Rozdział 71.

508 67 4
                                    

Allyson

- Długo jeszcze?- szliśmy już jakąś godzinę. Ta droga nie była przejezdna, więc musieliśmy porzucić auta i iść na pieszo.

- Trzeba było nie iść- odparł zgryźliwie brat Kate.

- Nie mówię, że nie chcę iść, tylko pytam jak długo, a to różnica, nie uważasz ?- uśmiechnęłam się słodko i  fałszywie.

Kurde, niech Julie wraca, bo Aiden stał się tak wypruty z emocji, że jest nie do zniesienia- pomyślałam.

Coraz bardziej działał mi na nerwy i przyznam, że teraz współczuje Julie, i samej sobie, że się za nim uganiałam.

Nie widząc innych fajnych facetów wokół- spojrzałam na Lucka.
Przez ostatnie dni, kiedy to wszyscy stali się wrakami samych siebie, to właśnie on podtrzymywał mnie na duchu, choć wiedział, że mam bardzo trudny charakter.

Chłopak spojrzał w moim kierunku, widocznie czując na sobie mój wzrok. Uśmiechnął się. Miał bardzo ładny uśmiech. Coraz bardziej mi się podobał, ten uśmieszek seksownego, zadziornego modela.

- Jesteśmy niedaleko. Jeszcze jakieś 80 metrów drogi.

Nareszcie- pomyślałam.

Julie Back szykuj się, bo wracasz z nami! I nie myśl, że ci się upiecze za to co zrobiłaś- pomyślałam.

------------------------------------------------------------

Julie

- Przestańcie...proszę...mam dość.....

I zrobiłam wtedy cholernie głupią rzecz na jaką było mnie stać.

Na drżących nogach, wstałam i.....

....rzuciłam się do ucieczki.

Tak! Brawo za kreatywność !

Ominęłam Hadriana, i Elyrie. Żniwiarze stojący w tyle, próbowali mnie złapać, ale bezskutecznie, bo, gdy myślałam, że nie mam siły, nagle nabrałam szybkości. Rozwijała się ona z każdym kolejnym susem. Niewiarygodne! Otoczenie rozmyło się pod wpływem szybkości.

Jednak wybrałam zły kierunek, bo biegłam wzdłuż skarpy, co oczywiście nie było odpowiednim posunięciem.

Głupia! Mogłaś biec jak najdalej od otchłani! -pomyślałam.

Usłyszałam za sobą kroki. Obróciłam się. Za mną poruszało się dziesięciu Żniwiarzy.

- Teraz możecie ją załatwić!- usłyszałam krzyk "brata". Był wściekły. I to mało powiedziane.

Powoli kończyły mi się siły. Zwalniałam, a Żniwiarze byli coraz bliżej.

Dostrzegłam coś bardzo dziwnego...coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam....

Nie wiem, czy to pod wpływem adrenaliny, czy jestem, aż tak naelektryzowana...

....ale z moich dłoni zaczęły się prószyć iskierki. Widok był zapierający dech, ale jednocześnie przerażał mnie.

W moich żyłach wrzała krew. Cała buzowałam. Nigdy nie czułam owego stanu. Nigdy, aż do teraz..

Nieoczekiwanie obróciłam się i zrobiłam gest, który kojarzył mi się z kreskówek.

Może zadziała!

Może....w innym wypadku, wyśmieje sama siebie, za ten pomysł.

Odwróciłam się i przystanęłam. Zdezorientowani Żniwiarze podbiegli i stanęli przede mną w pozycji bojowej. Otoczyli mnie. Ich charakterystyczne przedmioty lśniły w dłoniach.

Uniosłam ręce przed siebie.

Nie myliłam się!

Jednak lekcje fizyki i filmy przydały się. I to w takim momencie!

Z dłoni wyleciały mi strumienie energii. Iskierki złączyły się w ciągi naelektryzowanych smug. Unosiły się w powietrzu, tworząc dla mnie prowizoryczną tarczę.

Niemożliwe....

I to był koniec. Energia się skończyła. Nie miałam już więcej broni. Została mi moja nieudolna walka wręcz.

Ale....

Nie miałam z kim walczyć....

Żniwiarze leżeli na ziemi.

Załatwiłam ich! Niewiarygodne...- pokręciłam głową w zadumie.

Mój entuzjazm nie trwał długo, ponieważ zbliżał się Hadrian, ze swoimi " służącymi". Jego twarz skrywała mieszaninę podziwu, szoku...i strachu?

Musiałam uciekać.

Załatwiłam wojowników, ale z nim będzie dużo gorzej. Ponadto ma przy sobie poplecznice. A ich wyjątkowo najmocniej nie cierpię.

-------------------------------------------























Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz