24 stycznia, 4:08 am
Rzeczywiście - siedzieli. Louis był nieugięty. Harry zbywał go jakimiś półsłówkami. Wreszcie - po czwartej rano, Harry skapitulował.
— Okay. Możemy porozmawiać o moim problemie. Dziwnie mi z tym, bo to zawsze rozmawiamy o tobie. Nie umiem mówić o sobie.
— Ha! W-wiedziałem, że się poddasz.
Harry szeroko się uśmiechnął, widząc radość chłopaka.
— Jaki jest twój problem?
— Nie umiem sobie poradzić z uczuciami do jednej osoby. Nie wiem, czy to za wcześniej na to, co czuję do tej osoby. Boję się, że mogę zranić i...
— Jeżeli bardzo kochasz tą osobę to jej nie z-zranisz.
— Być może. Mogę zawsze zrobić to nieświadomie, skarbie. Mogę źle dobrać słowa, mogę zrobić coś, co po prostu zrani, a ja nie chcę, aby płakał z mojego powodu.
Dotknął jego policzka i lekko go pogładził.
— Nie wiem, czy ktoś ci wspominał, ale byłem kiedyś w toksycznym związku. Myślałem, że kocham tą dziewczynę, ale teraz doszedłem do wniosku, że starałem się ukryć to, że jestem gejem. Chciałem to z siebie wyprzeć przez co raniłem siebie, ją i wszystkich dookoła. Byłem niezłym dupkiem. Nie chcę tego powtórzyć.
— A-ale przecież kochasz...
— Bo kocham. Zawsze mogę go zranić przez przypadek. Tego nie chcę. Jest zbyt delikatny i wrażliwy. Serce mnie boli, kiedy wiem, że myśli o sobie inaczej.
YOU ARE READING
Lose yourself → larry ✔
FanfictionLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020