XLVIII. Pauline

285 51 181
                                    

Londyn, 27 VII 1833

Drogi Ojcze!

Wiem, że jesteś bardzo spragniony wiadomości na mój temat. Wybacz mi tak długie milczenie, lecz w moim życiu źle się zadziało. Cała ta potworna sytuacja sprawiła, że nie miałam ochoty do Was pisać. Nie miej mi tego za złe, tato, po prostu... Było mi ciężko. 

Nie będę wdawać się w zbędne szczegóły, ale wyjechałam z Albertem do Włoch. Niestety, okazało się, że nie możemy się ze sobą porozumieć, Albert więc powrócił do Wiednia, jak już może wiecie. Mam nadzieję, że nie będziecie go obwiniać o moją ucieczkę, bo do niczego mnie nie zmusił. Sama tego chciałam. Zostawcie go w spokoju, a najlepiej w ogóle o nim zapomnijcie. 

Obecnie przebywam u babci. Bardzo tu miło. Londyn jest pięknym miastem, dużo ciekawszym niż Wiedeń, a ludzie tutaj są po prostu cudowni. Poznałam wiele nowych osób, które umilają mi te dni. Ciocia Pauline i ciocia Alexandra często zapraszają mnie na herbatę czy wieczorki muzyczne, wychodzimy też do opery. Cudowne z nich kobiety, zwłaszcza ciocia Alexandra. Nie dziwię się, że Twój wuj się z nią ożenił, choć ja na jej miejscu chyba bym nie wyszła za tyle starszego mężczyznę! Choć swoją drogą nie sprawia wrażenia siedemdziesięciolatka. 

A jak układają się sprawy w domu? Co u Ciebie i Cataliny? Jak ma się mała Eli? Swoją drogą to zabawne, że jest młodsza od moich dzieci. A co u nich? Czy dobrze się miewają? Mam nadzieję, że zbytnio nie tęsknią, a Friedrich pisze kolejną operę, zamiast się załamywać. Nie przepadam za nim, ale nie chciałabym, żeby przeze mnie nurzał się w rozpaczy. Chyba by was zamęczył, gdyby tak się stało. 

Nie martwcie się o mnie i żyjcie spokojnie. Mam się naprawdę dobrze. Nie wiem, kiedy wrócę, choć jeśli mam być szczera, nie mogę dłużej znieść Wiednia. Duszę się tam...

Z najcieplejszymi pozdrowieniami 

Isabelle

James westchnął z goryczą i odłożył list, po czym spojrzał na Catalinę. Miał dość. Wychował Belle na rozpuszczoną egoistkę, jeszcze gorszą niż on sam. Jak mogła z takim brakiem czułości pisać o dzieciach? Zdawało mu się, że więcej troszczyła się o małą siostrę niż o swoje maleństwa. 

— Co ja narobiłem, Cat... — westchnął. 

Kobieta, trzymająca w ramionach córeczkę, posłała mu pełne bólu spojrzenie i westchnęła. 

— Nie możesz się wiecznie o to obwiniać, Jamesie. Uczyniłeś źle, ale czasu nie cofniesz. Albo się tym z pogodzisz, albo będziesz zatruwał sobie myśli do końca życia. 

— Ale kiedy to moja wina, Cat! — odparł jej na to ostro. — Jakim sposobem mam tego sobie nie wyrzucać? 

— Wiem, że twoja, ale już nic z tym nie zrobimy. Stało się i koniec. Pokutujesz teraz za swoje złe uczynki i cóż... Ale musisz się z tym pogodzić i żyć teraźniejszością. Nie naprawisz już krzywd wyrządzonych Belle, ale możesz jeszcze zająć się Eli i sprawić, że chociaż ona dokona dobrych życiowych wyborów. 

James westchnął. Wiedział, że Catalina ma rację, lecz mimo wszystko nie potrafił wcielić jej rad w życie. Zbytnio bolało go serce. Zniszczył życie nie tylko swojej córce, ale też jej mężowi i dzieciom. Jak czuł się Friedrich, skoro został porzucony przez żonę? A dzieci? Czy nie tęskniły za matką? Co prawda nie zdawały sobie jeszcze sprawy z tego, co je otaczało, lecz miały już pewną świadomość, jeśli szło o matkę. Uważał za pewne, że boleśnie odczuły jej odejście. 

De BeaufortowieUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum