Rozdział 57.

579 68 4
                                    

Aiden

Julie wybiegła z domu, zabrała kluczyki od auta Kate i pojechała w takim stanie.

Nie powinna! Nie może!

Wziąłem kluczyki od swojego auta i ruszyłem w pościg za nią.

- Jedziemy z tobą- oznajmiła Kate w imieniu siebie, swojego chłopaka, Camille i Lucasa.

- Poczekajcie, ja też jadę- krzyknęła za nami Allyson.

- Zostajesz.- stanowczo oznajmiłem.

- Jadę. Zabiję tego skurwiela. Nie jest moim prawdziwym  bratem i bez zastanowienia go zniszczę. Poza tym, w porównaniu do was, wiem gdzie go znaleźć.

Poddałem się, bo po części miała rację. Kto jak kto, ale ona będzie wiedziała o tym najlepiej.

- Wsiadajcie. Nie ma czasu. Inaczej w takim stanie, Julie rozbije się na najbliższym drzewie- sam nie wierzyłem, że powiedziałem to na głos.

Patrzyli na mnie szokującym wzrokiem. Zlekceważyłem to i zakłopotany wsiadłem do auta. Zrobili to samo.

Pędziłem jak szalony. Nie trudziłem się nawet na to, żeby zapiąć pas. Licznik przekraczał dopuszczalną prędkość. Moje sportowe autko, nareszcie pokaże na co go stać. Nie zatrzymywałem się nawet na zakrętach czy rogatkach.

Parę minut później podjechaliśmy pod dom Lucine. To było pierwsze miejsce do którego musieliśmy zajrzeć. Na podjeździe stało auto Kate, którym przyjechała dziewczyna.

Drzwi w mieszkaniu były otwarte na roścież.

Wbiegłem do kuchni. Nikogo nie było, tak samo jak w jadalni.

Pobiegłem na górę. Drzwi od pokoju Julie były zamknięte w porównaniu do reszty pomieszczeń na klucz.

Pchnąłem drzwi. Ani drgnęły. Ponownie naparłem na nie.

- Co jest?- zapytał Will

- Zamknięte. Julie nigdy ich nie zamyka. Ktoś musi być w środku.

- Julie, jesteś tam? Twój samochód stoi na wjeździe, więc na pewno jesteś. Otwórz, proszę cię.- nalegała Kate.

Ani drgnęły. Usłyszałem szmery rozmów.

- Julie, otwórz te cholerne drzwi, albo je wyważę!

------------------------------------------------

Julie

Nie! Nie może tu wejść. On zrobi mu krzywdę. Ma nóż.

- Zamknij się suko, to sobie pójdzie.- przejechał ostrzem po mojej szyi. Bolało jak... !

Poczułam jak strużka krwi spływa mi na dekolt.

Przyparł mnie do łóżka, całując płatek mojego ucha.

Oblech!

Wyrywałam się, gryzłam, kopałam, ale skrępował moje ruchy.

Płakałam.

Trzymał rękę na moich ustach.

Cicho zaśmiał się histerycznym śmiechem. Miał podkrążone źrenice. Był wyraźnie naćpany.

On....on chciał mnie zgwałcić.

To była jego zemsta.

-----------------------------------------------------------

Allyson

- Pierdzielony frajer- zaklęłam- niech go tylko zobaczę na oczy, a osobiście powieszę go za jaja.

Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz