Rozdział 23.

968 86 4
                                    

Mecz miał się odbyć za godzinę. Wpakowałam do torby strój sportowy, obuwie, napój izotoniczny i wyszłam z domu. Autem odjechałam z podjazdu i ruszyłam w kierunku miejsca zawodów.

Po niespełna 15 minutach byłam pod szkołą. Boisko szkolne znajdowało się  na tyłach szkoły. Była to sztuczna murawa z wielkimi trybunami, oświetlonymi reflektorami. Gromadziło się już całkiem sporo osób.

Poszłam do szatni się przebrać. Moja drużyna właśnie była w trakcie szykowania się. Kate wbiegła do szatni kilka sekund po mnie. Wyglądała olśniewająco w kucyku i naszym szkolnym stroju. Składał się on z granatowych szortów i białej koszulki z granatowym herbem szkoły. Nie był zły. Powiem wręcz przeciwnie. Podobał mi się, chociaż dla mnie mógłby mieć delikatnie dłuższe spodenki. W gruncie rzeczy leżał idealnie, jak gdyby szyty na miarę.

Przebrałyśmy się i ruszyłyśmy na rozgrzewkę. Dostrzegłam na trybunach znajome twarze. Camille, Will, Nick i Aiden. Przyszedł nawet Lucas. Przyglądali nam się z górnych siedzeń. Cam pomachała nam. Natomiast chłopaki zagwizdali widząc piłkarki w kusych spodenkach z odkrytymi nogami.

Na murawę wszedł pan Mayers z obstawą w postaci lekarza. Profesjonalnie.

- Dziewczęta, dobrze się rozgrzejcie. Nie chcę kontuzji. W tym roku mamy szansę na zwycięstwo. Mamy nowe ogniki w drużynie, więc będzie dobrze. Liczę na was, ale wiem, że wy same liczycie na siebie. Widziałem waszą grę i wiem co mówię. Bądźcie świadome swojej gry! White Ice do boju!

Tak! Tak właśnie nazywała się nasza drużyna! Śmiesznie, prawda? No bo, kto wpadł na pomysł nazwania teamu zawodniczek "biały lód...

- Trenerze?-  nie wysoka brunetka podniosła rękę.

- Tak, Carson?

- Jak gramy ? Wchodzi stary skład czy coś zmieniamy?

- Zostajemy w starym składzie, ale jak pewnie zauważyłyście, nie ma z nami Allyson. Za nią wejdzie Juliane.

Po szkole już obeszła nowina, że Allyson Monroe została zdegradowana ze szkolnej drużyny.
Dziwne, ale miałam wrażenie, że dziewczyny z drużyny są z tego faktu zadowolone.

- Deris, opaska- podał Kate opaskę kapitana. Cieszyłam się z takiego kapitana.

- Dzięki, trenerze -widać było po niej, że jej zależy- Dobra dziewczyny trzeba to wygrać!

Sędzia ogłosił początek meczu.
Ustawiłam się na swojej pozycji, którą ustaliliśmy na treningu Przeciwna drużyna jako goście zaczynała mecz.

Muszę przyznać, że zaczynały od razu mocno. Nie wiem kiedy a już przedarły się do pola karnego, jednak chybiły. Piłka poleciała za siatkę.

Wykorzystałyśmy to, że jeszcze nie zdążyły wrócić i szybko ruszyłyśmy pod ich pole karne. Zatrzymały naszą ofensywę. Grace nie zdołała odebrać piłki i drużyna Easton zdobyła dla swojej drużyny gola, po pięknym dośrodkowaniu.

Przegrywałyśmy 1-0.

Minęła pierwsza połowa a my dalej miałyśmy stratę do rywalek.

W szatni pan Mayers wyglądał na spokojnego, zupełnie tak jakbyśmy właśnie nie było o krok dalej od mistrzostwa. A byłyśmy.

- Dziewczęta, grajcie tak dalej. Zmęczcie je. Walczcie! A wygrana będzie nasza! Nie poddawajcie się, jasne?  White Ice!- widać było, że wierzy w nas i jest bardzo entuzjastycznie nastawiony. Nie sprawiał nawet wrażenia zdenerwowanego.

Powtórzyłyśmy za nim nasz charakterystyczny okrzyk. Wykrzyknęłyśmy chórem.

- White Ice !

Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz