pain 58

272 20 0
                                    

22 stycznia, 10:31 am

Najtrudniejsze dla Louis'a było to, aby spotkać się ze swoim rodzeństwem. Nie wiedział, czego się obawiał. Chciałbyś zaakceptowany przez nich. 

— Dasz radę. Będę obok. Mam twój inhalator, tak? W razie czego wyjdziemy. Możesz spokojnie oddychać, skarbie. 

Wyszli z pokoju i skierowali się do salonu, gdzie już czekała na nich trójka rodzeństwa Louis'a razem z jego ojcem. Spojrzał na nich i zmarszczył brwi. Była Lottie, były bliźniaczki. A gdzie...

— A gdzie Felicite? 

Widział jak każdy się zmieszał. Cofnął się o krok, kiedy doszła do niego jedna myśl. 

— Nie, nie, nie...

Harry podał mu inhalator i posadził go na kanapie. 

— Oddech. Wydech, wdech, wydech, wdech. Spokojnie, tak? Pamiętaj co ci mówiłem. Spokojnie. Uspokój...

Louis chciał go słuchać, bardzo chciał go słuchać. Robił wdechy i wydechy, chciał uspokoić drżenie rąk, ale nie szło mu to. Dopiero po dobrych trzydziestu minutach, uspokoił się na tyle, że mógł rozmawiać. Jego siostry były w niemałym szoku. 

— Dlaczego?

— Miała chore serce, dostała atak i... Pogotowie przyjechało zbyt późno. Gdyby byli pięć minut wcześniej... Uratowaliby ją. Pochowaliśmy ją tutaj, w Londynie. 

Louis zamilkł. Opanował drżenie rąk i chwycił Harry'ego, który przyciągnął go automatycznie do siebie. Szatyn przymknął oczy. 

— Wiem, że pytałem, ale czy... Czy Louis ma tutaj dobrze? Chciałbym zabrać, jeżeli Louis będzie chciał, na weekend. Do...

— Nie, nie, nie! Ja n-nie jadę nigdzie! Nie ma mowy! 

Harry uśmiechnął się do niego, kiedy wzmocnił uścisk. 

— Sądzę, że na razie nie ma takiej opcji. Louis miał źle dobrane leki przez lekarzy, do których zapisała go jego ciotka. Zaufał tylko mi i domownikom. Nie sądzę, że takie przemieszczenie w trakcie terapii, przyniesie dobre skutki. 

— Louis jest dorosły, jest moim synem i...

— I w chwili obecnej jestem jego opiekunem prawnym. W chwili śmierci jego matki, która podejmowała za niego decyzję, jego ciotka dostała tam przywilej. Ona się go wypadła i moja matka, właścicielka tego domu oraz schroniska dla młodzieży, sądownie i bardzo szybko, mi dała tą rolę. Jestem również jego psychologiem, więc nie ma pan tutaj nic do gadania. 

Lose yourself → larry ✔Where stories live. Discover now