pain 68

266 17 0
                                    

27 stycznia, 8:09 am 

Harry siedział już w szpitalu, przy łóżku Louis'a. Stawił się przed ósmą i cierpliwie czekał aż doba odwiedzin się zacznie. Równo o ósmej wparował do sali. I tak siedział już od prawie dziesięciu minut. Czekał na pielęgniarki. Chciał się czegoś nowego dowiedzieć. Chciał jakieś odpowiedzi, która go uspokoi na tyle, że będzie w stanie przeżyć ten dzień. Już miał dość, a to był przecież początek, ledwo po ósmej. 

— Dzień dobry, pani Styles. 

Obrócił się gwałtownie i spojrzał na lekarza, który podszedł do łóżka i chwycił kartę pacjenta. 

— Kiedy będziecie go wybudzać?

— Myślę, że jutro. Jeżeli wyniki krwi wyjdą dobre. Jego stan nie był na tyle poważny, aby trzymać go dłużej w tym stanie. 

Harry odetchnął z ulgą. To była jedyna dobra wiadomość. 

— Kiedy będą robione badania?

— Dzisiaj, popołudniu, aby były świeże. Pan Tomlinson miał wiele szczęście, że pan go znalazł tak wcześnie. Tabletki, które zażył dostępne są na receptę i leczą bardzo zaawansowaną schizofrenię. Wie pan, skąd mój je mieć?

— Domyślam się. Zanim trafił do mnie, miał wielu innych lekarzy, którzy przepisywali mu różne leki. Mogłem przeoczyć akurat to pudełko. Nie wiem. Czuję się winny, bo go nie upilnowałem. Nie wiem, co musiało się takiego stać, co pchnęło go w to. 

Lose yourself → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz