1 stycznia, 10:57 pm
Harry wpatrywał się w Louis'a, który był przyczepiony do niego jak miś koala do drzewa. Nie mógł się ruszyć o minimetr, bo szatyn miał bardzo płytki sen. Chwycił jego ręce i oglądnął przedramię, nadgarstki i ramiona. Dlaczego nie zauważył wcześniej tych bladoróżowych kresek? Nie chciał wierzyć, że miał je tylko na rękach. Po jakimś czasie Louis przebudził się i przyłapał Harry'ego, który patrzył na jego blizny. Wyrwał się z jego uchwytu i odsunął się na drugą stronę łóżka.
— Przepraszam. Chciałem... Nawet nie wiem, co chciałem. Przepraszam, ja...
Louis kiwnął głową, ponownie się do niego przytulając. Nic nie powiedział i Harry czuł jak bardzo zjebał. Leżeli tak przytuleni aż w końcu Louis podniósł się na łokciach.
— Próbowałem cztery razy. Za każdym razem nie udane.
Powiedział to tak obojętnie, że Harry'ego przeszły ciarki. Jego wzrok błądził po pokoju, a potem trafił na Harry'ego.
— Pierwszy raz jak miałem piętnaście lat, potem krótko po tym drugi raz. Trzeci raz spróbowałem, kiedy... On mnie dotykał. A czwarty stosunkowo niedawno.
I co jak co, ale obojętny i wyprany z emocji głos przerażał Styles'a jak tylko się dało. Jego oczy, mimo że te same, nie wykazywały żadnych emocji. Były puste, bez żadnych emocji. Nie chciał takiego Louis'a. Chciał znowu, nawet smutnego, ale pokazywał emocje.
YOU ARE READING
Lose yourself → larry ✔
FanfictionLudzie to złe istoty. Ranią nas, nienawidzą nas. My nienawidzi samych siebie. To pcha nas w otchłań, z której nie ma wyjścia. Trzeba być silnym, inaczej wpadamy w ręce śmierci. zaczęte: 15.04.2020 opublikowane: 01.07.2020 zakończone: 31.08.2020