Rozdział 42.

675 76 2
                                    

- Panno Black, pani partner do pracy zaliczeniowej z niewiadomych mi przyczyn zrezygnował z owych zajęć... Przykro mi, bo został już pani tylko tydzień. W takim razie zostaje pani przydzielony nowy partner, a może raczej partnerka. Nie było w szkole jednej z uczennic, dlatego w związku z tym, że obie jesteście bez pary musicie się solidnie zmobilizować i zacząć współpracować.

Zawołał jakąś dziewczynę. Mam nadzieje, że nie będzie to jakaś....

A jednak.

- Panno Monroe, oto pani partnerka.- wskazał na mnie- życzę owocnej pracy.

- Przepraszam, ale..

W tej samej chwili odezwała się Allyson.

- Panie profesorze, czy to konieczne? Nie możemy zmienić się z kimś innym?

- Przykro mi. Każdy już ma swoją parę. Zważywszy na to, że został już tylko tydzień to radzę się skupić, zawziąć i wziąć do roboty.  Powodzenia drogie panie!

Uśmiechnął się i odszedł do innej pary. Zostawił nas same sobie. Dziewczyna patrzyła na mnie zawistnym wzrokiem. Starałam się nie zwracać na nią uwagi.

- Co suk..?

- Daruj sobie- przerwałam jej- Nie mam zamiaru się z tobą użerać. Chce tylko skończyć tą cholerną pracę i zdać semestr. Nie obchodzi mnie czy mnie lubisz, tolerujesz albo masz ochotę zabić, ale proponuję ci abyśmy na ten jeden jedyny tydzień, mogły oddychać tym samym powietrzem i zrobiły to co musimy. Zrozumiem, jeśli twoje ambicje kończą się na umiejętności pomalowania ust szminką. Wtedy z przyjemnością skończę to sama.

Allyson stała przede mną z rozdziawioną miną. W jej oczach widziała...szok? Niedowierzanie? Po chwili jednak te emocje przykryła tafla nienawiści.

- Ostrzegałam cię. Zabrałaś mi go- powiedziała niemal szeptem- on jest mój, a ty go mi ukradłaś...

- Skończ już z tym. Nikogo nie zabrałam. Nie zrobiłabym tego, ale z tego co wiem Aiden nie był zainteresowany i nie byliście razem, więc..chyba to nie zbrodnia. Poza tym czy to powód, żebyś jak jakaś dzikuska się na mnie rzucała?!

- Mylisz się. Wszyscy się mylą. Ja go chyba kocham...a ona mnie. I to ty mnie sprowokowałaś. Gwarantuję ci, że zrobiłabym to kolejny raz.

- Wiesz co? Nie mam teraz czasu na rozmawianie o twoich rozterkach życiowych i tego jak bardzo lubisz się bić, jak na dzicz przystało. Zajmijmy się lepiej naszą pracą, jeśli kiedykolwiek chcemy wyjść z tej szkoły z dobrym świadectwem. A nie mam zamiaru odwalać całej roboty za ciebie.

- Dobra, niech będzie, kretytynko. - westchnęła przeciągle- nie mam zamiaru spieprzyć to tylko dlatego, że będę w parze z jakąś...- spojrzała na mnie- z tobą.

Słyszałam jak po cichu niczym w modlitwie szeptała do siebie " to tylko jeden tydzień, to tylko jeden tydzień, to tylko kilka dni i nie będę jej musiała oglądać z bliska".

Po niespełna 30 minutach, dodam, że bardzo trudnych 30 minutach, współpracy zdołałyśmy coś zacząć odnośnie naszej pracy. Naszym zadaniem było znalezienie odpowiedniego terenu w lesie czy parku i pobranie próbki ziemi do badań. Miałyśmy tam pójść i pobrać ją cztery razy, kiedy panowała całkowicie różna pogoda. Na lekcji zebrałyśmy potrzebne informacje, ogólny zarys całej pracy.

- Trzeba będzie pobrać ziemię do badania. Zrobię to, jeśli....

- W żadnym wypadku! Żebyś później mówiła mi, że odwaliłaś całą robotę za mnie? Śnisz...

- Dobrze, w takim razie pójdziemy tam obie. Pasuje?

Niechętnie przytaknęła.

- Dobra, to spotkajmy się o 18 przy bramie parkowej. Tam będzie odpowiednie miejsce do badania.

Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz