103.

3.8K 217 25
                                    

Szłam akurat z aktami od Katie, która prosiła, żeby zanieść je praktykantom do kserowania. Uznałam, że mogłam zrobić to sama, skoro nie miałam lepszego zajęcia.

Od kilku dni nie chodziłam na sprawy. Jedynie zajmowałam się pisaniem pism procesowych, chociaż i tak było ich mało, bo nie brałam nowych spraw. Nie chciałam siedzieć bezczynnie, gdy wszyscy mieli ręce pełne roboty. Chodziłam do Olivii pomagać jej z pocztą tak, żeby jej brat nic nie wiedział. Wkurzyłby się na nią i na mnie. Nie chciałam, żeby kłócili się przeze mnie. W drodze do pokoju praktykantów natchnęłam się na Matta.

– Gdzie idziesz? - Uśmiechnął się.

– Skserować akta.

Gdy tylko widział, że kręciłam się po pokojach, chciał robić wszystko za mnie. Miał swoją robotę, więc nie mógł zajmować się moją. Czasami miałam dość jego nadopiekuńczości.

Do porodu został mi jeszcze miesiąc. Lekarz kazał się nie przemęczać, ale pozwolił pracować. A moja praca nie była ciężka. Ciąża na szczęście przebiegała prawidłowo, dlatego zamierzałam pracować do końca. Miałam nadzieję, że dzidziuś mi na to pozwoli. Dobrze, że Fortman nie miał z tym problemu, ale pewnie dlatego, że w pracy miał mnie cały czas na oku. Inaczej pewnie nie byłby taki spokojny.

– Twoje? - Wziął akta ode mnie. – Praktykanci to zrobią. Chodź.

Wiedziałam, że tak będzie.

– Matt, nie mam nic innego do roboty. - Złapałam go za ramię.

Praktykanci mieli wystarczająco roboty, którą zrzucali na nich inni.

– Chodź. - Prowadził mnie do pokoju.

Gdy weszliśmy, nikt nas nie zauważył. Mieliśmy nawet okazję przysłuchać się ciekawej rozmowie.

– Ona myśli, że jak będzie miała dziecko z Fortmanem, to już jej wszystko wolno. Panoszy się tutaj, ściąga swoich znajomych. Pewnie Matt nudzi ją jak byłą żonę.

Hannah w ogóle nie zdawała sobie sprawy z naszej obecności. Zapewne, gdyby tak było, przerwałaby swój monolog, do czasu aż wyjdziemy.

– Sam przynajmniej fajna jest – dokończyła.

Po tych słowach chciałam wyjść. Nie zamierzałam słuchać, co miała jeszcze do powiedzenia na mój temat ani jak wychwalała byłą żonę Fortmana. Od dawna wiedziałam, że Hannach mnie nie lubiła. Nigdy nie uważałam się za kogoś lepszego, dlatego przykro było mi, że ktoś tak o mnie myślał. Wiedziałam, że zniszczyłam innej kobiecie małżeństwo. Niektórzy uważali mnie za zagrożenie. Oh, tak, bo przecież odebrałam żonatego faceta i miałam z nim dzieci tylko po to, żeby zabrać męża innej. Tak samo, jak Matt, skoro zdradził żonę, nie będzie miał oporów, żeby to samo zrobić mnie. Wkurzało mnie takie myślenie. Nie próbowałam się tłumaczyć, bo to bez sensu. Wszyscy przecież lepiej wiedzieli, co się działo w moim życiu.

W końcu Martha nas zauważyła.

– Cześć – odezwała się chyba tylko dlatego, żeby jej koleżanka skończyła gadać.

– Cześć. - Matt rzucił akta na biurko.

Hannah spojrzała na nas speszona. Starałam się udawać, że nic się nie stało. Nie będę pokazywać głupiej dziewczynie, że ruszyły mnie jej słowa.

– Skserować je na już – powiedział wkurzony i spojrzał na Hannah – a z tobą porozmawiam później.

Tym razem nie zamierzałam stawać w jej obronie, tak jak robiłam to do tej pory dla innych praktykantów.

– To dla Katie. - Podeszłam do Marthy. – Nie dla mnie. Jak możesz, jej to później odnieść, dobrze?

– Dobra.

Wychodząc z pokoju minęłam się z Patricią. Z nią jedną z nowych dogadywałam się dobrze.

– Hej. - Uśmiechnęła się. – Coś się stało?

Musiałam wyglądać naprawdę źle, skoro o to zapytała.

– Nie.

– Na pewno? - Wydawała się przejęta. – Zawołać Matthew?

Fortman nie musiał śledzić każdego mojego kroku w kancelarii.

– Nie. - Pokręciłam głową. – Daj spokój.

Poszłam do toalety. Nie chciałam teraz rozmawiać z Matthew. Próbowałby mnie pocieszać albo gadać jak głupio zachowała się Hannah. Nie chciałam o niej słuchać.

Stanęłam przed lustrem, nie mogąc powstrzymać łez. Dlaczego ruszyły mnie jej słowa? Czyżby hormony zaczęły przejmować władzę nad moim samopoczuciem? Starałam się być miła dla każdego. Pomagałam tym dziewczynom, gdy przyszły do pracy. Jako jedyna wszystko tłumaczyłam im po kilka razy, gdy inni nie chcieli im nawet pokazać jak odpowiednio napisać jakieś pismo. Byłam prawie na każde ich zawołanie, co wkurzało Louise i Amandę.

Praktykantki nie powinny mnie oceniać. Co je interesowało moje życie prywatne? Czy ja dopytywałam o ich sprawy poza pracą, a później gadałam o nich z innymi? Nie. Hannah zachowywała się, jakby nigdy w życiu nie popełniła błędu. Jeszcze nie raz powinie jej się noga. Będzie chciała, żeby ktoś wyciągnął do niej pomocną dłoń. Sprawiła, że na pewno nie będę to ja, mimo że lubiłam pomagać innym. Koniec głupiej Emily, która pozwalała gadać o swoim związku. Matt miał rację, ale nie tylko powinnam przestać się przejmować, a zwrócić uwagę, że nie życzyłam sobie rozmów na swój temat, że doskonale wiedziałam o plotkach na swój temat w pracy.

Osunęłam się po ścianie, otulając dłońmi brzuch i gładziłam go delikatnie. Nie wiedziałam, jak wytrzymam w kancelarii do porodu. Sama uparłam się, że będę pracować do końca. Teraz zaczynałam żałować tej decyzji. Mogłabym wykorzystać urlop wypoczynkowy. Oszczędzałam dni wolne, żeby po narodzinach maluszka spędzić więcej czasu z dziećmi w domu. Nita byłaby zadowolona. Cały czas marudziła, że nie chciała codziennie chodzić do przedszkola. Starałam się, żeby nie siedziała tam zbyt długo. Mój tata odbierał ją wcześniej, ale nie zawsze mógł. Miał swoją firmę, której musiał pilnować. Moja córka musiała zrozumieć, że jej rodzice też nie zawsze chcieli iść do pracy, a musieli.

– Damy sobie radę – szepnęłam. – Pokaż, że jesteś ze mną. Mamusia cię kocha. Potrzebuję cię.

Kopniak jeden i drugi. Maleństwo wiedziało, jak poprawić mi humor. Jego ruchy wystarczyły, żeby dać mi siły na przetrwanie reszty dnia. Minęła chwila, zanim się uspokoiłam. Otarłam łzy, przemyłam twarz i wyszłam. Musiałam udawać, że wszystko było dobrze. Dalej użalać się nad sobą będę mogła w domu. Chociaż wątpiłam, żeby Fortman mi na to pozwolił. Nie zastanawiałam się, jaka kara spotka Hannah, bo na pewno Matt jej nie odpuści.

Poszłam prosto do gabinetu Matthew, gdzie postanowiłam na niego poczekać. Musiałam z nim porozmawiać, żeby nie wyżywał się na praktykantach. Prywatne sprawy można załatwić poza pracą i najlepiej rozmową.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now