84.

4.8K 234 258
                                    

Przez cały dzień dręczyły mnie dziwne myśli i nawet wieczorny seks nie odciągnął mnie od nich. Oczywiście Matt bardzo się starał, żeby było przyjemnie. I było tyle, że później znowu wróciły ponure myśli. Byłam rozdarta i nie chciałam, żeby Matt widział mnie w takim stanie, więc odwróciłam się do niego plecami. Czułam, że w naszym związku nie było dobrze. Bałam się, że nie zatrzymam Fortmana przy sobie. Nie byłam idealna i czasami bywałam strasznie wkurzająca oraz oczekiwałam od niego zbyt wiele. Co, jeśli kiedyś uzna, że miał dość?

– Czemu płaczesz? - Spojrzał na mnie zza ramienia. – Zrobiłem ci krzywdę? Emily, co się dzieje?

Starałam się płakać po cichu i tłumiłam szloch w poduszkę, żeby mnie nie usłyszał. Nie chciałam zawracać Mattowi głowy. Sama jakoś poradzę sobie ze swoimi zmartwieniami.

– Nic – odburknęłam, nawet na niego nie patrząc.

Może dzięki temu się odczepi i zaśnie. Rano udam, że nic się nie stało. Ot tak. Głupi sen, który wyprowadził mnie z równowagi.

– Widzę, że coś jest nie tak. - Odwrócił mnie na plecy.

Nie dał się zbyć.

– Boję się – powiedziałam cicho, ocierając łzy.

– Czego? - Zmarszczył brwi.

– Że to jest tylko na chwilę. - Spojrzałam mu w oczy. – Że ode mnie też kiedyś odejdziesz.

Właśnie tego obawiałam się najbardziej. Sam nie potrafiła zrobić nic, żeby zatrzymać go przy sobie i bałam się, że ze mną też tak będzie. Nie chciałam zostać sama z córeczką. Zresztą ona już przywiązała się do Matta, a myśl, że widziałaby go tylko przez kilka dni, mnie przerażała. Wiedziałam, że jego synowie, przecież musieli się dostosować i Nita też by musiała. Dlatego jeszcze bardziej mi przykro, że odebrałam chłopcom ojca. Powinni mieć go częściej niż tylko w weekendy.

– Żartujesz, prawda? - Chwycił moją twarz w dłonie. – Mam ci się oświadczyć? Weźmiemy ślub. Zrobić ci kolejne dziecko?

Po co? Żadna z tych rzeczy nie sprawiłaby, że zostałby ze mną na zawsze. Nie byłaby w stanie zrobić nic, żeby tak się stało. Poza tym wcale nie chodziło mi o ślub. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że o kościelnym mogłam zapomnieć. A jeśli nie mogłam mieć takiego, to nie chciałam mieć żadnego.

– Jakoś to cię nie zatrzymało przy Sam.

A co jeśli za kilka lat spotka mnie ten sam los? Wiedziałam, w co się pakowałam, będąc z Mattem, ale zaryzykowałam, bo mu zaufałam. A teraz miałam obawy. Chyba trochę za późno.

– Bo nie kochałem jej tak jak ciebie. - Oparł czoło o moje. – Emily, zrobię wszystko, żebyś mi uwierzyła, że nigdy cię nie zostawię. Powiedz tylko co? Nie chcę, żebyś się bała i płakała z tego powodu.

Chciałam mu wierzyć, że nasza miłość była silniejsza. Musiałam mu uwierzyć, bo inaczej nasz związek nie miał sensu.

– Kocham cię. - Wtuliłam się w niego.

Rano wstałam zmęczona. Nocne rozmyślenia nie pozwoliły mi zasnąć, ale miałam przynajmniej pewność, że Fortman zasnął.

Rano nie wracaliśmy do naszej rozmowy. Udawałam, że wcale jej nie było. Zawieźliśmy Nitę do moich rodziców, ponieważ mama wzięła wolne i chciała spędzić dzień z wnuczką. Moja córeczka była tak grzecznym dzieckiem, że zazwyczaj nikt nie miał problemu, żeby posiedzieć z nią kilka godzin.

W pracy było na tyle spokojnie, że mogliśmy sobie pozwolić na dłuższe plotki. Zresztą zostało kilka dni do końca roku, a większość spraw została pozamykana. Mogłam wykorzystać ostatnie dni urlopu i zostać w domu z córką.

– Co robicie z Mattem w Sylwestra? – spytała Amanda.

– Pewnie przesiedzimy w domu. Z Nitą. - Wzruszyłam ramionami.

Nie robiłam żadnych planów. Odkąd urodziła się Nita, Sylwestra spędzałam w domu. Zostałam matką, więc musiałam zrezygnować z imprez. Mimo że wiedziałam, że moi rodzice zaopiekowaliby się wnuczką, nie chciałam wychodzić gdzieś bez niej. I tak zostawiałam ją z opiekunką, żeby wrócić do pracy.

– A ty Lou?

– Nie jestem taką nudziarą jak oni. - Uśmiechnęła się. – Zostawiam dzieci u teściów i jedziemy za miasto. Odpocząć.

– Nie wierzę. - Pokręciłam głową. – Oni się zgodzili?

Pamiętałam, że Louisa zawsze się skarżyła na swoich teściów, że nie chcieli zostawać z wnukami, a jak już musieli, ciągle wydzwaniali pytać, czy mogłaby ich odebrać wcześniej.

– Nie mają nic do gadania. - Wzruszyła ramionami. – Wyłączymy telefony i spędzimy pijacką noc.

– Fajnie – skomentowała Amanda.

– A ty gdzie się wybierasz?

– Spontan. Z moich głupim chłopakiem nic nie można planować. Rok temu mieliśmy opłacony lokal. Wystroiłam się jak głupia, a on walnął focha i zostaliśmy w domu.

Współczułam jej takiego chłopaka. Byli młodzi, nie mieli dzieci, a Sylwester był najlepszą okazją, żeby się wybawić. Powinna chociaż raz go olać i pokazać mu, że nie był pępkiem świata. Pewnie świetnie bawiłaby się bez niego.

– Jakby mój mąż odwalił taki numer, byłby już rozwodnikiem – powiedziała poważnie Lou.

Byłam w stanie w to uwierzyć. Louisa nie była dziewczyną, która dawała się ustawiać po kątach. Raczej ona robiła porządek z innymi.

– Gaduły, idziecie na Lunch? - Matt wszedł do naszego gabinetu bez pukania jak zawsze zresztą.

Spojrzałam na zegarek i nie wierzyłam, że zleciała już połowa dnia. Od rana nic nie zrobiłyśmy, a powinnyśmy wypełnić, chociaż kilka papierków. Tak dla stworzenia pozorów.

– Pewnie. - Moja przyjaciółka od razu wstała od biurka, wzięła torebkę i była gotowa do wyjścia.

Nigdy nie trzeba powtarzać jej dwa razy, że czas na przerwę.

– A wy? - Spojrzał na mnie.

– Pewnie też się zbieramy. - Przełożyłam teczki, że niby coś robiłam.

Chociaż doskonale wiedziałam, że Fortman się na to nie nabierze.

– Nie udawaj zapracowanej, zbieraj się.

Pożałuje. Na korytarzu minęliśmy się z Ashley i bałam się, że szła do nas. W rękach niosła stertę dokumentów. Na szczęście to zadanie dla praktykantów. Nie mieli nic lepszego do roboty. Hannah na pewno się ucieszy. Nie przepadałam za tą dziewczyną i chyba z wzajemnością. Nigdy nie przychodziła do mnie z żadnym problemem, tylko zawracała dupę ludziom z sekretariatu albo innym praktykantkom. Powinna pytać mnie, bo byłam ich opiekunem, ale najwidoczniej zamierzała usłyszeć to jeszcze raz od Ashley. Nie chciała mojej pomocy to nie.

– Ej, który stolik? - Louisa spojrzała na nas.

Wybraliśmy najbliższą pizzerię, w której chyba byliśmy już stałymi klientami. Niestety nie mieliśmy jeszcze stałego miejsca.

– Pod oknem. - Pokierowała nas Amanda.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now