XV. Ważkie sprawy

336 59 233
                                    

Camille, Jean, Siergiej i Ksenia przypatrywali się swym dzieciom z ponurymi bądź gniewnymi minami. Oczy obu matek błyszczały wściekłością, Lwowa bezsilnością, a de Beauforta — rozczarowaniem. Charlotte zadrżała. Nawet trzymający ją za rękę Andrzej nie potrafił ukoić jej strachu. 

Podniosła spojrzenie na rodziców ukochanego, na swoich bowiem nie ośmieliła się patrzeć. Nie chciała nawet myśleć o tym, jak ogromnie musieli się na niej zawieść, zwłaszcza ojciec. Gdy spojrzała na twarz Siergieja, ogarnął ją lęk. Jeszcze nigdy nie widziała tak szkaradnego grymasu. Wbiła wzrok w podłogę i ścisnęła dłoń Andrzeja, dając mu znać, że chce, by coś rzekł, sama bowiem nie znajdowała w sobie wystarczająco siły, by się odezwać. 

— Przepraszamy — wymamrotał w końcu. — Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. 

— Oczywiście, że nie powinna, synu. — Siergiej zgromił go spojrzeniem. 

— Ale to on mnie wyzwał, a ja nie mogłem odmówić. Honor by mi na to nie pozwolił — jęknął, wiedział jednak, że go to nie usprawiedliwi w oczach ojca. 

Miał rację, bowiem Siergiej Nikołajewicz Lwow nigdy nie kłopotał się zbytnio honorem. Gdyby to robił, dziś zapewne by nie żył, co więcej, nigdy nie przybyłby do Francji. 

— Nie interesuje mnie twój honor, synu. Jeśli jakiś d'Arras ma taki kaprys, może się strzelać z innymi młodymi ludźmi, ale od mojego syna oczekuję więcej rozsądku. 

Andrzej spojrzał na matkę. Ksenia zawsze broniła swych dzieci przed mężem, ten bowiem miał w zwyczaju często przesadzać i gromić je za najdrobniejsze przewinienia. Dziś jednak jego gniew miał uzasadnienie, Ksenia więc nie zamierzała popierać syna. 

— Ja od mojej córki również — rzekł Jean. — Cieszę się, że im przerwałaś, Lottie, bo któryś na pewno skończyłby z kulą w brzuchu, ale nie rozumiem, dlaczego nie mogłaś powiedzieć nam wcześniej, że nie chcesz wychodzić za Raymonda. Zresztą, od samego początku widziałem, że nie ma między wami porozumienia, że to małżeństwo nie powinno mieć miejsca. Dlaczego przestałaś się upierać? 

Charlotte przygryzła wargi i zacisnęła wolną dłoń w piąstkę. Nie chciała, by ojciec kiedykolwiek poznał prawdę na temat jej związku z Raymondem. Ogromnie się jej wstydziła, skoro jednak dopuściła do takiej sytuacji, musiała zmierzyć się ze wstydem i wyznać ojcu prawdę. 

— Nic się nie zmieniło, papo. Po prostu jestem głupią gąską. Pokłóciłam się z Andrém i chciałam zrobić mu na złość, więc gdy Raymond mi się oświadczył, postanowiłam się zgodzić. Wiem, że to idiotyczne, ale byłam wtedy ogromnie zrozpaczona. Nieporozumienie między naszą dwójką... Cóż, André popełnił ogromny błąd, którego z początku w ogóle nie potrafiłam mu wybaczyć. Wtedy zaręczyłam się z Raymondem. Wraz z upływem czasu pojęłam, że nieważne, co André uczynił, i tak go kocham, ale okazało się, że jest już za późno. Wtedy Raymond zaczął zachowywać się coraz okropniej. Na myśl, że miałabym zostać jego żoną, robiło mi się po prostu niedobrze. Nie mogłabym wyjść za kogoś, kto zupełnie nie szanuje mojego zdania i uważa mnie za zabawkę, ozdobę, którą będzie mógł się pochwalić przed przyjaciółmi. Na balu pogodziłam się ostatecznie z Andrém i pojęłam, że to jego żoną chcę zostać. Mieliśmy się spotkać, by ustalić pewne szczegóły, Raymond pojawił się tam przypadkowo i... Diane miała go pilnować, ale gdzieś zniknęła... Nie wiem nawet, dlaczego wtedy z nami poszedł, przybłąkał się i nie chciał zostawić nas w spokoju... To on zaczął. Nie mamy nic na swoje usprawiedliwienie, ale staraliśmy się uniknąć takich przykrych sytuacji. To dlatego chciałam najpierw pomówić z Andrém i ustalić, co uczynić w tej sytuacji, a dopiero potem porozmawiać z wami i Raymondem. Naprawdę mi przykro...

De BeaufortowieWhere stories live. Discover now