Rozdział 27.

790 80 1
                                    

Od godziny siedzieliśmy z Cam. Opowiadała nam co się wydarzyło.

- Cam..mieliśmy ci powiedzieć.

- Kiedy, kiedy mieliście mi powiedzieć, że chłopak którego... kocham, jest naszym największym zagrożeniem?

- Chcieliśmy cie chronić, was wszystkich.

- Czy tak postępują przyjaciele? Czy ukrywają przed tobą tajemnice, które zniszczą twoje życie? Twoje marzenia? Pragnienia?

Camille po raz kolejny odkąd przyjechaliśmy do niej, rozpłakała się.

Dziewczyna była załamana. Wychodziła z imprezy z Nickiem i w parku zaatakował ich Żniwiarz, wysłannik, który za wszelką cenę chce zniszczyć ostatnią wybrankę Ateny.

- Teraz sobie przypominam, że po drodze... kurde... spotkaliśmy go w parku. Chwilkę rozmawialiśmy, ale potem... potem nie wiem co się działo, bo obudziłam się pod domem. W głowie miałam tylko słowa, które usłyszałam przed tym jak zemdlałam. Liam mówił coś o zadaniu i spełnieniu. Wyleczyłam się, ale w sercu czuję ranę, której chyba do końca życia nie wyleczę.- powiedziała smutnymi, zapłakanymi oczyma.

Było mi żal brunetki. Zakochała się w człowieku, który jest gotów ją....

No właśnie!

Nick nie żyje! A Cam nieoczekiwanie znalazła się pod domem i dzięki bogu żyła! Czemu ją oszczędzili? Czy miał z tym coś wspólnego ten idiota, Liam? Nie sądzę, jednak, że ten pozbawiony skrupułów zabójca może pozwolić sobie na chwilę...no na okazanie jakiegokolwiek uczucia i uratowania Cam.

------------------------------------------------------------

Aiden i Kate odwieźli mnie do domu. Wybiegłam z auta, rzuciłam szybkie "do jutra" i poszłam do domu. Chociaż jutro nie ma szkoły, gdyż jest weekend, mieliśmy spotkać się i omówić sprawę Nicka.
Musieliśmy wymyślić kwestię jego zniknięcia. W prawdzie jego opiekunką była ciotka i to z nią mieliśmy porozmawiać. Ułatwiał nam sprawę fakt, że oni też o wszystkim od dawna wiedzieli.

Jutro miałam mieć trening. Z Aidenem. Nie mogliśmy dalej tego przeciągać. Musiałam wznowić trening.

Poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa i sprawdziłam pocztę. Dostałam wiadomość od anonimowego nadawcy. Otworzyłam ją.

I zamurowało mnie. Łzy napłynęły mi do oczu. Ta wiadomość, na nowo niszczyła mnie od środka. Odkrywała, prawie zagojone już rany. Poczułam ukłucie w sercu.

Julie Black, obserwuję cię. Jeśli myślisz, że ochraniając się rodziną czy przyjaciółmi okażesz się sprytniejsza, to się grubo mylisz. Twoja rodzina zginęła przez ciebie! Przez ciebie, rozumiesz ?! Jednak wiem, kto osobiście miał ten zaszczyt, zadbać o usunięcie twojej rodziny. A Nick Dallas? Uprzedzając twoje zdumienie- Tak, znam chłopaka, bo jak wspomniałem obserwuję cię...bardzo wnikliwie. Bądź tego pewna. Szkoda mi było patrzeć jak umiera, ale wiesz co? Zastanów się, czy aby na pewno warto się ukrywać, a nie lepiej pokazać i oszczędzić wszystkim bólu? Twoja przyjaciółka Sorenso, nieźle oberwała, ale miała szczęście. Ale drugi raz nie popełnię tego samego błędu. Więc, jeśli chcesz wiedzieć więcej będę czekać na boisku szkolnym, o północy, dzisiaj. Bądź SAMA! Jeśli, ktoś przyjdzie z tobą, to obiecuję ci, że nie dotrzesz do domu z powrotem usatysfakcjonowana, aczkolwiek może to być....bolesne w skutkach.

"Twój przyjaciel"

Cholera! To on zabił Nicka i zaatakował Cam? Czy zabił także moich rodziców? Płakałam jak dziecko. Dowiem się kto zabił moją rodzinę. I zniszczę tego kogoś. Obiecałam sobie to i słowa dotrzymam.

Spojrzałam na zegarek. Do spotkania miałam jeszcze 4 godziny. Mogłam się spokojnie zdrzemnąć, umyć i coś zjeść. Miałam obawy, co do spotkania. Nie mogłam jednak powiedzieć o wszystkim przyjaciołom. Za dużo bym narażała.

Przebrałam się w leginsy i wygodną bluzę. Zjadłam i położyłam się na kilka godzin spać. Zasnęłam w mgnieniu oka.

-----------------------------------------------------------

Obudziłam się z krzykiem. Przyśniło mi się, że znajdowałam się w lesie. Pode mną walały się ciała. Moich przyjaciół. Babci. Znajomych ze szkoły. Sąsiadów. Nauczycieli. Wszystkich, z którymi miałam na co dzień styczność. Pieprzony koszmar!

Miałam jeszcze godzinę do wyjścia. Babcia wróciła jak spałam do domu. Nie słyszałam jej, a ona zapewne nie chciała mnie budzić. Byłam jej wdzięczna za to, bo teraz kompletnie bym nie kontaktowała.

Napiłam się trochę kawy. Było po 23, ale jeżeli miałam normalnie funkcjonować, musiałam wypić chociaż łyk na rozbudzenie. Tak też zrobiłam. Bezszelestnie ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Najciszej jak umiałam przekręciłam klucz w zamku i wyszłam dowiedzieć się, kto jest odpowiedzialny za zabicie mojej rodziny i Nicka.






Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz