pain 56

274 19 3
                                    

20 styczeń, 3:33 pm

Louis przetarł dłonią mokre policzka. Oczywiście, że go rozpoznał. Nie mógłby zapomnieć tego uśmiechu i tych wiecznie radosnych oczu. 

— Louis? Lou, skarbie. Och...

Harry zjawił się obok niego i mocno objął. Wiedział, że to będzie zły czas dla niego. Bardzo zły.  Musiał mu w tym pomóc. 

— Ja-jak to się stało? D-dlaczego?

— Chciałbyś do niego zejść i mu się zapytać? Albo chociaż go wysłuchać? 

Louis kiwnął głową i z pomocom Harry'ego stał. Wziął jeszcze jego inhalator, w razie potrzeby. Nigdy nic nie wiadomo. 

Zeszli na dół, a Louis zatrzymał się przez wejściem do salonu. 

— Boję się. 

— Będę przy tobie, okay? Przytul się do mnie i będzie dobrze. Głęboki wdech, mam inhalator i będzie dobrze. 

Weszli do salonu, gdzie siedział ojciec Louis'a i rozmawiał z Anne. Kobieta uśmiechnęła się do szatyna i przeprosiła mężczyznę. Wyszła, zostawiając ich samych. Mężczyzna chciał przytulić syna, ale ten się szybko odsunął. 

— Dopiero niedawno dowiedziałem się o śmierci Joy, Louis. Przyjechałem jak najszybciej mogłem. Siostra Joy powiedziała, że jesteś w Londynie i ona nie chce mieć z nami nic wspólnego. Przyjechałem tutaj jak najszybciej, jak tylko mogłem. Czy... Czy mógłbyś mnie wysłuchać? Chcę ci wszystko wytłumaczyć. 

Szatyn kiwnął głową, mocno trzymając się Harry'ego. 

— Razem z twoją mamą wzięliśmy rozwód. I to nie był wypadek. Twoja matka miała jakieś fanaberie, totalnie jej odbiło. Powiedziała, że najlepiej jak ja wezmę dziewczynki, a ty zostaniesz z nią. Gdybym wiedział, co ona z tobą zrobi... Wybacz mi, Louis. Proszę. Wybacz mi. 


Lose yourself → larry ✔Kde žijí příběhy. Začni objevovat