Rozdział 3.

1.3K 130 7
                                    

Szkoła Ashton Hills znajdowała się kilka ulic dalej. Poszłam na skróty, tak jak poleciła mi wcześniej babcia. Przez niewielki park.

Po około 15 minutach stałam przed wielkim budynkiem. Szkoła była ogromna. Na dziedzińcu roiło się od uczniów. Z każdej strony przybywało ich grupkami. Czułam się jak na premierze nowej kolekcji Korsa.

Babcia dostarczyła mi wcześniej plan zajęć. Miałam mieć wychowanie fizyczne. Tak! Lepiej dzień nie mógł się zacząć. Kocham sport. Dzięki niemu zapominam o problemach. Odpręża mnie.

Spojrzałam na zegarek. Pięć minut do rozpoczęcia lekcji.

W pewnym momencie gdy szłam w stronę wejścia głównego, jakaś dziewczyna, szturchnęła mnie po czym odwróciła się i szepnęła "suka".

Ha. Nie do wiary. Wpadła na mnie i bezczelnie mnie obraża.

Nie wiedziałam gdzie jest sala gimnastyczna, nie chciałam się spóźnić, więc zapytałam o drogę przechodzącą obok mnie dziewczynę.

-Przepraszam, nie wiesz może gdzie jest sala gimnastyczna?

-Prosto i na lewo.-uśmiechnęła się serdecznie. Była bardzo ładna. Miała długie brązowe włosy i duże sarnie oczy.

Podziękowałam, po czym odeszłam w poszukiwaniu.

-----------------------------------------------------

Nieco spóźniona wpadłam do sali. Uczniowie byli w trakcie rozgrzewki. Kiedy weszłam przerwali i z ciekawością mi się przyglądali. Po chwili usłyszałam podniesiony męski głos.

- A kogo my tu mamy? Black, prawda? Spóźniłaś się moja droga! Wychowanie fizyczne zaczęło się- spojrzał na zegarek- jakieś dwie minuty temu.

-Prze...Przepraszam. Jestem nowa i nie mogłam znaleźć sali -wydukałam. Wśród uczniów dostrzegłam dziewczynę która mi pomogła. Uśmiechnęłam się. Ona chyba mnie nie zauważyła, bo pogrążona była w rozmowie.

-Na co jeszcze czekasz. Leć się przebrać! Nikt na ciebie nie będzie czekał.-powiedział  widocznie zirytowany- Na korytarzu, na prawo jest szatnia. Leć.

Ufff..

-Oczywiście. Przepraszam.- Czym prędzej wybiegłam się przebrać.

Na korytarzu szkolnym jak i w samej szatni było cicho. Słychać było jedynie dźwięk działającego wentylatora. W milczeniu przebrałam się w krótkie szorty, top oraz narzuconą na niego koszulkę do biegania.

Udałam się z powrotem do sali. Idąc korytarzem miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.

Ni stąd ni zowąd usłyszałam niemy szept.

Julie... Chodź..Do...Nas

Zamarłam.

Wojowniczko...

Co? Że co? Wojowniczka? Ja?

Oniemiałam.

Szłam dalej. 

Julie! Przestań ! Wariujesz!-zbeształam się w myślach.

Nagle zza winkla wyszła postać ubrana na czarno. Nie widziałam twarzy, ponieważ  przysłonił ją kaptur. W ręku trzymała miecz. Miecz?!

Koleś chyba pomylił miejsca. Z takim strojem to do teatru.

-Ee przepraszam..Pewnie szukasz sali teatralnej...Jestem nowa więc ci nie pomogę- oznajmiłam próbując przybrać poważny ton.

Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz