pain 63

273 18 5
                                    

25 stycznia, 2:30 pm 

Harry wrócił nadzwyczajnie szybko z pracy. Czuł lekką obawę. Louis nie odpisywał mu od paru godzin. Zawsze wymieniali wiadomości, nawet jak nie miał Louis humoru. Dzisiaj była cisza, co zmartwiło bruneta. Od razu poszedł do góry i skierował się do pokoju. Otworzył drzwi i nie zauważył go w pokoju. 

Drzwi od łazienki były lekko uchylone, przez co zwróciły uwagę jego uwagę. Podszedł do nich i otworzył je na szeroko. Zmarł, widząc Louis'a na podłodze. 

— Louis? 

Uklęknął i lekko go potrząsnął. 

— Louis, do cholery! 

Szarpnął nim mocniej i z kieszeni bluzy wypadło puste, szklane opakowanie tabletek. Drążą ręką Harry je chwycił. Odgarnął włosy chłopaka z twarz i poklepał jego policzek. 

— Louis, skarbie. Louis! 

Nic nie pomagało. Chwycił szybko telefon. 

— Zayn! Kurwa! Zayn! Chodź tutaj! Niall! Liam! 

Wybrał numer na pogotowie i pomimo cisnących się łez pod powiekami, starał się nie płakać. Musiał zachować zimą krew. 

— Co się... O cholera jasna! 

Spojrzał na Niall'a, który klęknął przy nim. Sprawdził jego tętno i rozmawiał z panią, która odebrała telefon. Podał adres, powiedział co się stało, że miał tą buteleczkę z lekiem. Pogotowie miało być za dziesięć minut. Położył telefon na podłodze i złapał dłoń Louis'a. 

— Ja... Niall... Idź na dół, oni niedługo powinni przyjechać. 

Lose yourself → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz