24 styczeń, 6:07 am
Louis nie wiedział, czy bardziej bolało go serce, czy świadomość, że Harry znalazł sobie kogoś, kogo pokochał. Starał się nie płakać, być silnym. Nie chciał się mazać. Nie był ciotą.
— Ta osoba musi mieć szczęście.
Harry spojrzał na niego. Leżeli zbyt długo w ciszy.
— Może.
Louis zerwał się z swojego miejsca, przypominając sobie, że nie powinien tak leżeć na Harry'm. Nie chciał, aby ta osoba, ten chłopak, był o niego zazdrosny. I tak już uważał, że przeszkadzał brunetowi w codziennym życiu. Kiedy on się z nim widzi?
— Hej, a ty gdzie?
— Lepiej mi na łóżku.
Harry przytaknął i chciał go objąć, ale szatyn się odsunął. Westchnął i okrył go kołdrą.
— A ty jak się czujesz? Naprawdę nie chcesz wizyt twojego ojca i rodzeństwa?
— Nie chcę. Było mi dobrze jak ich nie było.
Harry usłyszał tą obojętność. Odpuścił, kładąc się obok. Znowu leżeli w ciszy. Słyszał równy oddech szatyna. Musiał zasnąć albo udawać.
Harry znowu nie zmrużył oka. To go przytłaczało. Nie wiedział, jak miał powiedzieć Louis'owi, to co do niego czuje. Wiedział, że był delikatny i nie chciał rzucać do na głęboką wodę.
Louis za to myślał, co zrobić, aby pozbyć się tego uczucia. Nie mógł przecież kochać kogoś, kto już kogoś ma. To nie było poważne. To było nienormalne.
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
Lose yourself → larry ✔
FanfictionLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020