pain 36

280 19 0
                                    


6 stycznia, 4:57 am

Pierwszy dzień, kiedy Louis zajmował się małą Rose. Był taki szczęśliwy. Dziewczyna zasnęła wczorajszego dnia zasnęła bez problemu, ale zrobiła mu pobudkę nad ranem. Jakby Louis musiał przyznać - nie spał już od drugiej, spał może dwie godziny, ale był wypoczęty.

Rose wpatrywała się w niego, a on w nią. Bał się do niej odezwać. Harry spał po drugiej stronie łóżka. Wziął kocyk, butelkę i ostrożnie ruszył na dół, do kuchni. Mała słodka - tak nazwał ją Lou - była głodna i Louis zdawał sobie z tego sprawę. Zrobił jej szybko mleko, a potem usiadł na kanapie. Nakarmił ją i zasnęła. Westchnął i odstawił butelkę na stolik. Próbował ją odbić, ale się nie udało. Ułożył się wygodnie i spojrzał na dziecko. Piękna - to przechodziło mu przez myśl. 

Może Louis chciałby (bardzo) własne dziecko. Być jego rodzicem, schronieniem i pomocną dłonią. Patrzeć na to, jak dorasta. Doradzać mu, chodzić razem na zakupy, wywoływać uśmiech na jej albo jego twarzy. 

Jestem beznadziejny, pomyślał i poczuł pierwsze łzy na policzkach. Szybko je otarł, jak usłyszał kroki na schodach, a potem do salony wpadł Harry niczym burza. Odetchnął z ulgą, patrząc na Louis'a i Rose w jego ramionach. 

— Myślałem, że coś się stało. Nie było cię w łóżku ani Rose i...

Louis przytaknął głową. Wiedział, że Harry mu nie ufał. 

Poczuł ten nieprzyjemny uścisk na sercu i podniósł się, uważając na małą słodką. Oddał ją Harry'emu, który ze zdziwieniem patrzył na Louis'a. Szedł na górę i może po drodze na nowo się rozpłakał. Zamknął się w pokoju, który należał go Harry'ego. Czuł się tam dziwnie bezpiecznie. 

Wszystko znowu na nowo zaczęło się sypać, a on musiał być chociaż silny dla Rose, na ten tydzień. 

Lose yourself → larry ✔Where stories live. Discover now