LII. Sprawy zerwanych zaręczyn ciąg dalszy

297 52 216
                                    

Giséle nic nie rozumiała. Leżała tylko w łóżku i obmyślała plan zemsty na Saszy. Inne dziewczęta zapewne roztkliwiałyby się nad sobą, zastanawiając się nad tym, co takiego uczyniły, że narzeczony je porzucił, lecz Gigi nie należała do takich panienek. Ona zamierzała pokazać Gruszeckiemu, jak bardzo źle postąpił, zrywając ich zaręczyny i narażając ją tym samym na śmieszność w towarzystwie. Wiele mogła mu odpuścić, lecz nie uczynienie z niej pośmiewiska.

Jedyną rzeczą, która wzbudziła jej wątpliwości, były słowa Aleksandra na temat jej ojca. Głowiła się nad tym, dlaczego miała zapytać akurat jego, lecz nie doszła do żadnego wniosku.

Nieco obawiała się zapytać o to ojca. Od czasu wyjazdu Diane chodził ciągle nasrożony. Rozsierdzały go byle błahostki. W domu zostali już tylko, prócz niej, André i Victor, a ci raczej nie przyprawiali ojca o żadne złe emocje, ten więc wyładowywał swój gniew na najmłodszej córce. Giséle miała tego dość.

Długo wahała się nad tym, czy w istocie powinna zapytać ojca o tę całą sprawę, lecz w końcu postanowiła to uczynić. Jego słowa mogły jej dopomóc w zemście na Saszy, której tak pragnęła.

Zastała go w gabinecie, jak zawsze. Irytowała ją ta przewidywalność ojca. Co by się nie działo, on wciąż przesiadywał przy biurku i skrupulatnie podliczał pieniądze, ewentualnie robił to samo, tyle że w banku. Uważała wiedzione przez niego życie za okrutnie nudne i pozbawione jakiejkolwiek rozrywki. Jak można było trwać na tym świecie bez jakiejkolwiek przyjemności?

— Co się dzieje, drogie dziecko? — zapytał, nawet na nią nie patrząc, wciąż zajęty skrupulatnym podliczaniem czegoś w swoim kajecie. 

— Alexandre zerwał nasze zaręczyny — oświadczyła bezpardonowo, zupełnie nie przygotowując ojca na doznanie przez niego szoku. — Twierdzi, że to twoja wina — dodała. 

Ojciec spojrzał na nią z przestrachem. Po jego twarzy przebiegł cień pełen wątpliwości i przerażenia. Nie miała pojęcia, co takiego mógł uczynić, lecz chciała się jak najszybciej dowiedzieć. Od tego zależała przecież cała jej przyszłość. 

— Co, dlaczego? Przecież tak się kochaliście, a teraz nagle...

— Chcę się do tego dowiedzieć od ciebie. Alexandre powiedział mi, że mam cię zapytać. 

Jean jęknął. Gigi wiedziała już, że cała sprawa była dużo bardziej skomplikowana, niż się jej zdawało. Zamierzała wymusić na ojcu odpowiedź, choćby miała sprawić mu tym cierpienie. Musiała wiedzieć. Poza tym, miała przecież do tego prawo, skoro jego przeszłość wpłynęła na jej związek.  

De Beaufort naprawdę chciał powiedzieć córce prawdę, lecz nie był pewien, czy potrafił. Czyżby Irina i Eugeniusz powiedzieli Aleksandrowi o tym, co się wydarzyło lata temu? Przecież... Mieli już nie wracać do bolesnych wspomnień z przeszłości. Tak ustalili...

Najwyraźniej jednak zawiedli pokładane w nich nadzieje. 

Westchnął. Nigdy nie myślał, że cała ta sytuacja będzie miała wpływ na jego dzieci. Skoro jednak tak się stało, musiał wszystko wytłumaczyć Gigi. Był jej to winien. 

— Usiądź, dziecko, bo to długa i trudna historia — rzekł poważnie. 

Giséle usiadła i spojrzała na ojca pytająco. Ten starł pot spływający z czoła. Musiał być silny. 

— Wiesz chyba, że rodzice Aleksandra zajęli się mną, kiedy byłem ciężko ranny na wojnie... — zaczął poważnie. 

Czuł narastającą w jego gardle gulę. Bał się, że braknie mu odwagi, by wszystko wyznać córce. Ale taka była jego powinność. 

De Beaufortowieजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें