XLII. Konsekwencje pamiętnej nocy

358 56 258
                                    

Diane otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Zarumieniła się ze wstydu, widząc, że nie znajduje się we własnej sypialni, a w alkowie Friedricha. Odwróciła się i spojrzała na mężczyznę leżącego tuż obok niej. Jego pierś unosiła się spokojnie, a na twarzy malował się uśmiech. 

Westchnęła ciężko. Wczorajsza noc należała do najpiękniejszych w jej życiu i nie żałowała, że poddała się Friedrichowi, lecz z drugiej strony ogarnęły ją ogromne wyrzuty sumienia. 

Kochała Friedricha, ale miłość nie usprawiedliwiała jej grzechu. Popełniła zbrodnię. Grzech śmiertelny. Złamała szóste przykazanie. To, które uważała za jedno z najważniejszych. 

Czuła się źle. Ojciec zawsze mówił jej, że powinna przestrzegać przykazań. Nigdy żadnego nie złamała. Nie wzywała imienia Boga, gdy nie zachodziła taka potrzeba, zawsze poświęcała na modlitwę i rozważania nad Pismem tyle czasu, ile trzeba było, celebrowała Dzień Święty i szanowała rodziców. Inne grzechy nigdy nawet nie przyszłyby jej na myśl. 

A teraz popełniła jeden z tych, które uważała za najgorsze. W dodatku z mężem własnej siostry. Nie zważała przy tym na fakt odrzucenia Friedricha przez Isabelle. Wciąż byli złączeni węzłem małżeńskim, a to liczyło się najbardziej. Gdyby jeszcze Friedrich nie miał żony... Ale nie powinna nad tym gdybać. 

Spojrzała na niego z czułością. Naprawdę go kochała, choć zupełnie inaczej niż Janka, miłością spokojną, rozsądną i pełną troski, wyzbytą tego pożądania i szaleństwa, które ciągnęły ją do Potockiego, choć nie całkowicie. 

Wszystko w Friedrichu było zupełnie inne niż w Janku. Rysy twarzy miał łagodne, oczy i włosy ciemne, a usta lekko zaróżowione. Z jego oblicza promieniowały ogromna troska i spokój. Mogłaby utonąć w głębi jego spojrzenia. Gdyby tylko...

— Dzień dobry, moja śliczna — szepnął nagle, uchylając leniwie powieki. 

Diane uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na niego czule. Nie chciała, by widział, że jest jej źle. Na pewno poczułby wtedy dojmujący smutek, a dość już miał rozpaczy w życiu.

— Dzień dobry, Friedrichu — powiedziała cichutko.

— Wciąż nie mogę uwierzyć, że mam cię tak blisko... Och, Diane, to niczym najpiękniejszy sen! Tak cię kocham, moja najdroższa! 

Gdy to rzekł, nachylił się do Diane i przycisnął swoje usta do jej. Długie loki kobiety przyjemnie połaskotały go po twarzy. Poczuł, jak ogarnia go gorąco, gdy przycisnęła swoje nagie ciało do jego własnego. Mógłby utonąć w tym uścisku już na zawsze. Dotyk jej skóry wywoływał przyjemne drżenie. Nie chciał jej już nigdy wypuszczać. 

Nagle oderwała się od niego jak oparzona i załkała. 

— Co się stało, Diane? — zapytał ze zdumieniem. — Nie kochasz mnie jednak? Proszę, nie łam mi serca...

— Kocham, ale... — jęknęła, zmieszana. Nie miała pojęcia, jak rzec mu, jakie są jej odczucia, by go nie urazić. Nie chciała wzmagać jego cierpienia. — Nie możemy. Grzeszymy, a ja nie chcę sprzeciwiać się woli Pana. 

— Diane, jeśli nasza miłość nie jest błogosławieństwem od Pana i Go nie raduje, to co by nim mogło być? Nie wierzę w to, że potępi nas za pragnienie szczęścia. 

— A ja nie byłabym tego taka pewna... — westchnęła. — Czy to z miłości, czy nie, popełniliśmy grzech i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia. 

— Diane... Jeśli miłość do ciebie jest grzechem, chcę być potępiony na wieki — wyszeptał. 

Czuła, jak jego ciało drży z namiętności. Nie podobało się jej to. Żałowała, że posunęli się tak daleko, że nie powstrzymali swoich cielesnych porywów. Friedrich należał do Isabelle, nie do niej. 

De BeaufortowieWhere stories live. Discover now