Rozdział 61.

503 69 7
                                    

Aiden

Zapanowała cisza. Nikt nie był w stanie się odezwać, ale byłem przekonany, że każdy myślał o tym samym.

Życie za życie?! To chore!

- Nie!- odezwałem się pierwszy.

- W takim razie, żegnaj Allyson Monroe!

---------------------------------------

Julie

Nie! Nie pozwolę na to! Ona musi żyć! A tylko ja mogę ją uratować. Jest tylko bezbronną ludzką dziewczyną. O niczym nie wie! Poza tym jak się dowie prawdy to i tak mnie znienawidzi.

- Zgadzam się!

Wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę.

- Zróbmy to.

- Co ty pieprzysz Julie?!- Kate była wyraźnie oburzona moją decyzją.

Spodziewałam się tego. Musiałam coś zrobić, żeby pozwolili mi iść z Liamem. Musieli mnie... znienawidzić! Tak! Musiałam ich zranić...

- Julie....- odezwał się Aiden- nawet o tym nie myśl.. Bo inaczej...

- Co, Aiden? Bo inaczej co?! Ja wiem co...zginie kolejna niewinna osoba. Rozumiesz to? Dociera to do ciebie?!

- Ty zginiesz!

- Prędzej czy później tego nie uniknę....- szepnęłam.

- Zamknij się już i nic nie mów...- krzyknął rozdrażniony.

- Julie, nie rób tego- zaszlochała Cam.

- Zrobię to...bo muszę.

- Pośpieszcie się, bo zostały tylko 3 minuty...o teraz już 2 i pół.- Liam był rozbawiony całą sytuacją. Kretyn!

- Postanowione. Pójdę z tobą.

- Nigdzie nie pójdziesz- warknął mój chłopak.

- Nie ty o tym zadecydujesz.- odwarknęłam.

- Chyba jednak muszę, bo tobie to nie wychodzi. Zachowujesz się jak bezmyślne dziecko.

Zamurowało mnie.

- Zamknij się. Nie ma czasu.

Złapał mnie momentalnie uniemożliwiając jakiśkolwiek ruch.

-Puszczaj mnie- syknęłam.

- Nigdzie..Nie...Pójdziesz- zaakcentował każde słowo z naciskiem.

Walnęłam go, niezbyt mocno w brzuch, ale to i tak wystarczyło. Mogłam wyswobodzić się z jego ramion.

Zrobiłam najgorszą rzecz jakąkolwiek zrobiłam w swoim życiu. Serce mi się krajało, ale musiałam...dla dobra wszystkich.

Wyciągnęłam swoja broń przed siebie, tak, aby nikt nie zdążył do mnie podbiec.

Aiden spojrzał na mnie.

- Julie, co ty  wyprawiasz...Odłóż to do cholery i odejdź od niego- wskazał na naszego" byłego przyjaciela".

- Wypuść Cam, nie ma czasu. Pójdę z tobą, powiedziałam- odezwałam się do Liama.

Nie zwolniłam uchwytu z miecza. Liam natomiast wypuścił roztrzęsioną Camille. Podbiegła do Allyson i rozpoczęła oględziny.

- Julie...- odezwał się Will.

- Co znowu?- odparłam oschle. Może w ten sposób zrozumieją, że nie warto o mnie walczyć.

- Co z tobą do cholery?!

- Gdzie się podziała dawna Julie ?!- krzyczała Kate- Tamta dziewczyna nie poddała by się bez walki, walczyła by, a nie oddawała się na pewną śmierć!

- Może, tak naprawdę tamta Julie była kretynką?- szepnęłam, tak żeby mnie usłyszeli- może udawała twardą, ale wcale nie była taka jaką ją poznaliście?

- Jesteś...ugh...jesteś popieprzona! Obudź się Julie!- nie zaprzestała Kate.

Musiałam ich zniechęcić do siebie. Nie warto było walczyć o taką osobę jak ja. Przynoszącą wiecznie cierpienie. Miałam nadzieję, że tymi słowami zranię ich, choć bardzo tego nie chciałam i łzy szczypały mnie pod powiekami; że wreszcie przejrzą na oczy i dostrzegą, że to się musi skończyć. A skończyć mogę to tylko ja..

...poddając się!

- Może tamta Julie wcale nie była taka dobra...może wcale nie była waszą przyjaciółką...może udawała...i wcale nie kochała....

Łzy poleciały, ale starłam je szybko. Gdyby je dostrzegli, wiedzieliby że kłamię i jestem słaba. Że to nie prawda. Że tak naprawdę kocham ich, a mówienie takich rzeczy boli mnie tak samo jak patrzenie na ich ból, gdy to powiem.

Trzymając broń przed sobą szłam w kierunku wyjścia. Za mną szedł już Liam.

Kate patrzyła w osłupieniu. Will także, przetrzymywał szarpiącego się do mnie Aidena.

- Pozdrówcie Lucine, powiedzcie jej, że ją koch...że była dobra babcią. Na razie.

Z tymi słowami odeszłam.

Zdążyłam jeszcze przekręcić zamek w drzwiach i podstawić ciężką donice umożliwiając otwarcie, choć zdawałam sobie sprawę, że to bez sensu.

Usłyszałam jeszcze głośne krzyki i uderzenia.

To był mój koniec.

Koniec mojego życia. Mojej przygody. Koniec wszystkiego.

Tak bardzo bolały mnie moje własne słowa, aż miałam ochotę wrócić do przyjaciół. Do Aidena. Przytulić go. Powiedzieć, że to nie prawda.

Ale nie mogłam.

Po prostu życie jest na tyle trudne, że trzeba z czasem podjąć nieodpowiedzialną decyzję, ale może właśnie takie decyzje ratują przed tym co nas czeka.

















Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz