Rozdział 9

1.1K 117 3
                                    

Kolejne dwa dni upłynęły bez zbędnego niepokoju. Mężczyzna który mnie zaatakował,  nie pojawił się drugi raz choć przyjaciele upewniali mnie, że prędzej czy później koleś "wpadnie". Czy mieli taką pewność? Ja, nie szczególnie...

Aiden unikał mnie w szkole, zresztą jak non stop odkąd tu jestem. Mam wrażenie, że ten chłopak nie może w moim towarzystwie wytrzymać ani sekundy. Starałam się o nim nie myśleć...jednak nie mogłam w nieskończoność..Ten chłopak mimo iż mnie irytował to jednocześnie intrygował.

Sprawy z babcią idą w dobrym kierunku. Choć cały czas pracuje, nie ma jej w domu. Wychodzi, kiedy idę do szkoły, a wraca gdy już prawdopodobnie śpię. Babcia obiecała, że jeśli chcę to może mnie odwozić do szkoły, na co przystałam. Bałam się. To miejsce nieszczególnie mi się podoba. A chociaż wtedy mamy czas żeby normalnie porozmawiać i spędzić ze sobą należyty czas.

Wróciłam po szkole od razu do domu. Dłuższą drogą. Darowałam sobie przejście parkiem.

Zrobiłam obiad. Zostawiłam babci porcję jedzenia, bo pewnie po przyjściu z pracy będzie głodna. Odgrzeje sobie i zje.

Przypomniałam sobie, że prosiła mnie o zrobienie zakupów. Miała jutro wolne, więc chciała upichcić kurczaka. Potrzebowała kilku dodatków i przypraw. W drodze do szkoły widziałam market. 

Odrobiłam lekcje, posprzątałam po sobie naczynia z obiadu i udałam się na zakupy.

-----------------------------------------------

W sklepie panowała miła atmosfera. Odnalazłam potrzebne produkty i podeszłam do kasy. Przywitała mnie sympatyczna dziewczyna. Na oko parę lat starsza ode mnie. Skasowała zakupy po czym podałam jej potrzebną kwotę.

Nie śpieszyłam się z powrotem. Chciałam rozejrzeć się jeszcze po okolicy. Spojrzałam na zegarek. Zaczęło zmierzchać. Czyli nie zostało mi dużo czasu i musiałam się streszczać, jeżeli chciałam bezpiecznie i spokojnie dotrzec, dopóki jest widno.

Przypomniałam sobie słowa bruneta, abym nie wychodziła po zmroku...

Pieprzyć to.. Nie jest moim ojcem.

Od domu dzieliły mnie jeszcze  dwie ulice. Momentalnie zaczęła boleć mnie głowa. Pewnie po tym porannym wstawaniu. Tym bardziej, że późno chodzę spać.

Schyliłam się do rozwiązanej sznurówki. Zawiązałam ją dokładnie, po czym się wyprostowałam.

Na wprost mnie szedł Nick i Lucas. Patrzyli na coś za mną. Obróciłam się. W naszą stronę szedł Will i Aiden.

Wyglądają jak policja patrolująca ulicę- roześmiałam się w duchu.

-Hej chłopaki. Wyglądacie jak jacyś strażnicy.

Chłopaki nie zdążyli nic powiedzieć, bo wtrącił się gniewny głos.

- Mówiłem ci żebyś nie chodziła sama po nocach!

Nocach? Gdzie on widzi noc, do cholery?!

-Nie podnoś na mnie głosu! Musiałam zrobić zakupy..A poza tym nie jesteś do cholery moim ojcem, jasne?

Chłopaki wymienili spojrzenia. W ich oczach czaiło się rozbawienie. Co ich tak śmieszy? Ten kretyn jest...

Nie zdążyłam dokończyć, bo ból głowy nasilił się gwałtownie. Był nie do zniesienia.

Juliane! Julie! Chodź do nas- znowu te głosy... To nie może.. być przypadek

Musiałam wracać do domu zanim chłopaki stwierdzą jaka jestem nienormalna..

Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz