34.

5.2K 202 71
                                    

Nie wierzyłam. To niemożliwe. Od dwudziestu minut wpatrywałam się w dwie kreski na teście ciążowym. Kupiłam go tylko, dlatego że byłam przekonana, że w ciąży nie byłam. Jak mogłam do tego dopuścić? Zabezpieczaliśmy się za każdym razem. Wiedziałam, że żadna antykoncepcja nie dawała stuprocentowej pewności, ale cholera, wystarczyło, że wpakowałam się w układ z żonatym mężczyzną. Z tego nie mogło być dziecka.

Zakryłam twarz w dłoniach. Nie wiedziałam, co robić. Matt nie mógł się dowiedzieć. Już bez tego chciał odejść od żony. Gdyby dowiedział się o dziecku, nie mogłabym go już przed tym powstrzymać. Tylko, jak to ukryję, skoro za trzy miesiące miałam wrócić do pracy? Brzuszek już niedługo będzie widoczny. Według moich wyliczeń urodzę w maju. Jak wyjaśnię swoją nieobecność w pracy przez kilka miesięcy? Jeśli pójdę na macierzyński, Ashley na pewno się wygada. Mało rzeczy dało się zachować w sekrecie, bo w kancelarii panowała przyjazna atmosfera. A jak ktoś się dowie, to tylko chwila, aż Fortman zorientuje się, że to jego dziecko. Nie był głupi. Doskonale wiedział, że nie miałam w tym czasie nikogo innego. Tym bardziej że zapłodnił mnie, gdy większość czasu spędzałam w domu, po operacji. Tylko on mnie odwiedził pod nieobecność rodziców. Nie zrezygnowałam wtedy z antykoncepcji, żeby zgonić na moją nieostrożność, po prostu brałam więcej lekarstw. Nie będzie mógł mnie obwinić, że zapomniałam, oczywiście, gdy dowie się o dziecku, no kiedyś się dowie.

Przedłużę zwolnienie lekarskie. Noga i tak była jeszcze w kiepskim stanie, a przez ciążę moja rehabilitacja na pewno się wydłuży. Może uda mi się w tym czasie załatwić przeniesienie do oddziału w Chicago. Przepracowałabym dwa, trzy miesiące. W zależności od tego, w jakim stopniu pozwoliłaby mi ciąża. Później zostałabym tam na jakiś czas. Tak, żeby móc wrócić do Evanston. Nie chciałam być gdzie indziej. Tutaj miałam przyjaciół i... Matta. Nie chciałam się z nim rozstawać na zawsze. Kiedyś i tak będzie musiał dowiedzieć się o dziecku. Na razie musiałam się z nim pożegnać. Będzie mi ciężko, ale to dla jego dobra. Nie chciałabym, żeby myślał, że chciałam go naciągnąć na dziecko, ani być z nimi tylko ze względu na maleństwo. Z tego nie wyszłoby nic dobrego. Nie zależało mi na jego pieniądzach. Jak dla mnie mógł się nigdy nie dowiedzieć, że będzie ojcem mojego dziecka. Nikt się nie dowie. No przynajmniej, dopóki to dziecko nie podrośnie i nie będzie chciało go poznać. Wtedy zdecydujemy razem, co dalej. Jednak teraz musiałam podjąć decyzję za naszą trójkę. Decyzję, której na pewno niedługo będę żałować.

Zanosiłam się płaczem, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Powinnam się ogarnąć. Może sen dobrze mi zrobi? A jak wytłumaczę to rodzicom? Od razu zaczną wypytywać o ojca dziecka. Nie mogłam im powiedzieć o romansie z Matthew. Wolałam udawać, że ojciec dziecka się zmył. Tak właśnie im powiem. Może będzie mi trochę łatwiej, gdy w to uwierzą. Przestaną wtedy dopytywać. Będę miała spokój do porodu.

Niepewnie podniosłam się z podłogi, otarłam twarz i wyszłam z łazienki. Musiałam coś zjeść, ale najpierw zadzwonię do lekarza, żeby zapisać się na wizytę. Chciałam mieć pewność, że byłam w ciąży. Pokocham tego malucha. Byłam tego pewna. Położyłam dłoń na brzuchu. Chyba z nadzieją, że coś poczuję, ale to niemożliwe. Moje dziecko było malusieńkie i będzie musiało mi wystarczyć zdjęcie z USG, żeby uwierzyć, że znajdowało się pod moim sercem.

Zebrałam się i postanowiłam, że ze szpitala pójdę do rodziców. Musiałam im jakoś delikatnie powiedzieć, że zostaną dziadkami. Chociaż nie wydawało mi się, żeby byli źli z tego powodu. Zawsze marudzili, że mogliby już bawić wnuki. To się w końcu doczekali. Problem będzie, gdy zaczną wypytywać o ojca dziecka. Będę trzymać się swojego postanowienia, choćby nie wiem, jak bardzo nalegali.

Matt, powinnam do niego zadzwonić, ale nie mogłam. Jego głos sprawiłby, że zwątpiłabym w swoją decyzję. Nie zmienię jej! Nie było mowy.

Udało się mnie wcisnąć na wizytę od razu. Przerażona położyłam się na fotelu, czekając na lekarkę. Bez żadnych wstępów postanowiła od razu wykonać USG. Pewnie, gdyby nie podejrzenie ciąży, wykonałaby wcześniej standardowe badania, a tak już wiedziała, po co przyszłam. Patrzyłam, jak lekarka oglądała coś na ekranie. Nie widziałam tam nic, ale ona tak.

– Tutaj. - Pokazała maleńką kropeczkę. – To pani dziecko.

Ledwie co ją zauważyłam. Serce zabiło mi szybciej. Już kochałam tę malusieńką istotkę. Nie pozwolę jej skrzywdzić.

– Moje dziecko – wyszeptałam.

Moje i Matta. Czy byłby zachwycony, widząc to maleństwo na ekranie? Na pewno nie byłby w tej chwili przerażony jak ja. Miał dwójkę synów, więc pewnie nie zrobiłoby to na nim wrażenia. Już widział zdjęcia z USG nie pierwszy raz.

– To piąty tydzień. Pracuje pani?

Leki. Cholera, będę musiała odstawić leki przeciwbólowe. Na szczęście w ostatnim czasie brałam je tylko kilka razy, gdy ból był naprawdę nie do zniesienia.

– Tak – zawahałam się – znaczy, jestem na zwolnieniu lekarskim. Mam uszkodzone kolano.

Zapewne zastanawiała się do, kiedy mogłam pracować, ale nie musiała się przejmować, że mogłabym zaszkodzić dzidziusiowi.

– Chodzi pani jeszcze na rehabilitację? - Spojrzała na mnie.

– Tak.

– Musi pani ograniczyć wysiłek. Za jakiś czas i tak musiałaby pani zrezygnować z rehabilitacji. Chodzi o dziecko i nie może się też pani stresować.

Łatwo powiedzieć. Najbliższe miesiące będą ciężkie, ale zastosuję się do wszystkich jej zaleceń.

– Rozumiem.

Zależało mi, żeby jak najszybciej porzucić kule, ale na moim dziecku zależało mi bardziej. Nigdy nie sądziłam, że można pokochać kogoś tak szybko. Przecież jeszcze kilka minut temu nie byłam pewna czy byłam w ciąży. Dziecko wywróci moje życie do góry nogami. Jakbym już nie utrudniła sobie go za bardzo.

– Wszystko pani rozpiszę. - Uśmiechnęła się uprzejmie. – Da sobie pani radę.

Cieszyło mnie, że starała się być taktowna i nie pytała o ojca dziecka. Nawet o nim nie wspomniała i byłam jej wdzięczna za to.

Po wyjściu od lekarza od razu poszłam do rodziców. Byłam zmęczona i miałam nadzieję, że zrozumieją, że nie miałam ochoty na rozmowy. Nie powiem im dziś o ciąży. Sama musiałam to przetrawić. Zaplanować dokładnie, co dalej.

– Jak rehabilitacja? – spytał tata.

– Dobrze – skłamałam.

Nic nie było dobrze. Jutro jadę do Chicago zobaczyć, co da się załatwić z przeniesieniem. Może nikt nie poinformuje Ashley o mojej wizycie, zanim sama to zrobię. Wrócę do pracy jeszcze przed porodem. Pójdę na macierzyński. Potrzebowałam co najmniej roku po urodzeniu dziecka, żeby wrócić do Evanston. Przez ten czas oswoję się już z rolą matki i będę w stanie powiedzieć Matthew, że mieliśmy dziecko. Musiałam być silna dla naszej trójki. Miałam nadzieję, że Ashley to zrozumie i nie będzie o nic dopytywać. Zasłonię się wizytami u specjalistów. Nie chciałam jej okłamywać, ale była blisko z Fortmanem i wiedziałam, że przez przypadek mogłaby się wygadać.

– Pójdę do siebie. Jestem zmęczona.


Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Onde as histórias ganham vida. Descobre agora