5 stycznia, 11:29 am
Siedzieli na łóżku. Louis nadal zachwycał się gitarę. Grał różne akordy, które Harry zapisywał. Tworzyli swoją własną melodię. Tylko dla nich. Louis uwielbiał takie dni. Był tylko on i Harry.
— Louis?
Nic mu nie odpowiedział. Już od paru minut szatyn siedział i wpatrywał się w ścianę.
— Hej, Louis.
— Hmm?
— Co powiesz na wieczór filmowy ze wszystkimi?
Zaprzeczył ruchem głowy.
— Dlaczego?
Louis zacisnął usta w cienką linię. Zaczynał się denerwować.
— Przecież nic się nie stanie. Pooglądamy razem filmy, porozmawiamy. Co ci szkodzi?
Siedzieli kilka minut w ciszy. Louis już zdążył pomyśleć o najgorszych rzeczach, które mogłyby by się mu przytrafić. Czuł pieczenie pod powiekami. Było mu źle.
— Nie potrafię, Harry. Boję się. Nie chcę.
— Czego się obawiasz? Mogę ci z tym pomóc.
— Nie. To nie najlepszy pomysł. Chcę poradzić sobie z tym sam.
— Wiesz, że możesz do mnie przyjść, powiedzieć, porozmawiać?
— Wiem, Harry. Czy... Czy mógłbyś wyjść? Chciałbym by-być sa-sam.
Harry zaskoczony jego prośbą, wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Louis doskoczył do drzwi, zakluczając je kluczem. Osunął się po nich w dół i ukrył twarz w dłoniach. Był wystarczająco silny, aby iść z do sklepu oraz na to, aby przebywać na otwartej przestrzeni w jadalni bądź w salonie. Miał kilka wyjść, aby uciec. W sali kinowej było tylko jedno. Wiedział też, że zranił Harry'ego, ale chciał być sam. Posłuchać ciszy. Zamknął oczu i przycisnął do siebie gitarę. Nie zasługiwał na nią. Pierwsze łzy spływały mu po policzkach. Czuł się winny.
CZYTASZ
Lose yourself → larry ✔
FanfictionLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020