IX. Przyjęcie stulecia

Mulai dari awal
                                    

Camille nie spała przez całą noc

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

Camille nie spała przez całą noc. Isabelle i Alexandre obiecali jej, że pojawią się najpóźniej o trzeciej nad ranem. Tymczasem była już ósma, a oni nadal nie wracali.

Hrabina de Beaufort zawsze była zwolenniczką pozostawiania dzieciom swobody, wszak sama zawsze jej pragnęła, będąc młodą damą. To jej mąż ustalał reguły, których przestrzegać musiały ich dzieci, i surowo je egzekwował. Camille nie miała nic przeciwko temu, by jej starsi potomkowie zaznali nieco wolności, lecz zobowiązani byli do powrotu do domu o określonej porze. Dlatego kiedy o ósmej po Isabelle i Alexandrze wciąż nie było ani śladu, ogarnął ją strach.

Alexandre nigdy nie należał do posłusznych i po nim spodziewałaby się takiego zachowania, lecz nie po Isabelle. Jako starsza i teoretycznie mądrzejsza od brata powinna go pilnować i przyprowadzić wtedy, kiedy należało, nie jeszcze dawać mu się zwieść, by zostali na przyjęciu dłużej.

W głowie Camille zaczęły powstawać najstraszniejsze wersje wydarzeń. Czy ktoś porwał jej dzieci? A może przytrafił im się jakiś przerażający wypadek? Co, jeśli podchmielony Alexandre uderzył głową o krawężnik i nie żył? 

Kobieta poczuła, jak jej dłonie zaczynają drżeć. Wizje, które stawały jej przed oczyma, były zbyt przerażające, by miały okazać się prawdziwe.

Spojrzała na siebie w lustrze. Dostrzegła, że jej skóra znacznie pobladła, a pod oczyma pojawiły się cienie. Stwierdziła z goryczą, że wygląda okropnie. Gdyby nie nieobecność dzieci zapewne zamartwiałaby się tym, że ktoś mógłby ujrzeć ją w takim stanie, lecz w tej chwili nie miało to znaczenia.

W tym momencie w pokoju pojawiła się Diane. Widać było, że w przeciwieństwie do matki odpowiednio spożytkowała noc. Policzki miała delikatnie zarumienione, a jej usta układały się w uśmiech. Zmarszczyła brwi, zauważywszy, w jakim stanie jest jej matka.

Maman, co się z tobą dzieje? — zapytała z troską.

— Alex... Belle... Ciągle ich nie ma... Gdzie oni mogli się podziać? — wymamrotała.

Diane podeszła do matki i otoczyła ją ramionami, mając nadzieję, że nieco ochłonie, lecz nic takiego nie miało miejsca.

— Kochana maman, uspokój się, proszę — szepnęła. — Na pewno nie zginęli. Może po prostu zabawa była tak wyborna, że jeszcze nie wrócili? Sama pamiętam, jak któregoś razu ty i papa przyszliście do domu dopiero o siódmej rano... Isabelle jest już dorosła, Alexandre zresztą też...

— Ale Diane, ja i papa wróciliśmy wtedy z wielkiego balu u Louise i Érica d'Arrasów, nie ze spotkania towarzyskiego u tych całych von Hochbergów! Mam wrażenie, że ci ludzie są podejrzani. Nie ufam im ani trochę. Co oni mogą tam tyle robić? Ach, chciałabym, żeby Jean tu przy mnie był... On by mi pomógł... Ciekawe, co u niego i dzieci... Lottie nie wyglądała za dobrze, gdy wyjeżdżaliśmy, a i Robert był w jakimś dziwnie melancholijnym nastroju...

De BeaufortowieTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang