39.

5K 230 52
                                    

MATT


– Co ty odwalasz?!

Oczywiście Olivia dowiedziała się o rozwodzie od rodziców. Od kiedy u nich mieszkałem? Raptem od kilku godzin. Specjalnie przyjechałem wieczorem, żeby o nic nie pytali. Szlajałem się po mieście, przesiedziałem dwie godziny w samochodzie. Odwlekałem pojawienie się tutaj najdłużej, jak się dało. Miałem zamiar powiedzieć rodzicom o rozwodzie. Jednak Sam była pierwsza. Nie miała się komu pożalić? A może wiedziała, że właśnie tutaj przyjadę? Zdążyła się poskarżyć jeszcze zanim przekroczyłem próg rodzinnego domu. Chyba będę musiał się stąd dziś wynieść. Już wczoraj matka zapowiedziała poważną rozmowę. Jeśli moja żona myślała, że coś tym ugra, była w wielkim błędzie. Nie kochałem jej i nie zamierzałem już dłużej tkwić w tym związku. Nawet dla dzieci. Zbyt długo to znosiłem. Pozwalałem, żeby ktoś inny decydował za mnie. Może na początku mi się to podobało, ale kurwa, ile można pozwalać kobiecie na wszystko? Sam od pewnego czasu mnie irytowała. Wolałem zostawać w pracy po godzinach niż spędzać czas z nią. Nigdy nie zauważyła, że się od niej oddalałem. Nie zrobiła nic, żeby zatrzymać mnie przy sobie. Rozpad naszego małżeństwa to nie tylko moja wina. Chociaż w większości to ja zawiniłem.

– To moje życie.

Do tej pory nikogo nie obchodziło, więc niech i teraz dadzą mi spokój. Zresztą wysłuchali już wersji Sam. Rzuciłem ją dla innej kobiety, co nie było prawdą, mimo że ją zdradzałem. Odszedłem, bo nie dało się z nią żyć.

– Matt, ty masz dzieci. - Spojrzała na mnie. – Pomyślałeś o nich?

Oczywiście, ale czy to miało znaczyć, że dla nich musiałem zrezygnować ze szczęścia? Mogłem być szczęśliwy bez ich matki i być dobrym ojcem. Będę dobrym ojcem. Chłopcy za jakiś czas zrozumieją, że zrobiłem to dla dobra naszej rodziny.

– Nie zostawiam ich – westchnąłem – odchodzę tylko od Sam.

Czasami tak się zdarzało. Nie miałem na to wpływu, gdybym miał pewnie chłopców nie byłoby teraz na świecie albo mieliby inną mamę. Nikt nie miał pewności, że będziemy kochać kogoś na zawsze. Różnie bywało i tak właśnie stało się z nami. Nie my pierwsi i nie ostatni.

– Nie denerwuj mnie! – wrzasnęła. – Co się z tobą dzieje?

Ze mną? Chyba z nimi wszystkimi. Oliwia zapomniała, że to ja byłem jej rodziną nie Sam. To samo tyczyło się rodziców. Nie zapytali mnie o moje małżeństwo. Dla nich było idealne. Moja żona starała się, żeby tak wyglądało dla innych. Nie byłem marionetką. Niech się nie martwią Sam, nadal będzie obecna w ich życiu, przecież była matką ich wnuków.

– Ze mną? - Uniosłem brwi. – Duszę się w tym małżeństwie od dawna.

– Trzeba było pomyśleć o tym, zanim wziąłeś się za robienie dzieci – zakpiła.

Przegięła. Ja nie przypierdalałem się do jej związków. Zapomniała już, jak siedziałem i wysłuchiwałem jej żali na facetów po każdym rozstaniu. Byłem przykładnym bratem, a co dostałem w zamian? Wcale nie żałowałem, że miałem dzieci. Akurat to najpiękniejsze, co dostałem od żony.

– Chrzań się. - Wyszedłem, trzaskając drzwiami.

Niepotrzebnie tutaj przyjechałem. Powinienem od razu pojechać do hotelu. Gdybym wiedział, co mnie czekało w domu, tak właśnie bym zrobił. Myślałem, że mogłem liczyć na swoją rodzinę. Teraz byłem ich wrogiem.

Wynająłem pokój w hotelu na kilka nocy. Musiałem rozejrzeć się za jakimś mieszkaniem. Nie zamierzałem wywalić Sam z naszego domu. To też dom Luca i Liama. Nie mógłbym im go zabrać. Nawet bym nie chciał.

W pracy nie mogłem się na niczym skupić. Sam wydzwaniała od rana i miałem ochotę wywalić telefon przez okno. Raz odebrałem. Ze względu na dzieci, ale ona chciała mnie tylko zwyzywać. Dorosłość. Niech pogodzi się z tym, co się stało. Przeczekam jej złość, bo nie chciałem, żeby na naszym rozstaniu ucierpieli chłopcy.

Za kilka tygodni odbędzie się pierwsza rozprawa rozwodowa. Nie liczyłem, że będę już wtedy wolny. Moja żona nie pozwoli mi tak po prostu odejść, a nie zamierzałem się zgodzić na rozwód z mojej winny. Nie widziałem powodu, dla którego miałbym się z tym śpieszyć. Mogliśmy toczyć batalie miesiącami, zanim pójdzie po rozum do głowy i mi odpuści.

– Co się z tobą dzieje? - Ashley odwiedziła mnie po cotygodniowym spotkaniu.

A co miało się dziać? Przecież przyszedłem do pracy jak każdego dnia. Nie spałem najlepiej. Zostałem zmuszony do wyprowadzenia się ze swojego rodzinnego domu. Zawiodłem się na własnej siostrze. Nie mogłem dzisiaj na nią patrzeć. Dobrze, że nie zamierzała się do mnie odzywać. Najlepiej, żeby schodziła mi z oczu przez najbliższy czas. Nie chciałem, żeby w kancelarii gadali o moich problemach. Chociaż niedługo i tak głównym tematem będzie mój rozwód. Miałem to gdzieś. Nie ich interes. Lepiej niech zajmą się swoim życiem.

– Nic – burknąłem. – Problemy w małżeństwie, ale już niedługo.

Nie mogłem się doczekać tej chwili. Nie sprawi to, że nagle poczuję się wolny, nie uchlam się gdzieś w klubie i bzyknę przypadkowe panienki. Po prostu znowu będę sobą. Nikt nie będzie mnie ograniczać. No poza dziećmi, ale to mi nie przeszkadzało.

– Może powinieneś wziąć kilka dni wolnego?

Żebym zwariował albo zaczął szukać Emily? Nie chciała mnie, więc odpuściłem. Niech sobie ułoży życie z kimś innym, bez byłej żony i dzieci. Może właśnie to jej we mnie przeszkadzało. Nie wierzyłem, że byłem dla tej dziewczyny w stanie zrobić wszystko. Jednak pozwoliła mi przejrzeć na oczy. Przy niej zrozumiałem, że dusiłem się w swoim małżeństwie.

– Nie ma mowy. - Pokręciłem głową. – Jadę zaraz na spotkanie.

Wychodząc z kancelarii, minąłem się z Louisą. Jedyna osoba, która mogła wiedzieć gdzie była teraz Emily. Przyjaźniły się. Na pewno powiedziała jej, gdzie wyjechała. Chciałem tylko wiedzieć, dlaczego się ze mną nie pożegnała? Było nam razem dobrze, przyjaźniliśmy się.

– Zaczekaj. - Zaczepiłem ją. – Możesz mi powiedzieć co u Emily?

– Może do niej zadzwoń.

Jasne. Myślała, że nie próbowałem? Johnson zmieniła numer telefonu. Byłem tego pewien. Odcięła się ode mnie. Tak, jakby wiedziała, że będę jej szukać. Nie zamierzałem się narzucać, jeśli nie chciała.

– Zmieniła numer.

– Niemożliwe. Rozmawiałam z nią wczoraj. - Zmarszczyła brwi.

Ściemniała albo miała jej nowy numer.

– Świetnie. Podasz mi go? - Przyglądałem się jej dokładnie.

– Przecież masz.

–Lou! – podniosłem głos. – Chce z nią porozmawiać.

– To napisz jej wiadomość. Na przykład maila. - Minęła mnie.

No chyba tak będę musiał zrobić, skoro nie mogłem się skontaktować z nią inaczej.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now