28 stycznia, 6:34 pm
Jakby ktoś miał zdefiniować wyraz "szczęście" był nim Harry. Odkąd Louis wrócił z badań na salę, siedział cały czas przy nim. Uśmiechał się, ale nie rozmawiali. Ta cisza była przyjemna dla obu. Czuli się dobrze mając siebie i właśnie tą ciszę.
— Powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś?
Szatyn kiwnął głową i wskazał na swój telefon. Harry go chwycił i zmarszczył brwi. Nie wiedział o co mu chodziło.
— Zadzwonił do mnie ojciec. Powiedział mi, ż-że jestem nic nie wartym śmieciem i powinienem już dawno ze sobą skończyć. W k-końcu byłem tak beznadziejny, że próbowałem cztery razy i mi się nie udało.
Harry chwycił jego dłoń.
— Chciałem wziąć tylko jedną tabletkę na uspokojenie, a-ale potem z-zobaczyłem to. Lek, który przepisał mi pierwszy p-psychiatra, do którego zapisała mi ciotka. O-oni myśleli, że zamiast depresji miałem schizofrenię. W-wziąłem je, ja... Ja naprawdę chciałem to zrobić.
Zaniósł się płaczem, a brunet mocno go przytulił. Zmarszczył brwi na słowo "chciałem", ale czuł się szczęśliwy.
— Teraz już nie chcesz?
— Kiedy... Kiedy wziąłem je, ja pomyślałem o tobie. O tym, jak się b-będziesz czuć. C-chciałem iść po pomoc, ale... Ale potem nie pamiętam. Byłem w łazience.
— Przyszedłem wtedy wcześniej do domu. Nie odpisywałeś mi na moje wiadomości. Nigdzie nie mogłem cię znaleźć. Znalazłem cię w łazience. Nie rób tego więcej, dobrze?
— Nie zrobię, nigdy. Obiecuję.
Harry czuł, że te słowa były tak bardzo szczere jak jego miłość do niego.
CZYTASZ
Lose yourself → larry ✔
FanfictionLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020