Rozdział 60.

562 76 3
                                    

Aiden

Wbiegłem do domu w momencie, gdy Will atakował jednego ze Żniwiarzy.

- Gdzie reszta?- zapytałem rozglądając się.

- Są na górze, bezpieczni.

Zaatakowałem zabójcę z którym borykał się mój przyjaciel.

- Dzięki, stary. Był strasznie upierdliwy- wskazał na leżącego na ziemi- Nie dotarło do ciebie co mówiłem. Co jest nie jasne w słowach "NIE przyjeżdżaj" ?

- Miałem nadzieję, że będziesz potrzebował mojej pomocy, ale widzę, że doskonale sobie poradziłeś.

- To dopiero początek. Odwróć się!- nakazał.

Do domu weszli kolejni Żniwiarze. Ich miecze błyszczały niczym brylant.

- Gdzie jest wojowniczka?!

- Córa Ateny!

- Dajcie nam ją, a nic nikomu się nie stanie. To tylko jedna osoba. A w przeciwnym wypadku zginą krocie.

Co oni bredzili?!

Podbiegłem do jednego i uderzyłem go w szczękę. Nigdy nie walczyłem bronią. Walka wręcz była moim atutem.

Obok mnie Will walczył z dwoma innymi. Przybywało ich coraz więcej.

Hades nie próżnuje- pomyślałem.

Zabrałem się za kolejnych wysłanników podziemi.

Will został przyparty do ściany. Nie miał jak się bronić. Otoczyli go z każdej strony.

Podbiegłem, aby pomóc przyjacielowi, ale tym razem i ja zostałem wplątany w pułapkę. Otoczyli nas.

Jeden ze Żniwiarzy wytrącił Willowi sztylet. Dostałem od kolejnego w  brzuch. Zgiąłem się nie mogąc złapać tchu. Will został odrzucony na ścianę. Opadł po niej tracąc przytomność.

- Kate!- ryknąłem.

Kate zbiegła na dół i zaatakowała dwóch strażników na raz. Zostało już tylko pięciu. Tylko i aż.

- Zabierz stąd Willa. Dam sobie radę sam!

- Ale..

- Kate, rób co mówię! Zjeżdżaj stąd, już!

Kate wzięła pod pachy chłopaka i w  czasie, gdy ja zająłem czarne postacie, ona dyskretnie się ulotniła.

Walczyłem, choć przyznam, że moje szanse było niewielkie. Pięciu na jednego to nie wróży nic dobrego.

Jednego udało mi się obezwładnić zostało tylko czterech, ale byli bystrzejsi.

Przechytrzyli mnie i teraz z każdej strony stała postać. Nie wiedziałem z której strony atakować. Nie dane mi było o tym myśleć, bo wszyscy na raz ruszyli na mnie.

Czekałem na cud! Albo jakiś szybki pomysł.

Niebawem dwóch z nich padło na ziemię z dziurami w plecach.

Za nimi stała...Julie!

- Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci się za mnie poświęcać. Zadbam sama o siebie.

Trzymała w rękach miniaturowy, ale bardzo ostry miecz.

Ale skąd ona go ma?!

- Co tak patrzysz? To, że nie pokazałam wszystkiego na treningach nie znaczy, że od razu nie wykonuję poleceń. Kate kazała mi go mieć przy sobie. Zawsze.

Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz