18 styczeń, 1:00 pm
Po tej całej akcji, Robin wyniósł się z domu. Anne przepraszała go, spędzała z nim każdą chwilę, jaką tylko mogła. Louis był dla niej jak kolejny syn. Był cudownym chłopakiem. Trochę zgubionym i zniszczonym, ale nadal cudownym.
— Wybacz mi, Louis. Nie wiedziałam, że on okaże się takim dupkiem.
— Okay.
— Nie okay, Louis. Zrobiłeś sobie krzywdę. Wybacz mi, proszę. Wybacz mi.
— To... Nie twoja w-wina.
Anne delikatnie się uśmiechnęła i mocno go przytuliła. Uważana na jego poranione ręce. Czuła się winna. To przez jej (prawie byłego) męża, Louis zrobił sobie krzywdę.
— Mogę coś dla ciebie zrobić?
Louis zaprzeczył. Nie chciał wyganiać kobiety, ale chciał zostać sam.
— Chciałbyś coś do jedzenia? Herbatę? Albo może soku? Kanapki? Może... Zamówimy dzisiaj pizzę? Znajdą się też jakieś ciastka, a może... Może chciałbyś wybrać się na zakupy, a potem na zakupy?
— Ja...
— Ubierz się ciepło! Widzimy się w garażu!
Kobieta wybiegła z pokoju, jakby nie chciała usłyszeć odmowy Louis'a. Szatyn westchnął i przebrał się w cieplejsze ubrania. Zszedł na dół i ubrał kurtkę, buty oraz czapkę. Kobieta siedziała w samochodzie. Był w szoku, ale nie protestował. Chciał mieć od niej spokój. Jedynym wyjście było danie jej wolnej ręki.
Dał jej tą wolną ręką - wrócili obładowani zakupami jak tylko się dało. Anne oszalała i za wszelką cenę chciała odkupić sobie winy. Dosłownie odkupić.
Harry jedynie stał w progu i obserwował ich, jak Anne pokazywała ubrania, które kupiła do Louis'a, a on... On po prostu siedział z naburmuszoną miną obok niej.
YOU ARE READING
Lose yourself → larry ✔
FanfictionLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020