28 stycznia, 4:16 pm
Harry tego dnia, mimo wczesnej pobudki, tryskał energią i gdyby mógł - skakałby do sufitu. Usiadł przy łóżku i cierpliwie czekał na lekarza.
— Otwórz oczy, pomożemy ci. Pomogę ci. Wszystko będzie dobrze.
Drzwi się otworzyły i do środka wszedł lekarz. Harry wstał z krzesełka.
— Teraz będę musiał cię wyprosić.
Harry kiwnął głową i wyszedł na korytarz. Był kłębkiem nerwów, a zarazem szczęścia. Na korytarzu spotkał akurat całą czwórkę. Mery niestety nie przychodziła do szpitala. Pięć osób wokół Louis'a to i tak był już tłum.
— Będą go wybudzać!
Anne uśmiechnęła się do niego i przytuliła. Zayn, Niall i Liam bardzo się ucieszyli. Chcieli, aby Harry i Louis ponownie byli szczęśliwi, mając siebie.
Musieli trochę poczekać. Harry chciał już zacząć panikować, ale w tym samym czasie drzwi od sali się otworzyły i wyszedł z nich lekarz. Poprawił swój fartuch i spojrzał na bruneta.
— Zapraszam do sali.
Harry w podskokach ruszył, o mało co się nie przewalając, ale tym się nie przejął. Wparował do środka, patrząc na Louis'a. Jego oczy były otwarte, wyglądał na zdezorientowanego.
— Louis?! Jezu Chryste, kochanie! Louis, na litość boską, nie strasz mnie tak więcej!
Brunet pojawił się natychmiast przy łóżku i chwycił dłoń szatyna.
— Organizm pana Tomlinson'a nadal jest osłabiony. Proszę nie męczyć pacjenta.
JE LEEST
Lose yourself → larry ✔
FanfictieLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020