20 styczeń, 3:33 pm
Louis przetarł dłonią mokre policzka. Oczywiście, że go rozpoznał. Nie mógłby zapomnieć tego uśmiechu i tych wiecznie radosnych oczu.
— Louis? Lou, skarbie. Och...
Harry zjawił się obok niego i mocno objął. Wiedział, że to będzie zły czas dla niego. Bardzo zły. Musiał mu w tym pomóc.
— Ja-jak to się stało? D-dlaczego?
— Chciałbyś do niego zejść i mu się zapytać? Albo chociaż go wysłuchać?
Louis kiwnął głową i z pomocom Harry'ego stał. Wziął jeszcze jego inhalator, w razie potrzeby. Nigdy nic nie wiadomo.
Zeszli na dół, a Louis zatrzymał się przez wejściem do salonu.
— Boję się.
— Będę przy tobie, okay? Przytul się do mnie i będzie dobrze. Głęboki wdech, mam inhalator i będzie dobrze.
Weszli do salonu, gdzie siedział ojciec Louis'a i rozmawiał z Anne. Kobieta uśmiechnęła się do szatyna i przeprosiła mężczyznę. Wyszła, zostawiając ich samych. Mężczyzna chciał przytulić syna, ale ten się szybko odsunął.
— Dopiero niedawno dowiedziałem się o śmierci Joy, Louis. Przyjechałem jak najszybciej mogłem. Siostra Joy powiedziała, że jesteś w Londynie i ona nie chce mieć z nami nic wspólnego. Przyjechałem tutaj jak najszybciej, jak tylko mogłem. Czy... Czy mógłbyś mnie wysłuchać? Chcę ci wszystko wytłumaczyć.
Szatyn kiwnął głową, mocno trzymając się Harry'ego.
— Razem z twoją mamą wzięliśmy rozwód. I to nie był wypadek. Twoja matka miała jakieś fanaberie, totalnie jej odbiło. Powiedziała, że najlepiej jak ja wezmę dziewczynki, a ty zostaniesz z nią. Gdybym wiedział, co ona z tobą zrobi... Wybacz mi, Louis. Proszę. Wybacz mi.
ČTEŠ
Lose yourself → larry ✔
FanfikceLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020