16 stycznia, 9:00 pm
Louis od tamtego zdarzenia siedział zamknięty w pokoju. Harry wrócił kilka godzin później po tym. Chciał się dostać do chłopaka, ale ten siedział w słuchawkach i miał puszczoną głośną muzykę. Harry domyślił się, że Louis włączył tryb samolotowy, bo jego komórka nie odpowiadała. Westchnął i zszedł na dół, aby coś zjeść. W salonie zobaczył zadowolonego z siebie Robin'a. Zmarszczył brwi, ale ominął go i wszedł do kuchni. Zjadł kolację i znowu ruszył na górę. Zapukał do drzwi, a potem nacisnął klamkę. Były otwarte. Rozejrzał się po pokoju, ale nigdzie nie widział niskiego szatyna. Do jego uszu dotarł szloch z łazienki.
— Louis?
Podszedł szybko do białych drzwi i szarpnął klamkę.
— Louis, proszę cię. Otwórz mi. Powiedz, co się stało? Chodź, przytulę cię i położymy się spać.
Szloch się nasilił. Harry wybieg z pokoju i zbieg ze schodów. Pognał do kuchni i wziął dwa noże, i miał nadzieję, że one pomogą mu otworzyć drzwi od łazienki. Wyminął matkę, która patrzyła na niego zaskoczona. Padł na kolana i zaczął przekręcać zamek. Kiedy mu się to udało, wszedł do środka. Zamarł, kiedy zobaczył Louis'a.
— L-louis?
Spojrzał na chłopaka. Jego dłonie były całe w krwi. Kolana miał przyciśnięte do klatki piersiowej. Harry podszedł do niego i odgarnął jego włosy z czoła. Ukucnął na przeciwko niego, a potem przyciągnął do siebie.
— Ha-harry...
Zachrypnięty i łamliwy głos Louis'a, złamał Styles'a do takiego stopnia, że sam się rozpłakał.
— Będzie dobrze, będzie. To nic, Louis. Poradzimy sobie tak?
— Nie wiem... Boję się.
YOU ARE READING
Lose yourself → larry ✔
FanfictionLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020