- Niczego się nie domyśla- oznajmiła moja przyjaciółka o sarnich oczach, mając nadzieję, że Julie nas nie usłyszy.
- I niech tak pozostanie. O 24.00 dowie się wszystkiego. Będzie zła, ale mam to gdzieś. Nie codziennie kończy się 17 lat. Poza tym, niech dziecinka cieszy się z ostatniego roku młodości- zaśmiałam się. Camille mi zawtórowała.
- Dobra, sprawdzałaś czy wszystko gotowe?
- Tak, chłopaki pilnują wszystkiego. A teraz chodź do niej, bo się skapnie i nasza niespodzianka polegnie w panewkach.
Podeszłyśmy z powrotem do śmiejących się właśnie dziewczyn.
- Co jest takie śmieszne? - zapytałam uśmiechając się jak tylko mogę. A przy Allyson Monroe wyszło to raczej jakbym się skrzywiła.
- Julie, mówiła mi właśnie o tym, jak cudownie lewitowałaś wczoraj z drabiną w powietrzu. Poza tym muszę przyznać, że jak na was wygląda to dobrze- wskazała na dom.
- Wow! Dzięki, twoja aprobata jest oczywiście niezbędna- powiedziałam z sarkazmem.
- Dobra dziewczyny, skoro wszystkie stoimy, to chyba czas wyskoczyć na parkiet i się zabawić.
Blondynka pociągnęła nas za ręce i wyprowadziła na parkiet, gdzie huczała już muzyka.
Wirowałyśmy pośród innych tańczących osób, bawiąc się tym. Nawet nadąsana wiecznie Allyson bawiła się chyba dobrze, bo śmiała się razem z nami.
------------------------------------
Przetańczyłyśmy już kilka piosenek.
- Chodźcie, napijemy się- powiedziała Camille.
Usiadłyśmy przy barku w innym pokoju. Wypiłyśmy po kilka drinków i rozmowa nawiązała się sama.
Zebrało nam się na wspomnienia i wyjaśnienie spraw.
- Kate, to ty nazwałaś mnie plastikową szmatą. Musiałam się bronić, a fakt, że jesteś naprawdę ładna nie ułatwiał mi tego- bełkotała Allyson- bałam się, że odbierzesz mi tytuł tej " ładnej".
- Nazwałam cię po tym, jak przespałaś się z moim chłopakiem. Pamiętasz jeszcze Natana ? Wysoki blondyn o migdałowych oczach?
- Aaa on, kurde kiepski w łóżku. Nie polecam. Ciesz się, że go przetestowałam przed tobą. Przynajmniej się nie zawiodłaś. Poza tym miział się z jakąś drugoklasistką w szatni, jeszcze jak był z tobą.
- Wiedziałam, że to pieprzony szmaciarz, ale wyglądał jak bóg seksu- rozmarzyłam się.
- A co z Liamem? Dawno go nie widziałam, co Cam? Wiesz coś na ten temat?
W oczach Camille ukazały się łzy. Była lekko wstawiona, ale widocznie nie na tyle, żeby zlekceważyć to, co powiedziała ruda.
Nie było w tym nic zgryźliwego. Wręcz przeciwnie, cały czas brunetka siedziała nie odzywając się, więc dziewczyna chciała ją włączyć do rozmowy.
- Dobra, to powiedz może jak to się stało, że wy dwie- wskazałam na nią i Julie, która patrzyła gdzieś za moim ramieniem- tak się teraz dogadujecie.
- Wiesz, zrozumiałam, że nie ma sensu tak "drzeć koty", ale jeśli twój brat ją rzuci tak jak mnie, to od razu mówię, że nie będę poduszką do wypłakiwania i nie pomogę. Nie jesteście takimi sukami za jakie was miałam. Jesteście całkiem spoko.- bełkotała.
- Tak, ty też jesteś nawet" spoko". Ale na przyszłość nie zbliżaj się do cudzych facetów, bo inaczej moja piąstka spotka się z twoimi idealnymi policzkami.
- Nie mam zamiaru. Skończyłam z bawienie się z cudzymi facetami. Znajdę sobie mojego rumaczka, który rzuci się do moich stóp. Będzie mnie wielbił i dbał jak o swoją księżniczkę...
Przerwała, gdy za nią stanął Lucas, z uśmieszkiem pod nosem. Nachylił się i szepnął jej do ucha.
- Czy ktoś tu wspomniał coś o księżniczce? Bo ja, z chęcią zostanę twoim księciem.
Musnął ustami jej ucho, na co zwykle opanowana, pewna siebie dziewczyna, zarumieniła się ledwo widocznie.
- Gdybym szukała błazna na moim dworze, dostałbyś jako pierwszy zaproszenie na przesłuchanie.
- Oj zabolało- złapał się prowizorycznie za serce- w takim razie, księżniczko gdybyś mnie szukała, będę w sali balowej- wskazał na grupkę tańczących ludzi po czym ukłonił się i już go nie było.
- Co to było?- uprzedziła mnie Julie. Chwiała się, co znaczyło, że zaczynało ją ścinać od nadmiaru alkoholu, a przecież musi wytrzymać do północy, chociaż z odrobiną świadomości.
- No właśnie?
- Nic, a co ma być?- warknęła uśpiona "stara" Allyson Monroe.
- No ty nam powiedz- drążyła Julie- wyraźnie ma na ciebie chętkę, a ty tez nie jesteś obojętna wobec tego, więc...
- Och, zamknijcie się. On tylko wyrywa laski i później rzuca je jak zużyte fajki.
- A ty niby jesteś święta? Kto wie może nawzajem się ustatkujecie- powiedziałam zalotnie, przez co oberwałam od niej.
- Muszę wyjść zapalić. Którędy..?
- Zaczekaj, najpierw nam odpowiedz na pytania- zatrzymałam ją.
- Nie!
- Tak!
- Którędy?!
- Korytarzem na lewo jest balkon dla palaczy. Wróć szybko, bo musimy dokończyć tą rozmowę.
- Zdziry...-mruknęła wychodząc z pomieszczenia.
- Milutka- mruknęłam do dziewczyn, a raczej tylko do jednej, bo Cam już z nami nie było.
- Gdzie jest Ca...
- Ma swojego księcia, więc przyjaciółki poszły w odstawkę.
Spojrzała we wskazanym przeze mnie kierunku. Camille tańczyła z barmanem poznanym w klubie. Zaprosiłam Logana, po tym, jak nam pomógł. Poza tym był w ciągłym kontakcie z naszą Cam, więc czemu nie?
YOU ARE READING
Upadła.
ParanormalWydawać by się mogło"temat banalny". Ale czy na pewno ujmująca historia rodzącej się miłości/ akcja, która niejednego przyprawi o szybsze bicie serca, rozpędzona niczym wykolejony wagon / tajemnice- to banał? Wszystko to zawarte w jednej historii...
Rozdział 54.
Start from the beginning