112.

3.8K 190 25
                                    

Leżałam w szpitalu, czekając na wyniki badań, które robili mi przez kilka ostatnich godzin. Miałam już dość. Synek powinien dzisiaj przyjść na świat. Dlatego się tutaj stawiliśmy. Niestety od rana nic się nie działo. Liczyłam, że wrócimy do domu w trójkę, ale dziecko miało chyba inne plany. Po badaniach lekarz zadecyduje czy będziemy czekać, czy czas wywołać poród.

Fortman próbował mnie zagadywać i rozśmieszać, żeby czas zleciał mi szybciej. Szło mu dobrze, dopóki nie wpadł na głupi pomysł.

– To dla mnie za wiele. - Kręciłam głową, gdy Matt wspomniał o spotkaniu z byłą żoną.

Spotkałam się z Sam wystarczająco dużo razy, by wiedzieć, że nie miałam ochoty z nią rozmawiać. Musieli sami ustalać sprawy w kwestii wychowania synów. Nie zamierzałam się do tego mieszać. To tak jakby Sam mówiła nam, jak mielibyśmy wychowywać swoje dzieci. Nie zniosłabym tego. Poza tym miałam dość gości po ostatniej nieoczekiwanej wizycie Fortmana rodziców. O ile dziadek okazał się nawet sympatyczny, babcia nie raczyła nas nawet uśmiechem. Lepsze to niż uprzykrzanie mi życia i odtrącanie mojej córeczki. Gdyby babcia dała jej szansę, zrozumiałaby, że Nita to kochane dziecko. Czasami miewała swoje humorki, ale które dziecko w tym wieku ich nie miało? Nie była rozpieszczona. Jeśli tak, pokazywała to tylko, gdy zostawała z tatusiem, który często jej pozwalał na prawie wszystko. Nieważne ile razy go upominałam. W kwestii wychowania dzieci miał inne zdanie niż ja. Cóż, musiał się więc liczyć, że to on będzie się z nimi użerać, gdy zaczną być nieznośne.

– To był jej pomysł. Wiedziałem, że się nie zgodzisz.

To po co w ogóle zamierzał mi o tym mówić? Nie powinien mnie teraz denerwować. Wystarczająco martwiłam się ciążą, żeby mieć jeszcze inne problemy na głowie.

– Trzeba było jej to powiedzieć.

– Myślisz, że nie próbowałem? - Spojrzał na mnie z uśmiechem.

– Nie jesteś już pod jej pantoflem.

Czasami zachowywał się, jakby Sam nadal miała nad nim jakąś władzę. Nie musiał chodzić wokół niej na paluszkach, żeby spotykać się z dziećmi. Miał wyznaczone terminy, a jeśli zaczęłaby mu utrudniać kontakty z chłopcami, zająłby się tym Sąd. Nie mogłaby mu ich zabronić.

– Czemu się denerwujesz? - Spojrzał na mnie.

– Bo on miał być dziś z nami! – podniosłam głos.

Byłam przestraszona, że coś złego działo się z moim dzieckiem, a lekarze nic nie mówili.

– Emily, spokojnie. - Usiadł przy mnie i położył mi dłoń na brzuchu. – Ej, spójrz na mnie.

Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy.

– Co?

– Jest dobrze. Sama się zaraz o tym przekonasz.

Nie mogłam dłużej czekać. Skoro nikt nam nic nie mówił, musiało być źle. Matt powinien iść się czegoś dowiedzieć. Nie mogliśmy siedzieć bezczynnie. Pamiętałam, jak bałam się o córeczkę. Nie chciałam czuć tego znowu.

– Znajdź tego cholernego lekarza, proszę.

Chwilę później zjawił się doktor i nas uspokoił. Szczególnie mnie. Zrobił badanie USG, posłuchaliśmy bicia serca synka. Wszystko wskazywało na to, że maluch chciał trochę przedłużyć swoje przyjście na świat. Już teraz pokazywał, że miał władzę.

– Nic mu nie jest? – dopytywałam.

Na ekranie nie widziałam zbyt wiele. Nie umiałam odczytać nic z monitora. Jedynie mogłam dostrzec swoje dziecko. I to mnie jakoś uspokajało.

– Nie. - Uśmiechnął się. – Za kilka dni na pewno poczuje pani skurcze porodowe.

Powinnam je poczuć już teraz. Czyżby lekarz pomylił się z terminem porodu?

– Co, jeśli nie? – spytał Matt.

Lekarz cały czas patrzył na mnie. Jakby wyczuwał mój strach.

– Wyznaczyłem pani termin cesarskiego cięcia na następny tydzień. Nie będziemy czekać dłużej.

To chyba rozsądne rozwiązanie, skoro syn nie chciał współpracować. Mogliśmy wrócić do domu. Nic się nie działo. Przez te kilka dni będę kłębkiem nerwów, tylko dlatego, że mój synek nie miał zamiaru jeszcze wynieść się ze swojego ciepłego domku.

– To wszystko przez ciebie. - Spojrzałam na Matthew.

O nic go nie obwiniałam. Po prostu byłam bezradna. Zastanawiałam się, czemu nie mogłam urodzić teraz i czy mieliśmy na to jakiś wpływ. Czytałam na forach sposoby na wywołanie porodu, ale nie byłam na tyle zdesperowana, żeby z nich korzystać. Nie chciałabym zrobić krzywdy dziecku. Zaufałam lekarzowi. Oby się nie mylił i wszystko będzie dobrze. Wolałabym jednak urodzić naturalnie.

– Słucham? - Zdziwił się.

– Rozpieszczałeś nas przez całą ciążę. Spodobało mu się to. - Pogłaskałam się po brzuchu.

No maluchu, z nami też będzie ci dobrze. Tatuś nadal będzie cię rozpieszczał. I siostrzyczka. Zobaczysz, będzie fajnie.

– Myślałem, że właśnie dlatego szybciej będzie chciał być z nami. - Uśmiechnął się. – Podobno seks pomaga.

Ostatnie, o czym teraz marzyłam to seks. Nie czułam się atrakcyjna. Poza tym wszystko mnie bolało. Niby jak miałabym się skupić na przyjemności, gdy wiedziałam, że mogłam zacząć rodzić w każdej chwili?

– Zapomnij – burknęłam.

– Czemu? - Zerknął na mnie.

On nic nie rozumiał. No tak, myślał, jak skorzystać i zaspokoić swoje potrzeby. Nie do wiary, że podniecałam go w takim stanie. Niestety musiał poradzić sobie sam.

– Jestem gruba, zmęczona i obolała – zaczęłam wymieniać. – I nie mam ochoty na seks.

– Wcale nie jesteś gruba.

– Naprawdę?

– Masz świetne piersi. - Uśmiechnął się łobuzersko. – I lubię twój duży brzuszek. - Zaparkował samochód pod blokiem i zbliżył się do mnie. – Żałuję, że nie mogłem widzieć cię w takim stanie, gdy byłaś w ciąży z Nitą.

Odebrałam mu to. Było mi przykro, że nie mógł poczuć wtedy ruchów córeczki. Tym razem starałam się, żebyśmy przez całą ciążę przeszli razem. Wynagrodzić mu wszystko.

– Przepraszam – wyszeptałam, tuląc się do niego.

Już do końca życia będzie miał do mnie żal.

– Kocham cię, Emily. - Głaskał mnie po plecach. – Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem być z tobą, gdy dowiedziałem się o córce.

Też tego chciałam. Niestety wtedy nie widziałam innego wyjścia.

– Nadal mi nie wybaczyłeś. - Spojrzałam na niego, załzawionymi oczami.

– Odebrałaś mi coś, ale wiesz, odkąd jestem z tobą i Nitą, zachwycam się wszystkim, co mówi i robi. Widziałaś jej rysunki?

Mała odkryła ostatnio w sobie duszę artystki i cała lodówka pokryta była jej malunkami.

– Jej patyczaki są urocze. - Roześmiałam się.

– Są piękne. Nie mam do ciebie żalu. - Pocałował mnie. – Straciłem kilka chwil, ale mogę być przy niej. Emily, jaka inna kobieta pozwoliłabym widywać się z synami, w każdej chwili?

–Taka, która by cię kochała.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now