XVIII. Weselne dzwony

333 62 173
                                    

Nadchodzące dni były dla Charlotte i Andrzeja pełne słodyczy. Tuż po Nowym Roku odbył się ich ślub cywilny, a niewiele po nim uroczystość katolicka. Z racji okoliczności, w jakich zostało zawarte małżeństwo, był on bardzo skromny. Zaproszono jedynie najbliższą rodzinę i przyjaciół. Gigi, będąca druhną siostry, pyszniła się w swej różowej sukni, a Jean po raz kolejny szlochał, oddając kolejną córkę mężczyźnie, który ją kochał. Miał nadzieję, że chociaż to małżeństwo będzie szczęśliwe i nie zakończy się tragedią. 

Charlotte i Andrzej nie uważali jednak swego małżeństwa za prawomocne, póki nie odbędzie się ich ślub prawosławny. Dopiero po nim panna młoda miała przenieść się do Lwowów. Również po uroczystości w cerkwi zaplanowano skromne wesele. 

Od samego rana Charlotte nie mogła ukryć podekscytowania. W przeciwieństwie do siostry, która w dniu ślubu rozpaczała za utraconym dzieciństwem, Lottie wypełniały nadzieja i szczęście. Bo cóż mogło być piękniejszego niż wicie miłosnego gniazdka z ukochanym? 

Camille i Jean jednak nie byli tak szczęśliwi, podobnie jak Diane, która miała znów rozstać się z ukochaną siostrą. Zawsze zostawała jej jeszcze Gigi, lecz z nią nie mogła pomówić na tyle tematów, co z Charlotte. Camille zaś czuła się okropnie staro, gdy pomyślała, że wydawała za mąż drugą córkę.

Lottie nie mogła się doczekać, aż pokaże się swemu mężowi w sukni, którą wybrała na ten dzień. Uznała, że na ślub prawosławny, tak ważny dla Andrzeja, odzieje się w najpiękniejszą z kreacji, które wraz z matką wybrały na nadchodzące uroczystości.

Kremowa toaleta odsłaniała bielutkie ramiona i dekolt panny młodej, Charlotte dobrała więc do niej cieniutką pelerynkę w tym samym kolorze, Andrzej bowiem rzekł jej, że do cerkwi nie wypada udać się w wulgarnym stroju. Ogromne rękawy formowały się w dwie kule sięgające łokci. Przedramiona zakrywał już gładki, przylegający materiał. W talii suknię przewiązano delikatną szarfą. Stercząca spódnica odsłaniała czubki delikatnych bucików. Chociaż padał śnieg, Charlotte zdecydowała się na pasujące do kreacji pantofelki. Wolała wyglądać pięknie nawet kosztem własnego zdrowia. Dół sukni ozdobiono haftami przedstawiającymi delikatne kwiatuszki. 

Fryzurę Charlotte wybrała dość skromną. Przedziałek na środku głowy rozdzielał gładko uczesane włosy, które zakręcały się w loczki dopiero na wysokości uszu. 

Spojrzała na siebie w lustrze i uśmiechnęła się. Uznała, że wygląda naprawdę ślicznie. Miała nadzieję, że Andrzej również będzie zadowolony. 

Wtem do pokoju weszli jej rodzice. Jean w odświętnym fraku patrzył na córkę ze smutkiem, Camille zaś uśmiechała się do niej szeroko, maskując żal. Choć już tydzień wcześniej szykowali Charlotte do ślubu, dopiero dziś poczuli ostateczność chwili. Ich córka miała opuścić rodzinny dom i nigdy do niego nie powrócić. Już nie będzie rozjaśniała ich dni swym szerokim uśmiechem, przygrywała radosnych melodii na fortepianie i ekscytowała się nowymi operami. Przyjemność doświadczania jej codziennej obecności miała przypaść jej mężowi. To on miał teraz dbać o to, by Lottie żyło się jak najlepiej. 

Jean przycisnął córkę do siebie, uważając, by nie zniszczyć jej fryzury, i ucałował ją w czoło. Wciąż pamiętał czasy, gdy była maleństwem spędzającym całe dnie w kołysce. Przychodził wtedy do jej pokoiku i wpatrywał się w duże, ufne oczy swej dzieciny. Czasem zapytywał ją, dlaczego tak pił, lecz dziewczynka nie potrafiła udzielić mu odpowiedzi. 

To Charlotte jako pierwsze ze swych dzieci tulił do piersi tuż po tym, jak przyszła na świat, łączyła ich więc szczególna więź. Jej narodziny były wynikiem jego ogromnej tęsknoty za żoną po dwuletniej rozłące i radości z powrotu do domu. Chociaż w tamtym czasie coraz bardziej dręczyły go wojenne przeżycia, mała Lottie rozpromieniała swym uśmiechem jego życie. Myśl, że miała go opuścić, ogromnie bolała. 

De BeaufortowieHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin