Rozdział 51.

582 66 0
                                    

Allyson

Zachciało mi się zapalić. Po lekcji z tą wredną krową od biologii miałam dość. Potrzebowałam ostrego kopa w płuca. Łazianka była najodpowiedniejszym miejscem w całym budynku. Tylko tam nie było kamer.

Weszłam do toalety i...ja pieprzę...

Jakaś dziewczyna leżała na ziemi. Z głowy leciała jej krew. Wyglądała jak martwa lalka.

Podeszłam do i przewróciłam ją na bok.

To była Julie. Julie Black.

I cholera...To, że za nią nie przepadam nie znaczy, że chcę ją widzieć w taki stanie. Poza tym nie jest taką suką, jak ja oceniłam. Miałam u niej dług, nie mogłam jej tak zostawić. Musiałam coś zrobić.

Wybiegłam do najbliższej sali. Miał tam lekcje nasz trener. Mój "były trener już.

Weszłam bez żadnego "dzień dobry".

- Musi mi pan pomóc. W damskiej toalecie leży Julie Black. Jest nieprzytomna, chyba uderzyła się w głowę.

- Siedźcie tutaj. Nie wychodźcie z sali. Niedługo wrócę.

Wybiegliśmy z sali i pokazałam mu nieprzytomna blondynkę.

Zaklął, co było do niego nie podobne. Zawsze opanowany. Teraz wyglądał na przerażonego.

- Dzwoń od razu na pogotowie.

Sprawdził czy oddycha i puls. Zadzwoniłam po pomoc i podałam adres szkoły. Opisałam całą sytuacje a w odpowiedz otrzymałam zawiadomienie, że karetka jest w drodze.

- Oddycha.- odetchnął- musiała upaść i uderzyć się nieźle w głowę.

Niecałe 5 minut później do toalety wkroczyła dwójka ratowników i zapakowali ranną do karetki. Byłam wstrząśnięta. Nie byłyśmy przyjaciółkami, ale jej widok...nie wiem jak to ująć....było mi jej szkoda. Czułam się fatalnie.

------------------------------------------------------------

Kate

Cholera! Aiden kazał mi ją pilnować. A do czego doszło?! Moją przyjaciółkę znalazła Allyson Monroe w toalecie. Przybiegła do mnie od razu po tym jak karetka zawiozła ją do szpitala. Siedziałam właśnie na stołówce i czekałam na resztę.

-  Wiesz gdzie ją zabrali?

- Tak, do Szpitala Św. Clarissy. Nie chcieli mi nic więcej powiedzieć, bo nie jestem z rodziny. Przyszłam ci powiedzieć, bo nie wiem co robić. Ona wyglądała tak...kuzwa..była blada jak ściana i ledwo oddychała.

- Dzięki Allyson. - ucięłam, bo do naszego stołu szli właśnie chłopcy i Camille.

- Co jest? Gdzie Juls?- zapytała brunetka.

- Miała wypadek. Zawiezli ją do szpitala Św Clarissy.- nic więcej nie musiałam mówić, bo Aiden pierwszy wyleciał z sali w stronę parkingu. Lucas i Will wylecieli za nim.

- Dzięki Allyson, ale musimy jechać. Jeśli chcesz pomóc to kryj nas przed nauczycielami.

- No chyba jesteś chora, że będę tu cały czas siedzieć, kretynko. Jestem jej dłużniczką, i czy ci się to podoba czy nie, jadę z wami.

Spojrzałam na nią pytająco, ale nie było czasu na wyjaśnienia. Musieliśmy jechać.

--------------------------------------------

Dojechałyśmy za chłopakami, którzy równo z nami wyjechali z parkingu szkoły. Musieli pędzić wbrew przepisowi, bo siedzieli już w poczekalni, kiedy my dopiero wpadłyśmy na oddział.

- Co ona tu robi?!- zapytał wściekły Aiden.

- Uparła się, że jest jej to winna.- machnęłam ręką- Wiecie już coś?

- Nie. Nie chcą nic powiedzieć. Nie ma jeszcze jej lekarza.

Aiden z frustracji kopnął krzesło, na co wszyscy się wzdrygnęliśmy.

Will podszedł do niego i chyba go uspokoił, bo usiadł.

- Poczekajcie, zaraz to załatwię- Allyson, podeszła do lady za którą siedziała jakaś pielęgniarka. Rozmawiały cicho. Niespełna parę minut później wróciła.

- Dobra, jest tylko na obserwacji. Z tego co wstępnie wiadomo nic jej nie jest. Uderzyła się w głowę, ale nie ma powikłań.

- Jak ty to...?- zapytał Lucas.

- Ma się znajomości.- ucięła ruda.

Po chwili wyszedł lekarz, który zapytał nas czy jesteśmy z rodziny.

- Tak- oznajmił Aiden.- jesteśmy z rodziny.

- Wszyscy?-zapytał niepewnie.

- Tak- odwarknął Aiden. Położyłam mu rękę na plecach, żeby go uspokoić. Jego złość w niczym nam nie pomoże.

- W takim razie...niedługo będzie mogła wyjść. Nic jej nie jest. Zemdlała od uderzenia w głowę. Zrobiliśmy jej tomografię, ale nic nie wykazała. Jedynie mogłaby troszkę przytyć- uśmiechnął się niepewnie.

Odszedł zostawiając nas z ulgą.  Na szczęście nic jej nie jest.

------------------------------------------

Aiden

Po wypadku Julie minęły 3 dni. Zrobiła sobie wolne od szkoły do końca tygodnia, a my robiliśmy (wbrew jej woli) za jej osobiste niańki.

- Przestańcie się ze mną obchodzić jak z lalką. Nic mi przecież nie jest. Tylko zemdlałam i lekko uderzyłam się w głowę.

- Może gdybyś nam wcześniej powiedziała, że źle się czujesz nie doszło by do tego- warknąłem, choć nie chciałem zabrzmieć tak ostro.

- Aiden!- upomniała mnie siostra.- Daj jej spokój. To moja wina, że jej nie upilnowałam dobrze.

- Zamknijcie się wszyscy.- była wściekła, gdy dowiedziała się, że kazałem Kate ją pilnować.- darowałam wam ten cały cyrk z pilnowaniem mnie, ale nie róbcie ze mnie kaleki. Nic mi nie jest!

- Może jednak trzeba cię pilnować, skoro nawet w łazience robisz sobie krzywdę.- powiedziałem już nieco spokojniej.

- To nie ma sensu. Idę do domu. Nie mam ochoty się z tobą kłócić.

Trzasnęła drzwiami i wyszła. Chciałem za nią pobiec, ale zatrzymała mnie moja siostra.

- Daj jej trochę czasu na ochłonięcie. Dużo przeszła, a ty ją jeszcze dobijasz, głupku.

- A co ja mam powiedzieć?! - podniosłem głos- Przez nią zwariuję! Ona dużo przeszła! Wiem! Ale niech pomyśli o nas czasami !

Poszedłem wściekły na górę zostawiając Kat samą.


















Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz