Rozdział 44.

658 76 5
                                    

- Zostaw ją! Co ty jej robisz?!- zawołałam- Zrobisz jej krzywdę, idioto!

Odciągnęłam niebezpiecznego typka od Allyson, który niespełna chwilę temu uderzył ją w twarz, po czym ta z impetem poleciała na ziemię.

Podbiegłam do niej. Na jej zaróżowionych policzkach dostrzegłam ślady łez.

- Coś ci zrobił? Boli cię coś?

Kiwnęła głową przecząco.

- Nie, nic mi nie jest. Zostaw nas samych. Co tu u licha robisz?!

- Jakbyś nie zauważyła, to jest damska toaleta. A ten gościu jest jakiś dziwny- wskazałam na niskiego blondyna z tatuażem na ręce.

- Zamknij mordę!- warknął, po czym uderzył mnie w twarz. Pulsowała, co oznaczało tylko jedno. Zamachnął się, chcąc zadać kolejny cios.

Nie dokończył, bo ktoś wpadł z impetem i złapał go za "szmaty". Uderzył z głuchym plaskiem o kafelki.
- Nie waż się, jeszcze raz podnieść kiedykolwiek ręki na kobietę, frajerze! Utną ci ręce w przy samej dupie!- powiedział barman, z którym rozmawiała Camille.

- Bo co?!- zapytał ze wstrętnym uśmieszkiem. Wyglądał na nieźle sztachniętego.

Barman miał już ruszyć na niego, ale drogę zagrodziła mu moja przyjaciółka:

- Logan, zostaw go. Narobisz sobie problemów.

Jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. Złagodniał.

Logan przeprosił na chwilkę, po czym, wyszedł. Wrócił z dwoma napakowanymi ochroniarzami, którzy złapali damskiego boksera pod pachy i wyprowadzili z klubu.

- Nic wam nie jest, dziewczyny?- zapytał patrząc to na mnie to na siedząca pod ścianą Allyson.

- Nie, ale dziękuję. - spojrzałam na Monroe- a tobie?

- Nie, już nie- widziałam jak walczy ze sobą, po chwili jednak wciągnęła haust powietrza i wydusiła z trudem- Dz..dzięki. Muszę wracać do domu.

- Poczekaj, my też się zbieramy z dziewczynami, odprowadzimy cię.

- Nie, pójdę sama...

- Zamknij się i posłuchaj mnie.

Gdy w tamtej chwili mogła kogoś zabić, zdecydowanie byłabym tą osobą. Osobą, którą Allyson Monroe zabiła samym wzrokiem.

----------------------------------------------

Dziewczyny podpite, prowadziły roztrzęsioną Allyson. Rozmawiały i próbowały rozweselić ją czym kolwiek. Nie dziwie im się, że mają taki dobry kontakt. Chodziły do tej samej drużyny, a kiedyś nawet się przyjaźniły. Niekiedy wydaje mi się, że one muszą naprawdę coś w niej widzieć dobrego skoro rozmawiają jak gdyby nigdy nic. Może Allyson nie była taką jędzą. Może kryje głęboko w sobie, jeszcze jakiś działający neuron.

Cam dogoniła nas, bo długo żegnała się z nowym "przyjacielem". Znam ją już troszkę, i zauważyłam jakie wrażenie zrobił na niej chłopak.

Przyznam, że na mnie także. Bronił kobiety. Zachowywał się szarmancko wobec Cam. Cóż....Prawdziwy dżentelmen z niego.

Ja mam już swojego dżentelmena. I zastanawia mnie właśnie fakt, co on teraz robi, bo tak cholernie za nim tęskniłam.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos.

- To tutaj..dzięki...i na razie.

Wow, szybko chciała się nas pozbyć.

- Nie wyjaśnisz nawet nic?- zapytałam.

Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz