaśnięcie drzwiami.
Wyszła.
Wiem to.
Po chwili słyszę kroki.
-Will?
Poznaję głos.
-Mamo?
Z mojego gardła wydostaje się jedynie żałosny jęk.

-Już dobrze synku, już jesteś w domu-powiedziała i usiadła na moim posłaniu, tuż przy mnie.
Tez była ciepła.
To taka miła odmiana po zimnie panującym po Drugiej Stronie.
-Mamo...-rzężenie dobiegające z mojego wnętrza uparcie stawiało opór normalnej mowie-Mamo. Mamo!

Z mojego gardła wciąż nie wydostało się ani jedno poprawnie wyartykułowane słowo.
Kobieta dotknęła delikatnie mojej nogi, o której nie byłem pewien czy nadal ją mam.

Uffff...jest na miejscu.

Naraz przypomniałem sobie o ładnej, opalonej dziewczynie.
O brązowych kręconych włosach do obojczyków.
O czekoladowych oczach, pełnych troski i zmartwień. Oczach niosących ciężar cięższy niż ktokolwiek powinien.
O krwi spływającej po zmatowiałej skórze.

Zacząłem gorączkowo rozglądać się za ładną dziewczyną, szukać i obserwować...
Łudziłem się ze może jednak nie odeszła...
Ale jej nie było...

Jak się ma?
Gdzie jest?
Czy nie jest ranna?

Poruszyłem się nieco, a moje ciało przeszyły potężne fale bólu oraz torsji.
Mama podsunęła mi szybko stojące obok łóżka wiadro, a gdy skończyłem wymiotować odstawiła je z powrotem pod drewniane łóżko.
W mojej głowie zrodziła się pewna wątpliwość, ale odepchnąłem ją i skupiłem się na słowach, które wypowiedziała do mnie drobna brązowowłosa kobieta z podkrążonymi oczami w brudnych ubraniach, siedząca przede mną. Słowach, które również dały mi do myślenia.

-Nie ma jej. Wyszła chwilę temu. Chciałem się znaleźć tam, gdzie poszła. Chciałem do niej pójść. Musiałem się z nią spotkać. I z wszystkimi moimi przyjaciółmi.
Wyciągnąłem rękę w stronę drzwi na znak, ze chce wyjść. Wyjść do nich. Do przyjaciół.
Wiedziałem ze słowa mnie zawiodą. Pozostały tylko gesty.
W odpowiedzi dorosła kobieta o kasztanowych włosach odkryła okrywający mnie koc i ukazała moją nogę.
-Nigdzie nie wyjdziesz Will. Przez trzy tygodnie nie możesz wstawać na nogi. Był tu lekarz...-do jej oczu napłynęły łzy. Nie wiedziałem dlaczego-Powiedział, ze masz ogromne szczęście.

Trzy tygodnie.
Trzy tygodnie.
Nie mogłem tego pojąć.
Trzy tygodnie.
Trzy tygodnie.
Nie docierało do mnie.
Trzy tygodnie.
To jak po Drugiej Stronie.
Nie, nie...gorzej. Bo wtedy nie mogłem się dostać do przyjaciół.
A teraz mogę...
Tylko zakazuje mi jakiś je*any gościu w białej sukience!!

-Will. Will. Will, słyszysz mnie?
-Czego!-chciałem warknąć. Chciałem.
-Nie możesz. Twoja noga musi się zagoić. Jeśli chcesz, za trzy tygodnie możesz nocować u Mike'a, jeśli się zgodzi. Nie ma innego sposobu by się z nimi spotkać.

Wszystko we mnie kipiało, ale studziły to fale bólu pochodzące przez moje ciało, gdy tylko się poruszyłem.

Więc leżałem w miejscu jak larwa,
Jak konający, czekający na litościwe objęcia śmierci.
A ostatnie, dogasające we mnie promyczki nadziei powoli umierały, nie podtrzymywane żadną durną wiarą.

Moje życie stało się nudne, męczące.
Codziennie siedziałem w łóżku, jadłem, piłem, załatwiałem się i zasypiałem. Jedyną nowością były torsje, oraz to z jaką zaciętością się mnie trzymały.
Najbardziej nurtowało mnie to, ze były...czarne.

Jedyną osobą którą widywałem była moja mama. Johnatan mnie unikał, a z przyjaciółmi nie mogłem się widywać.

Odliczałem dni.
Odliczałem godziny.
Minuty.
I sekundy.
Do mojego powrotu.
Do przyjaciół.
Do szkoły.
Do życia...

Powoli wpadałem w paranoję.
Mogłem już mówić, lecz słowa nie były mi potrzebne.
Nie miałem do kogo ich kierować.
Czułem się...odrzucony. Niechciany.

Przyjaciele odnaleźli mnie, a mimo to wciąż byłem sam...
«««««»»»»»
Siedzę.
Siedzę i czekam.

-A teraz?
-Nie.
-A teraz?
-Nie.
-A teraz mogę już jechać?
-El, od pięciu sekund nic się nie zmieniło.
Parsknęłam z niezadowolenia i z powrotem opadłam na łóżko. Wszyscy są już poirytowani.
Siedzą koło siebie na łóżku, bądź się o nie opierają, a ja szaleję z mojej bezradności.
-A...
-Jenny!-uciszyła mnie Lil.
Odpuściłam.

Siedziałam jak wszyscy w ciszy i czekałam.
I odkryłam, ze cisza nie jest dla mnie...
Nie teraz.
Nie w tej chwili.

-Mike daj mi rower.
-El, ale mówiłem ci...
-Mike! Daj mi rower!
-Jenny uspokój się! Will jest teraz osłabiony, nie możesz go teraz zobaczyć!
-Lucas? Dustin?-prosiłam błagalnym tonem, załamując się coraz bardziej, kiedy kolejno kręcili głowami-Proszę...
-El...-Mike położył rękę na mojej dłoni.
Nikomu to nie umknęło.
Strąciłam jego rękę z mojej dłoni.
To również nikomu nie umknęło.

Na amory mu się zebrało. Teraz.
-Nie chcecie się spotkać z Will'em. Więc sama do niego pójdę-oznajmiłam i skierowałam się do frontowych drzwi.
Za mną wstała święta trójka, czyli Lillian, Max i Mike. Rudowłosa już chciała za mną biec, ale Lil przytrzymała ją w miejscu i wypchnęła przez drzwi chłopaka.

Skąd wiem ze wypchnęła?
Jego trampki nienaturalnie zapiszczały na drewnianej podłodze.

Spodziewałam się tego co zawsze i to właśnie się stało. Boże jaki on przewidywalny...
-El?-poczułam czyjeś dłonie na ramionach.
Nie, nie czyjeś. Mike'a.
-Mówiłam ci coś. Poza tym...nie powstrzymasz mnie od pójścia do domu Byers'ów.
-Nie, ale mogę pójść z tobą.

Przyznam szczerze, dobrze ze stałam tyłem do chłopaka, bo moje oczy rozszerzyły się pewnie jak po prochach.
Wtedy drzwi się nagle otworzyli, a z nich wypadli jeden na drugiego Lil, Max, Dustin i Lucas.
Odwróciłam się do nich próbując ukryć uśmiech, z założonymi rękami na biodra.
-I spróbujcie mi powiedzieć ze nie podsłuchiwaliście-nie mogłam się nie uśmiechnąć.

Wszyscy leżeli na ziemi w osłupieniu, jedynie złotowłosa spojrzała na Wheeler'a morderczym wzrokiem i syknęła.
-Ty zdrajco!
Chłopak w odpowiedzi wzruszył ramionami i spojrzał na mnie, lecz od razu odwrócił wzrok gdy tylko spotkał się z moim.
-No więc czeka nas zbiorowa wycieczka do Will'a-skwitował Dustin.

No więc postanowione.

Odetchnęłam.
Otworzyłam drzwi.
Zamknęłam drzwi.
Bez wahania.
Od razu.

Spojrzałam na przyjaciół rozbieganym wzrokiem.
-Co jest?-spytała poirytowana Lil.
-Przyjechał.
Twarz przyjaciółki momentalnie zbladła.

-Dobra ludzie, uruchamiamy alarm „Zgred wrócił na chatę"! Wszyscy cofnąć się do pokoju!
-Nigdzie już nie pójdziemy. Nakryje nas. Dostanę szlaban...-panikowałam. W pewnym momencie coś do mnie dotarło-Chwila...on właśnie wraca od Byers'ów. A może coś się stało? Może nie mamy po co iść?!

Na szczęście panikowałam cicho.
A obok był Mike.

Chłopak objął mnie delikatnie ramieniem, a drugą ręką przytrzymał na wysokości żeber, jakbym miała upaść. Szeptał cicho, ze już dobrze, ze na pewno nic się nie stało.

Całą gromadką weszliśmy z powrotem do mojego pokoju, a ja najciszej jak potrafiłam otworzyłam okno. Prędko przez nie przeszłam i obserwowałam jak wychodzą inni.
Najwiecej rabanu narobił oczywiście Mike Wheeler, który wychodził ostatni i uderzył długą nogą o framugę. Wszyscy rzuciliśmy mu mordercze spojrzenia, a on jedynie wymamrotał przeprosiny i domknął szczelnie okno.

Ruszyliśmy w ciemny las.

I bylibyśmy zabłądzili gdybyśmy szli za wskazówkami mojej złotowłosej przyjaciółki.
Na całe szczęście Hopper nas nie zauważył, a ja uciekałam tym lasem na tyle często ze znałam drogę nawet pośród ciemności.

Ostatecznie pół godziny kluczenia i tułania się po wielkim lesie i staliśmy całą szóstką u brązowych, nieco podniszczonych drzwi.

Wyciągnęłam rękę żeby zapukać, a ona niespodziewanie zaczęła drzeć.
Mój żołądek ścisnął się w supeł.
A co, jeśli nadal jest nieprzytomny?
Albo nie chce nas widzieć?

-Spokojnie El, jeśli nie chcesz, zrobi to ktoś inny-usłyszałam kojący głos Max.
-El spokojnie-odezwał się Dustin.
-Jeśli chcesz to ja zapukam-dodał Lucas.
Na moje usta mimowolnie wkradł się uśmiech.

Odetchnęłam i energicznie uderzyłam w drewniane drzwi.
Raz. Drugi. Trzeci.

Otworzyła nam zmęczona, zmarnowana życiem, niska kobieta, o czekoladowych oczach zwieńczonych fioletowymi podkówkami, oraz bladych ustach, prawie niewidocznych na tle równie bladej cery.
Dobrze ją znałam, lecz ona zdawała się nas nie do końca.
-Przyszliśmy zobaczyć Will'a-oznajmiłam pewnie.

Joyce Byers z rozbieganym wzrokiem patrzyła na każdego kolejno, jakby bała się naszego przyjścia. Jakby bała się nas.
-Nie możecie-powiedziała i już chciała zamknąć drzwi, gdy z sąsiedniego pokoju dobiegło...stukanie. Pani Byers złapał mnie za przedramiona i spojrzała na determinację kryjącą się w moich oczach.
-Eleven proszę, przyjdźcie...kiedy indziej...

Zobaczyłam w jej oczach niemą prośbę i poczułam na ramieniu ciepłą dłoń.
Nie dbałam do kogo należała.
Po prostu odwróciłam się i odeszłam.

Gdy jednak drewniane drzwi się zamknęły, a ja wyszłam wystarczająco daleko od reszty, by nie słyszeć ich szeptów, usłyszałam coś.

Nie, nie coś. Walenie w ścianę.
Skupiłam się na ledwo słyszalnym dźwięku i podążyłam do jego źródła.

Stanęłam pod oknem.
-Czyj to pokój?
-Will'a-usłyszałam łagodny głos tuż za mną.
Przyłożyłam ucho do ściany, jak w filmach które oglądałam z Hopperem, z których zresztą się śmiał i mówił ze nie są prawdziwe, w nadziei ze usłyszę jeszcze coś. Choćby szmer.
Długo, długo nic nie słyszałam, gdy nagle...
-Jest!-krzyknęłam z entuzjazmem.
-Co usłyszałaś?-usłyszałam głos rudowłosej.
Zastanowiłam się i odparłam po chwili.
-To...pukanie. Jakby uderzał czymś w ścianę...
-Po co Will by ro robił?-odezwa się któryś z chłopaków.

Wtedy usłyszałam znowu ten sam układ co przed drzwiami.
-Cisza!-syknęła Lil.
Znów przyłożyłam ucho do ściany.
-Długie, krótkie, przerwa. Trzy długie, przerwa. Długie, krótkie, długie, krótkie, przerwa.
-Co to może oznaczać?-Max spojrzała na każdego w poszukiwaniu odpowiedzi. Jej wzrok zatrzymał się na pulchnym blondynie, bardzo skupionym, wciąż powtarzający tajemniczy kod.
-Dustin?-wyrwał go z zamyślenia Mike.
-Ludzie, on mówi alfabetem morsa...

___________________________________
Przepraszam wszystkich za tak długą przerwę. Wpadłam w pewnego rodzaju depresję po ST3.
Jestem po części zła, smutna...rozczarowana tez.
Ale widzę ze udzielił mi się zagadkowy sposób układania powieści niczym twórcom Stranger Things, wiec jest chociaż kilka korzyści.

Akcja chyba zacznie się rozkręcać, tylko tyle zdradzę...

Continue Reading

You'll Also Like

65.2K 3.3K 9
Druga część dylogii ,,Racing" Życie Mili Taylor układało się wspaniale od 5 lat. Miała dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół, a co najważniejsze miała...
202K 3.7K 69
Rodzina Monet podbija instagram. wiem że są talksy i jeden instagram, ale jestem wielka fanką więc mam nadzieję że nikt nie jest przeciwko powstaniu...
78K 2.9K 29
„Gdzie byłeś sześć lat temu?" Gdzie Blake Remington był kiedy Charlotte Wilson go potrzebowała? Tego nikt nie wie. Przepadł z dnia na dzień, a nikt n...
15.4K 595 63
Czternastoletnia Hailie Monet straciła dwie najukochańsze osoby w swoim życiu. Dziewczyna musiała zamieszkać z braćmi, ale niespodziewane wydarzenie...