106.

3.9K 192 12
                                    

– O hej, słyszałam, że chcesz mnie wygryźć. - Zaśmiałam się, gdy zauważyłam Alice.

Pewnie przyszła podpisać umowę i omówić warunki pracy. Miesiąc temu podsunęłam Stone pomysł, żeby Alice wróciła do pracy na moje zastępstwo. Nie była adwokatem, ale potrafiła przygotować wiele pism, w czym bardzo by się przydała. Odciążyłaby trochę pracowników i pomogła prawnikom. W sumie i tak Stone musiałaby znaleźć kogoś na czas mojej nieobecności. Przyjaciółka akurat szukała pracy. Ashley pomysł się spodobał, a ja już myślałam jak podsunąć jej kolejny. Alice była pracowita i znała obowiązki panujące w kancelarii, więc po co szukać nowej osoby? Trzeba byłoby ją przeszkolić, uczyć wszystkiego od podstaw, co zajęłoby sporo czasu.

– Oczywiście. - Uśmiechnęła się.

– Jak dobrze pójdzie może, znowu będziemy razem pracować.

– Podobno dzielisz pokój z Louisą.

Od zawsze do momentu aż nie poszła na urlop. Na szczęście wkrótce wróci. Nie to, żeby przeszkadzała mi obecność Amandy, ale ona bardzo często odciągała mnie od pracy. Nie mogłam dzielić gabinetu z Fortmanem. Wtedy bym go rozpraszała, a czasy seksu w kancelarii już mieliśmy za sobą. Chociaż on pewnie chciałby mieć mnie pod ręką. W tej sytuacji jednak Stone podjęła decyzję. I dobrze.

– Tak. Nie mogę pracować z Matthew, ale jak cię tutaj zostawią, to miejsce jest twoje. Ashley zamierza zapełnić dwa stanowiska.

Już dawno o tym myślała. Widocznie do tej pory uważała, że nie były potrzebne nam dodatkowe osoby. Przydałby się jeszcze jeden prawnik i pewnie weźmie to pod uwagę przy rekrutacji.

– I nie chcesz, żeby ktoś obcy spędzał osiem godzin dziennie z twoim facetem? - Zaśmiała się.

Nie powinno mi to przeszkadzać. Przecież tylko by razem pracowali. Jednak myśl, że inna kobieta spędzałaby miło czas w towarzystwie Matthew, mnie przygnębiała. Co, jeśli nie chciałby wychodzić wtedy ze swojego gabinetu? Teraz przynajmniej często przychodził porozmawiać ze mną, a tak nawet nie miałby czasu albo szukałby powodu jak się wymigać.

– Tak. Nie wiem, jak to rozplanujemy.

Do tej pory Amanda zajmowała pokój sama. Po zatrudnieniu nowej osoby umieścilibyśmy ją tam, a Alice poszłaby do Fortmana. Układ idealny. Chociaż nie wiedziałam, jak na ten pomysł zareagowałaby blondynka. Na pewno nie będzie chciała siedzieć osiem godzin z kimś nowym. Szczególnie gdy się nie polubią.

– Amanda do Matta, a ty z kimś nowym.

Mnie by pasowało, ale mój narzeczony nigdy się na to nie zgodzi.

– O nie. - Westchnęłam. – Fortman po jednym dniu z Amandą był nie do życia.

Pamiętałam, gdy któregoś dnia wrócił do domu i żalił się, że nie przygarnie już Amandy do swojego gabinetu. Nawet jeśli zostaliby tylko oni dwoje na całą kancelarię. Ta dziewczyna go zagadała. Próbowałam być wtedy poważna, ale ciężko było mi się nie zaśmiać. Nie mógł jej uciszyć? Nie miał problemów wrzeszczeć na praktykantów, a nie potrafił poradzić sobie z gadającą ciągle Amandą.

W południe Ashley ogłosiła zebranie. Zapewne dogadała się z Alice. Gdy zajrzałam do sali, wszyscy już byli. Oprócz szefowej.

– Zajęłam ci miejsce. - Angela pomachała do mnie, gdy tylko weszłam do sali konferencyjnej.

– Dzięki. - Uśmiechnęłam się do niej.

Zdążyłam usiąść, a za mną znalazł się Fortman.

– Ej a ty tu czego? - Spojrzała na niego.

– Muszę masować jej plecy.

Naprawdę? Wymyśli wszystko byle tylko mieć mnie na oku. Zamierzałam później upomnieć się o wspomniany masaż.

– Oh, jesteś usprawiedliwiony. - Zaśmiała się.

Ashley zjawiła się kilkanaście minut później. Rozejrzała się po sali i od razu zauważyła braki. Norma.

– Amanda?! - Stone wyszła na korytarz, żeby ją zawołać.

– Już idę!

Wyobrażałam sobie, jak wybiegła z naszego pokoju. Czasami bywała nierozgarnięta. Jednak swoją pracę zawsze wykonywała na czas, więc nikt nie miał o co się do niej przyczepić. Czasami bywała wredna. Przeważnie dla praktykantów, ale pracownicy woleli ją niż Louise.

– Jak zawsze. - Zaśmiał się Nathan.

Lubił nabijać się z Amandy. Zawsze znalazł powód, żeby ją wyśmiać. Ona dzielnie odpierała jego ataki. Raz interweniował Matthew i zrobił im pogaduszkę, że nie byli w przedszkolu. Nie sądziłam, że akurat jemu zacznie to przeszkadzać. On i John wcale nie zachowywali się lepiej.

– Bo ja tu pracuje – burknęła.

– Jak się czujesz? - Stone zignorowała ich wymianę zdań i spojrzała na mnie.

– Dobrze.

Z dzidziusiem na razie wszystko w początku i miałam nadzieję, że tak zostanie już do końca. Chociaż tę ciążę chciałam wspominać dobrze.

– Wszyscy wiemy, że ostatnio jest więcej pracy. Pozwy same się nie napiszą. Dużo jest apelacji?

Staraliśmy się, jak mogliśmy, ale gdy kończyliśmy zaległe sprawy, okazywało się, że mieliśmy zaległości w bieżących. Ciągle jakieś pisma, uzupełnianie braków, kontaktowanie się świadkami, których często trzeba było zlokalizować. Do tego klienci, którzy nie zawsze chcieli z nami współpracować. Szkoda, bo przecież działaliśmy na ich korzyść i w ich imieniu.

– Sporo. - Katie zajrzała do notesu.

Zawsze przed zebraniami wszystko sobie notowała, żeby przedstawić Stone statystyki. Była dobrze zorganizowana.

– Czyli wracamy do starych zasad. - Westchnęła. – Praktykanci schodzą dyżurować w poradach. Prawnicy spędzają z nimi godzinę, jeśli nie ma dużego ruchu, wracają na górę i zajmują się swoją robotą.

Do tej pory siedzieliśmy tam po pół dnia. Jednak rozumiałam, że potrzebowaliśmy więcej ludzi do pracy na górze niż w doradztwie.

– Przypominam, że praktykanci znają już wiele spraw, więc mogą pokierować klientów – kontynuowała, patrząc na nich. – Nie możecie udzielać porad, bo nie jesteście do tego upoważnieni. W razie jakichś działań, które chcieliby podjąć, dzwonicie po kogoś z dyżuru. Od poniedziałku ustalimy nowy grafik, z którego wykreślimy Emily. Musimy już sobie radzić bez niej.

Nie wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy, ale nie miałam wpływu na decyzję Stone. Mogłabym siedzieć w doradztwie. Jednak szefowa i mój zdradziecki narzeczony nawet nie wzięli tego pod uwagę. Będę sporządzać pisma procesowe i układać dokumenty w teczkach, które przyniesie Amanda. Oczywiście schodzić do archiwum też mi zakazali.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now