59.

5.3K 275 43
                                    

– Emily? - Usłyszałam za sobą znajomy głos.

Głos, za którym tęskniłam. Nie chciałam się odwracać, ale nie mogłam go zignorować.

– Hej. - Odwróciłam się i uśmiechnęłam.

Nic się nie zmienił. No prócz tego, że chyba nie golił się od kilku dni. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będzie chciał jeszcze ze mną rozmawiać

– Zmieniłaś się. - Przyjrzał mi się dokładnie.

Po powrocie postanowiłam ściąć włosy i zmienić ich kolor. Były do ramion, a ciemny brąz zamieniłam na ciemny blond. Musiałam coś zmienić. Moja figura też nie była jak wcześniej. Nie straciłam jeszcze wszystkich kilogramów, które nabyłam w ciąży, ale wcale mi one nie przeszkadzały. Nie wyglądałam teraz na wychudzoną.

– Trochę.

– Włosy. - Wskazał na nie palcem. – Są krótsze i robisz kitkę.

Nienawidziłam mieć związanych włosów, ale od narodzin Nity tak było wygodniej. Nie musiałam się martwić, że córka mnie pociągnie i wpakuje sobie mojego włosa do buzi. Jak wszystko, co łapała w swoje małe rączki.

– Tak jest wygodniej.

– Pewnie. Wiesz, że powinniśmy porozmawiać?

Oczywiście, ale do tej pory wydawało mi się, że on nie miał na to ochoty.

–Teraz? - Spojrzałam na niego. – Idę do pracy.

–Wracasz do nas? - Zdziwił się.

A jednak udało mi się ukryć to do końca. Myślałam, że Ashley w końcu się wygadała. Przecież Fortman był jej współpracownikiem i raczej powinien wiedzieć, kogo zatrudniali do pracy.

– Tak.

– Nic nie wiedziałem.

– Nikt nie wiedział oprócz Ashley.

– I Louisy – dodał.

Wiedziałam, że Matt nie przepadał za moją przyjaciółką. Ona za nim też nie i często dawała mu to do zrozumienia.

– Też uważam, że powinniśmy porozmawiać. - Uśmiechnęłam się lekko. – Chcę, żeby pracowało nam się jak dawniej.

–Nic nie będzie jak wcześniej. Sama tego chciałaś.

Nadal miał do mnie żal. Nie winiłam go za to.

– Wiem. - Pokiwałam głową. – Nie chcę się z tobą kłócić. Gdybym wiedziała, że tak o mnie pomyślisz, nie wpakowałabym się w ten układ.

Jak mógł nie zauważyć, że było mi ciężko? Chciałam, tylko żeby nie zostawiał swojej rodziny. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Może dlatego, że chciałabym mieć faceta tylko dla siebie, a musiałabym się nim dzielić.

– Żałujesz?

Ani trochę. Dał mi Nitę. Najważniejszą osobę w moim życiu.

– Tylko tego, że musieliśmy to zakończyć – powiedziałam, patrząc mu w oczy.

– A ja żałuję, że nie dałaś mi wyboru. Po prostu odeszłaś.

Po prostu odeszłam. Tak było łatwiej. Przynajmniej w tamtej chwili. Szliśmy do pracy w ciszy. Te kilka minut to nie najlepszy czas na rozmowę. Musieliśmy się gdzieś spotkać i porozmawiać na spokojnie. Mieliśmy sobie wiele do wyjaśnienia.

Równo o ósmej odbyła się narada. Większość pracowników była w szoku z powodu mojej obecności, ale ucieszyli się, że wróciłam. Tak przynajmniej mówili.

– Jak widzicie, Emily wróciła do pracy po długiej przerwie. I cieszymy się, że jesteś z nami. - Ashley na mnie spojrzała, po czym zerknęła na Matta.

Podejrzewałam, że bała się mojej relacji ze swoim współpracownikiem. Rozeszło się po kancelarii, że się pokłóciliśmy. Ciężko było to ukryć, gdy podobno Matt wydzierał się na pracowników za każdym razem, gdy wspomnieli o mnie.

– Przez najbliższy tydzień pracujesz z Mattem na dyżurach. Nie ma zmian, bo każdy ma już przydzieloną robotę. - Spojrzała na niezadowolonego Matta. – Naprawdę.

– Spoko – odburknął.

Reszta już znała swoje dyżury. Fajnie, że Amanda z Louisą się dogadywały. Przyjaciółka powiedziała mi, że Amanda wcale nie była taka zła i dobrze jej się z nią pracowało. Lepiej, niż gdy była tutaj praktykantką.

Po naradzie każdy rozszedł się do siebie. Chciałam zapoznać się z nowymi praktykantami, więc poprosiłam Lou, żeby zastąpiła mnie przez kilka minut. W sumie zrobiłam to, żeby Matt nie zamienił się pierwszy. Jeśli uznałby, że zrezygnowałam, zostanie.

– O jesteś. - Spojrzał na mnie zdziwiony.

Zapewne Louisa wmówiła mu, że nie miałam ochoty na wspólny dyżur i że załatwiłam to ze Stone.

– Żartowałam. - Uśmiechnęła się Lou. – Miłej roboty.

– Myślałeś, że się zamieniłam? – spytałam, gdy moja przyjaciółka wyszła z pokoju.

– Tak. Może nie chcesz już ze mną pracować. - Wzruszył ramionami.

Zawsze lubiłam z nim pracować. Dużo się od niego nauczyłam, a przydało mi się to w pracy w Chicago. Wprawdzie nie dostałam tam swoich spraw, ale pomagałam rozwiązywać te najgorsze.

– Wszyscy myślą, że to ty masz mnie dość. - Zajęłam miejsce obok niego.

Miejsce, które zajmowałam zawsze, gdy tutaj pracowałam. Niezależnie z kim przypadał mój dyżur.

– Masz córkę. - Spojrzał na mnie.

Nie spodziewałam się tego. Skąd wiedział? Louisa obiecała, że nic mu nie powie. Nikt inny z kancelarii nie wiedział.

– Tak – odezwałam się po dłuższej chwili, unikając jego wzroku.

– Ile ma lat?

– Prawie dwa latka – odpowiedziałam cicho, licząc, że się nie domyśli.

Nie chciałam go okłamywać. Zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. Nawet jeśli ta szczerość bolała. Nie zdążyłam wymyślić żadnej historyjki, a może nie chciałam. Matthew w końcu musiał się dowiedzieć, że mieliśmy dziecko. Teraz powinien zdecydować czy chciał brać udział wychowywaniu naszej córeczki. Nie oczekiwałam, że będzie ze mną. Związek tylko ze względu na dziecko nie był niczym dobrym. Przecież rozwiódł się z żoną i nawet dzieci go przed tym nie zatrzymały.

– Spójrz na mnie. - Złapał mnie za ramię.

Wystarczyło, że spojrzałam w jego oczy, a on już wiedział, że go oszukałam. Pokiwałam tylko głową, bo nie byłam w stanie wydusić słowa. Nie tak miał się dowiedzieć. Co ja sobie w ogóle myślałam? Skomplikowałam sobie życie na własne życzenie.

– Uznałaś, że nie muszę wiedzieć?! – podniósł głos.

– Bałam się – wyszeptałam.

– Uciekłaś. Powinnaś mi powiedzieć!

Nawet nie zdawał sobie sprawy, ile razy próbowałam.

– Przepraszam. - Wstałam, ocierając łzy.

Musiałam stamtąd wyjść, bo nie umiałam powstrzymać łez. Byłam żałosna.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now