Diane otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Zarumieniła się ze wstydu, widząc, że nie znajduje się we własnej sypialni, a w alkowie Friedricha. Odwróciła się i spojrzała na mężczyznę leżącego tuż obok niej. Jego pierś unosiła się spokojnie, a na twarzy malował się uśmiech.
Westchnęła ciężko. Wczorajsza noc należała do najpiękniejszych w jej życiu i nie żałowała, że poddała się Friedrichowi, lecz z drugiej strony ogarnęły ją ogromne wyrzuty sumienia.
Kochała Friedricha, ale miłość nie usprawiedliwiała jej grzechu. Popełniła zbrodnię. Grzech śmiertelny. Złamała szóste przykazanie. To, które uważała za jedno z najważniejszych.
Czuła się źle. Ojciec zawsze mówił jej, że powinna przestrzegać przykazań. Nigdy żadnego nie złamała. Nie wzywała imienia Boga, gdy nie zachodziła taka potrzeba, zawsze poświęcała na modlitwę i rozważania nad Pismem tyle czasu, ile trzeba było, celebrowała Dzień Święty i szanowała rodziców. Inne grzechy nigdy nawet nie przyszłyby jej na myśl.
A teraz popełniła jeden z tych, które uważała za najgorsze. W dodatku z mężem własnej siostry. Nie zważała przy tym na fakt odrzucenia Friedricha przez Isabelle. Wciąż byli złączeni węzłem małżeńskim, a to liczyło się najbardziej. Gdyby jeszcze Friedrich nie miał żony... Ale nie powinna nad tym gdybać.
Spojrzała na niego z czułością. Naprawdę go kochała, choć zupełnie inaczej niż Janka, miłością spokojną, rozsądną i pełną troski, wyzbytą tego pożądania i szaleństwa, które ciągnęły ją do Potockiego, choć nie całkowicie.
Wszystko w Friedrichu było zupełnie inne niż w Janku. Rysy twarzy miał łagodne, oczy i włosy ciemne, a usta lekko zaróżowione. Z jego oblicza promieniowały ogromna troska i spokój. Mogłaby utonąć w głębi jego spojrzenia. Gdyby tylko...
— Dzień dobry, moja śliczna — szepnął nagle, uchylając leniwie powieki.
Diane uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na niego czule. Nie chciała, by widział, że jest jej źle. Na pewno poczułby wtedy dojmujący smutek, a dość już miał rozpaczy w życiu.
— Dzień dobry, Friedrichu — powiedziała cichutko.
— Wciąż nie mogę uwierzyć, że mam cię tak blisko... Och, Diane, to niczym najpiękniejszy sen! Tak cię kocham, moja najdroższa!
Gdy to rzekł, nachylił się do Diane i przycisnął swoje usta do jej. Długie loki kobiety przyjemnie połaskotały go po twarzy. Poczuł, jak ogarnia go gorąco, gdy przycisnęła swoje nagie ciało do jego własnego. Mógłby utonąć w tym uścisku już na zawsze. Dotyk jej skóry wywoływał przyjemne drżenie. Nie chciał jej już nigdy wypuszczać.
Nagle oderwała się od niego jak oparzona i załkała.
— Co się stało, Diane? — zapytał ze zdumieniem. — Nie kochasz mnie jednak? Proszę, nie łam mi serca...
— Kocham, ale... — jęknęła, zmieszana. Nie miała pojęcia, jak rzec mu, jakie są jej odczucia, by go nie urazić. Nie chciała wzmagać jego cierpienia. — Nie możemy. Grzeszymy, a ja nie chcę sprzeciwiać się woli Pana.
— Diane, jeśli nasza miłość nie jest błogosławieństwem od Pana i Go nie raduje, to co by nim mogło być? Nie wierzę w to, że potępi nas za pragnienie szczęścia.
— A ja nie byłabym tego taka pewna... — westchnęła. — Czy to z miłości, czy nie, popełniliśmy grzech i nie ma na to żadnego usprawiedliwienia.
— Diane... Jeśli miłość do ciebie jest grzechem, chcę być potępiony na wieki — wyszeptał.
Czuła, jak jego ciało drży z namiętności. Nie podobało się jej to. Żałowała, że posunęli się tak daleko, że nie powstrzymali swoich cielesnych porywów. Friedrich należał do Isabelle, nie do niej.
YOU ARE READING
De Beaufortowie
Historical FictionTom III De La Roche'ów De Beaufortowie przeżyli już wiele rodzinnych tragedii i zawirowań w otaczającym ich wielkim świecie. Ostatnie lata przygniotły ciężarem nieszczęść kolejne pokolenie. Diane po tragicznej śmierci męża próbuje ułożyć swoje życie...