Rozdział 25.

812 78 2
                                    

- A więc... Chodzi o Liama. Bo, ja....bo on... on jest kłamcą. Oszukał nas wszystkich.

Aiden wiedział jako jedyny. Nie odezwał się nawet słowem. Nie wiedział, natomiast co JA ukrywałam, nawet przed nim.

Siedzieliśmy w kuchni. Ja, Kate i Aiden. Will miał przyjechać niedługo z Cam i Nickiem. Niecierpliwili się, więc musiałam im powiedzieć.

Kate wyglądała na zdezorientowaną.

- Co masz na myśli?

- Kate, ty nie wiesz...

-Aiden też...

-Nie, on o tym akurat wie.

- On wie, a ja nie ? Dobra.. nie ważne... Mów!

- Ten Żniwiarz Dean on...powiedział mi, że Liam nie jest tym za kogo się podaje. Postanowiłam to sprawdzić. I to okazało się prawdą...Liam...on...jest wysłannikiem Hadesa.

-CO?! JAK TO?! LIAM?! TEN LIAM ?!

Kate była oburzona. Aiden natomiast stał spokojnie.

- Kate, przykro mi, ale tak. Liam cały ten czas kłamał.

- Ja pieprzę...cholerny dupek....

- Aiden, nic nie powiesz? Przecież...

- Spokojnie, wiedziałem o wszystkim. Podczas, gdy ty zgrywałaś bohaterkę i działałaś za naszymi plecami, ja także nie próżnowałem, kotek. Czekałem tylko, aż wreszcie sama nam o tym powiesz.

- Co? A ja? Czy wy kiedykolwiek pomyśleliście o mnie ...i reszcie?

- Siostrzyczko, nie przejmuj się. To nie było nic pewnego.

Nagle drzwi otwarły się z lekkim hukiem. Wszedł Will.

- Hej, gdzie reszta?

- Myślałem, że już tu są. Na imprezie powiedzieli mi, że się zmyli do domu.

- Nie ma ich tutaj. Poczekaj zadzwonię do Nicka.

Aiden wyjął telefon i wybrał numer przyjaciela.

- Nick? Gdzie jesteś? Czek..

- Stary...oni...wiedzą. Liam...on jest wybrańcem Had.... Pilnujcie jej !

- Ej co jest? Co się dzieje? Gdzie jesteś?

- Uważajcie na siebie! On jest mocniejszy niż kiedykolwiek. Wzmógł siły.

- Nick! Gdzie jesteś? Jest z Tobą Camille?

- Tak..ona . Nie wiem ona się nie rusza..on ją otruł..

- Gdzie jesteś do cholery?

- Jesteśmy w parku....

Nie dokończył, bo Den szybko odpowiedział i się rozłączył.

-Już jadę.

Patrzeliśmy na niego w osłupieniu.

- Den, co jest? Gdzie jest Nick? I Camille?

- Żniwiarze, zaatakowali ich.- Przetarł oczy- Ja nie..wiem. Muszę jechać. Oni potrzebują pomocy.

- Jedziemy z tobą!- powiedziałam.

- Nie! Zostajecie we dwie tutaj! Kate, ona nie jest wyszkolona odpowiednio, a my nie wiemy czego się spodziewać!

- Nie będziesz mi mówił co mam robić, jasne? Jadę i tyle! Na co czekamy?- Spojrzałam wyczekująco na reakcję Kate. Wiedziałam, że wybierze rozsądną decyzję.

- Julie ma rację Den..... Sam nie pojedziesz.

- Jest Will....

- I co, naprawdę uważasz, że dacie sobie radę sami?!

Ręką pociągnął się za włosy. Widziałam, że próbuje ukryć złość i irytację.

- Dobra, ale zostajecie w samochodzie i żadnych "ale". Powiedział to, zanim miałam już się sprzeciwić.

Jeszcze zobaczymy.

---------------------------------

Park znajdował się niedaleko mojego domu. Szybko tam dojechaliśmy.  Oczywiście Aidenowi nie udało się nas przekonać o pozostaniu w aucie. Był wściekły, ale w końcu uległ. Weszliśmy przez bramę, ale nie było niczego niepokojącego. Miałam obawy. Z tym parkiem wiązały mnie niemiłe wspomnienia. Na myśl o nim miałam gęsią skórkę.

Rozdzieliliśmy się. Nigdzie nie było naszych przyjaciół. Skręciłam w ściężkę prowadząca na plażę. Kat poszła na lewo, Will na prawo,  natomiast jej brat cofnął się i poszedł wzdłuż płotu, aby okrążyć park.

Szłam ścieżką, wzdłuż zaczynającego się piasku. Zrobiło się chłodno. Miałam na sobie lekką kurteczkę. Szłam tak i wołałam Nicka i Camille. Nie dawali znaku. Przecież w tym parku mieli być, prawda? Fakt faktem nie podał dokładnie gdzie, powiedział tylko, że w parku. Ale poza tym  parkiem nie było innego, więc...

Mało się nie wywaliłam. Sznurówki rozwiązały mi się i teraz plątały wokół kostek. Nachyliłam się, aby doprowadzić je do porządku.

W przeciwnym wypadku rąbnę o ziemię, ale to przecież nic nowego- pomyślałam sfrustrowana.

Zawiązałam buty i już się podnosiłam, kiedy dostrzegłam zarys postaci zmierzającej...a raczej pędzącej w kierunku krzaków. Przyspieszyłam. Może ten człowiek coś widział.

- Halo, proszę pana! Halo! Może pan się na sekundę zatrzymać?

Nie odezwał się tylko odwrócił. Gdy mnie zauważył jeszcze bardziej przyśpieszył i zniknął. Tak. Zniknął. Jak jakiś pieprzony magik.

Potknęłam się o wystający korzeń, cholera, te drogi są coraz bardziej....

Ja pierdziele....

Łzy napłynęły mi do oczu. Chciało mi się wymiotować. Brakowało mi powietrza.

Nie, nie nie! To niemożliwe.

Podeszłam do pobliskich krzaków i zwymiotowałam. Szloch wezbrał się we mnie.

...

...

Nie potknęłam się o korzeń....Pod moimi nogami leżało ciało.

Czym prędzej mimo nudności, ukucnęłam przy moim przyjacielu. Łzy leciały ciurkiem...

-Nick ! Nick! Obudź się...Proszę....Błagam cię...otwórz oczy.

Leżał na plecach. Miał poderznięte gardło. Na brzuchu miał wielką plamę krwi, podobnie jak na udzie. Twarz umazana we krwi wyrażała nicość. Nie dawał znaków życia. Nie oddychał. Nie wyczuwałam tętna. Postanowiłam rozpocząć przywracanie akcji życiowych. Pamiętałam to z lekcji.

Nic. Nie ruszał się. O mój Boże...

Spróbowałam jeszcze raz. Nie mogłam się poddać! To mój przyjaciel. Był dla mnie jak rodzina!

Cholera...dalej nic.

- Nick! Proszę Cię! Nie rób nam tego- zaniosłam się płaczem.

Nagle czyjeś ramiona mnie objęły. Aiden przekazał mnie Kate, która szlochała, patrząc na Nicka. Will stał z boku ze łzami w oczach.

- Nie powinnaś tego widzieć. Kate idźcie do auta. My zajmiemy się jego... ciałem.

- On...on nie żyje. Nick nie żyje.-powtarzałam głucho, doszło do mnie, że mój przyjaciel nie żyje i wszytko wskazywało na to, że został...zabity.

A ja doskonale wiedziałam czyja to sprawka. I nie zostawię tego tak ! Zemszczę się, chociażby od tego miało zależeć moje życie.















Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz