7 stycznia, 9:51 am
Po śniadaniu, przebraniu się w cieplejsze ubrania, Harry zabrał Rose i Louis'a na spacer. Chłopak był nieobecny, błądził gdzieś myślami. Zauważył to nie tylko Harry, a także reszta domowników. Martwili się o niego. Louis przy śniadaniu posłał im wyćwiczony uśmiech, a po posiłku zaszył się w swoim pokoju. Znowu miał te swoje ciche dni. Nie odzywał się nawet do małej dziewczynki.
— Jak wrócimy to myślałem, aby porozmawiać. Co ty na to?
Harry spojrzał na Louis'a, który patrzył przed siebie. Miał wrażenie, że przebywał w jego towarzystwie, bo musiał. Zmarszczył brwi i stanął na chodniku.
— Możesz mi powiedzieć, co się stało? Nie odzywasz się od wczoraj, specjalnie mnie unikasz i mnie to naprawdę martwi. Znowu się cofamy, a ja tego nie chcę. Chcę iść do przodu Lou.
— Wszystko jest dobrze.
— Nie, Louis. Nie jest dobrze. Wczoraj nawet nie wziąłeś gitary, mimo że grasz codziennie. Wczoraj zniknąłeś na czas obiadu oraz kolacji. Wyszedłeś na zewnątrz w bluzie. Nie odzywasz się do Rose. Moja mama też się o ciebie martwi. Myślała nad tym, aby zapisać cię do psychologa, abyś mógł...
— N-nie!
Harry zmarszczył brwi. Louis szybko się do niego obrócił i mocno przytulił. Zaczął szlochać w jego płaszcz.
— J-ja nie ch-chce! N-nie!
Pogładził jego plecy i przytulił mocniej.
Louis był mocno zniszczony. Zatracił się w własnym życiu.
ESTÁS LEYENDO
Lose yourself → larry ✔
FanficLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020