Rozdział 6.

1K 122 0
                                    

Odpłynęłam. Czy tak wygląda koniec? Czy umarłam? Nie czułam nic. Pustka.

Byłam taka lekka, taka senna. Jak bezwiedne piórko.

Uchyliłam lekko powieki. Dostrzegłam korony drzew nad sobą. Bolała mnie głowa. Odruchowo jej dotknęłam. Poczułam coś mokrego. Deszcz? Spojrzałam na palce. Dostrzegłam krew...

Cholera jasna...

Byłam w parku. Pamiętam migawki... Szłam ze szkoły.. Ktoś mnie śledził...Ten ktoś miał...Miecz!...Biegłam...Uciekałam..A później nic. Musiałam znów zemdleć.

Spróbowałam się podnieść. Usłyszałam krzyki. Zamarłam, bo w moim kierunku biegł Aiden, Will, Nick i chłopak którego poznałam na francuskim, Lucas. Ich grymasy twarzy zdradzały kolejno szał i złość.

Na mnie? Chodziło o mnie? Nic przecież nie...

Ku mojemu zdziwieniu pierwszy podszedł do mnie Aiden. Kucnął.

-Wszystko w porządku. Coś cię boli?

-Tak, głowa. I chyba nadwyrężyłam kostkę. Potknęłam się gdy... gdy biegłam.

-Biegłaś? Ze szkoły ? I to jeszcze prze ten las?- zapytał wstrząśnięty.

-T..Tak. Ktoś za mną szedł.

Odezwał się Will:

- Pamiętasz coś?

-Niewiele. Pamiętam, że ten mężczyzna ubrany był cały na czarno i w ręku trzymał przedmiot przypominający miecz. Pewnie weźmiecie mnie za kompletną wariatkę.

-Nie jesteś wariatką- powiedział Lucas, po czym krzepiąco się uśmiechnął.

- Tylko tyle?- drążył Aiden- Pamiętasz może co mówił? Twarz? Cokolwiek?

Stawał się coraz bardziej rozdrażniony. Wkurzyło mnie to. Jakim prawem obwinia mnie o to, że prawdopodobnie o mało nie zostałam napadnięta.

- Nie pamiętam nic więcej! Jakiś koleś mnie śledził,a ty robisz sobie przesłuchanie. To nie moja wina! Nic nie zrobiłam! Nie mam wpływu na to, że jakiś szurnięty typ chciał mnie okraść albo nawet zgwałcić!- łzy napłynęły mi do oczu.

Ten dzień nie może chyba być jeszcze gorszy.

Twarz chłopaka złagodniała. Razem z Willem i Lucasem odszedł na bok i szeptem coś do nich powiedział. Potaknęli głowami. Zauważyłam że oddalają się razem z Nickiem. Pomachali mi po czym udali się do czarnego Audi. Dopiero teraz zauważyłam go stojącego przed bramą parku.

-Gdzie oni idą? -zapytałam przerażona. Czemu Aiden nie idzie z nimi?

-Muszą załatwić kilka spraw. Nimi się nie przejmuj-odparł.

Ku mojemu zdziwieniu podał mi dłoń i pomógł wstać. Nadal byłam słaba, lecz jego ciepły i mocny uścisk trzymał mnie w pionie.

-Chodź, odprowadzę cię do domu.

Nie mogę uwierzyć, że chłopak który w stołówce nie mógł na mnie patrzeć i wyszedł z niej, teraz pomaga mi i jeszcze na dodatek proponuje ( Nie! ), stwierdza, że odprowadzi mnie do domu.












Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz