53.

5.3K 255 57
                                    

Wykupiłam mieszkanie w Evanston. Dwa pokoje, salon z kuchnią i łazienka. Wystarczające dla nas dwóch. Blisko kancelarii. Wychodząc rano na balkon, mogłam patrzeć, jak moi znajomi jechali do pracy. Jak jechał tam Matt. To moje pierwsze własne mieszkanie. Wynajmowane mieszkanie to nie to samo. Teraz było naprawdę moje. Udało się to dzięki pomocy rodziców, którzy dobrze zainwestowali, stąd mieli pieniądze, które kiedyś im oddam. W końcu zrozumieli, jak ważne było dla mnie własne gniazdko.

Za dwa miesiące będziemy mogły z Nitą wrócić do mojego rodzinnego miasta. Bałam się, co mnie tam czekało, ale mimo wszystko cieszyłam się z powrotu. Liczyłam na to, że moje życie wróci do normy. Matt w końcu dowie się o córce i tylko tego się obawiałam. Jego reakcji na tę wieść. Mógł mnie nienawidzić, ale Nita nie była niczemu winna. Miałam nadzieję, że ją pokocha.

Dziś zamierzałam powiedzieć o swoim powrocie do Evanston, Ianowi. Nie wiedziałam, jak zareaguje, ale nie mogłam go dłużej oszukiwać. Nie zasłużył na to. Tak samo, jak Matt... Niezależnie co się wydarzy, nadal będę wdzięczna za to, że dał mi Nitę. Zmieniła moje życie. Nigdy nie będę w stanie wymazać go ze swojego życia.

Wieczorem, gdy córka zasnęła, zdecydowałam się na rozmowę z Ianem. Ciężko było mi mówić, że wcale nie zamierzałam z nim zostać. Nigdy nie myślałam o naszej przyszłości. O nas. Myślami cały czas byłam przy Matthew. Nie odezwał się do mnie od mojej ostatniej wiadomości. Wcale mu się nie dziwiłam. Był wściekły, gdy zobaczył mnie w kancelarii w Chicago. Nie pozwolił mi nawet dojść do słowa, a miałam mu wiele do powiedzenia. Jednak korytarz w kancelarii nie był najlepszym miejscem. Nie dostałam szansy na wytłumaczenie się ze swojego zachowania.

– Zamierzałaś mi powiedzieć wcześniej? - Ian spojrzał na mnie z wyrzutem i zmarszczył brwi. – Myślałaś, że co?

– Na początku nie – zaczęłam niepewnie. – Chciałam wyjechać bez słowa.

Już raz tak zrobiłam. Nie powinnam uciekać za każdym razem, gdy coś w moim życiu się komplikowało. Byłam pieprzonym tchórzem, ale nie zamierzałam zrobić tego po raz drugi. Dlatego teraz rozmawiałam z Ianem. Miałam nadzieję, że postara się, chociaż mnie zrozumieć.

– Uciec. - Spojrzał na mnie. – Nazywajmy rzeczy po imieniu.

– Ian, jest mi wystarczająco ciężko. - Spojrzałam na niego.

– Nigdy nie chciałaś mnie pokochać – burknął – Powiedz mi tylko, wracasz do niego?

A co to miało do rzeczy? Jeśli myślał, że byłabym w stanie być z nim i cały czas utrzymywać kontakt z ojcem Nity, mając szansę do niego wrócić, to był w błędzie. Nie pozwoliłabym wtedy Ianowi się do siebie zbliżyć.

– On nic nie wie. - Broniłam się.

– Myślałem, że... Nieważne. - Machnął ręką. – Ułóż sobie w końcu życie i nie utrudniaj go innym. Powinnaś się zastanowić nad tym, co robisz.

Czy to ja się chciałam z nim umawiać? To Ian truł ciągle o spotkaniu. A później chciał kolejnych. Nie ukrywałam, że świetnie mi się z nim rozmawiało. Chciał zamieszkać ze mną, mimo że nic mu nie obiecywałam. Nie zrobiłam nic złego.

– A co ja takiego robię? - Skrzyżowałam ręce na piersiach.

– Myślisz, że jesteś zraniona, ale to ty krzywdzisz ludzi. - Stanął przede mną. – Emily, nie dałaś mu wyboru. Po prostu uciekłaś, będąc w ciąży. Odebrałaś mu córkę. A teraz uciekasz ode mnie. Nigdy nie chciałaś ze mną być... Mogliśmy się przyjaźnić, ale spieprzyłaś to.

Myślałam, że będę umiała z nim być. Próbowałam. Nigdy świadomie nie chciałam nikogo zranić. Jednak zraniłam już Matta, jego żonę i teraz Iana. Zasłużyłam na każde jego słowo. Miał rację.

– Przepraszam.

– To bez znaczenia. Szkoda mi Nity. I mam nadzieję, że jej ojciec nie jest dupkiem, który nie będzie chciał jej znać ze względu na głupie wybory jej matki.

– Przestań! – wrzasnęłam. – Zraniłam cię, ale nie musisz robić tego samego!

Nie miał prawa mnie oceniać. Nie czuł tego, co ja. Ciekawe jak sam by się zachował w takiej sytuacji. Miałam nadzieję, że podjąłby lepsze decyzje, ze względu na swoje dziecko.

– Muszę. - Złapał mnie za ramiona. – Muszę, bo inaczej niczego nie zrozumiesz.

– Cieszę się, że stąd wyjadę – wysyczałam.

Nie powinnam tego mówić, ale tak właśnie było. Potrzebowałam wyjazdu z Chicago. Wiedziałam, że w pracy zawsze będę mogła liczyć na Louisę. Reszta mnie nie obchodziła. Mogli sobie gadać, co chcieli.

– Wiem. - Pokiwał głową. – Ułóż sobie życie dla dobra dziecka. - Pocałował mnie w czoło i odszedł.

Byłam beznadziejna. Zerwałam się na równe nogi, gdy usłyszałam płacz córki. Musiała się czegoś przestraszyć, bo zanosiła się płaczem jeszcze, gdy tuliłam ją do siebie. Nic się nie działo.

– Już spokojnie. - Głaskałam ją po główce. – Mamusia już jest, spokojnie.

Wtuliła się we mnie bardziej. Damy sobie radę. Była dla mnie najważniejsza.

Zadzwoniłam do rodziców poprosić tatę, żeby za kilka dni pomógł mi przewieźć nasze rzeczy. Nie dogadałam się z Ianem, czy miał zamiar zostać w tym mieszkaniu. Czynsz był opłacony za miesiąc z góry, więc przez ten czas nie musiał się martwić, gdzie pójdzie. Później mógł robić, co chciał. Nie będzie mnie interesować jego życie.

Większość rzeczy do nowego mieszkania już kupiłam. Umeblowałam pokoik Nity. Tata zrobił nawet dla niej łóżeczko, którym byłam zachwycona. Nie mogłabym kupić lepszego. Rozpieszczał swoją wnuczkę, której bardzo wyczekiwał. Może nie miałam cudownego dzieciństwa, ale moi rodzice mówili, że podobno wnuków kochało się bardziej niż własne dzieci. Więc nie musiałam się martwić, że coś jej się przy nich stanie. Nie pozwolą na to.

Mój brat był chrzestnym Nity, ale na razie widział ją trzy razy. To się zmieni, gdy wrócimy do Evanston. Miałam nadzieję. Chrzestną była Alice. Gdy niecały rok temu zaczęłyśmy znowu ze sobą rozmawiać prawie codziennie, sama zaproponowała, że chciałaby być chrzestną małej. Zgodziłam się, bo nie miałam nikogo innego do tej roli. Żałowałam, że Matt nie mógł podawać córki do chrztu razem ze mną. Tamtego dnia najbardziej odczułam jego brak w życiu małej. To się zmieni. Wierzyłam, że mimo nienawiści do mnie, nie odwróci się od swojego dziecka. Nie pozwolę mu na to! Miałam ochotę płakać, ale nie mogłam rozpłakać się przy Nicie.

– Mami! - Uśmiechnęła się. – Mami!

Od kilku dni właśnie tak na mnie wołała. Może nie brzmiało jeszcze idealnie, ale mogłam już się cieszyć.

– Co, kochanie? - Pocałowałam ją w nosek. – Jestem.

– Mami! - Zarzuciła mi rączki na szyję.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now