82.

4.6K 245 65
                                    

MATT

Właśnie jechałem do chłopców. Skończyłem dyżur, pożegnałem się z Emily i ruszyłem w drogę. Przykro mi, że nie spędzimy Wigilii razem. Wrócę dopiero na wieczór, ponieważ plany się trochę zmieniły. Nie miałem wpływu na decyzję byłej żony. Jeżeli chciałem się dziś zobaczyć z synami, musiałem się dostosować.

Sam pojedzie do swoich rodziców, a ja zostanę w tym czasie z chłopcami. Moja była żona specjalnie skomplikowała nasze spotkania, żebym nie mógł spędzić całych świąt z Emily. Chciała, żeby Lucas z Liamem okazali się ważniejsi niż moja córka. Tyle że moje dzieci były równie ważne niezależnie czy byłem w związku z ich mamą, czy nie. Szkoda, że Sam nie potrafiła tego zrozumieć. Emily jakoś nie miała problemów, że poświęcałem dużo uwag chłopcom. Podejrzewałem, że nawet nie robiłaby problemów, gdybym chciał, żeby Liam z Lucasem spędzili z nami weekend. Miałem nadzieję, że za kilka miesięcy będzie nam łatwiej pogodzić wizyty z dziećmi.

– Tata! - Synowie podbiegli do mnie, gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi.

Może powinienem zapukać, ale nie zrobiłem tego. Miałem takie same prawa do tego domu, co moja była żona. Przynajmniej do czasu do, kiedy mieszkali tam moi synowie.

– Masz prezenty? - zapytał Liam, gdy wziąłem go na ręce.

Świetne powitanie.

– Przecież prezenty przynosi Mikołaj. - Spojrzałem na niego zdziwiony.

Wiedziałem, że długo nie będę mógł wciskać synom bajek o Świętym Mikołaju, ale myślałem, że w tym roku jeszcze się uda.

– Tato – westchnął Lucas. – Wiemy, że ty je masz.

Spojrzałem na Sam, która wzruszyła ramionami. Nie zamierzała mieszać się w moją dyskusję z dziećmi. A to nowość.

– Wychodzę. Wrócę za godzinę i będziesz mógł jechać do siebie.

Nie zamierzała nawet spędzić ze mną chwili. Może to i lepiej, bo nie miałem ochoty dzisiaj na kłótnie z nią. A znając Sam, wiedziałem, że bez tego by się nie obeszło. Zawsze znajdowała powód, żeby mi dogryźć.

– Sam, chciałem spędzić Wigilię z synami – odstawiłem Liama, który pobiegł na górę – ale mam też córkę, która na mnie czeka.

Nita na pewno będzie na mnie czekać. Gdy wychodziłem rano do pracy, jeszcze spała i nie widzieliśmy się dzisiaj.

– Nie chcę słuchać o twoim dziecku. - Zmarszczyła brwi. – Masz nową rodzinkę, rozumiem, ale one mnie nie obchodzą. Ustaliliśmy, jak spędzamy święta z synami. Jadę po rodziców, bo też chcę spędzić Wigilię z dziećmi.

Pożegnała się z chłopcami i wyszła. Chyba nigdy nie dogadam się z tą kobietą. Zawsze znajdzie sposób, żeby utrudnić mi życie.

Wypakowałem z auta prezenty i ułożyłem pod choinką. Oczywiście dzieci od razu się nimi zainteresowały. Byłem pewien, że gdybym im pozwolił, zaczęliby rozrywać ozdobny papier, żeby dostać się do wymarzonej zabawki. W zamian za to spotkałaby mnie złość ze strony ich matki i ich dziadków.

– Tato, możemy otworzyć? - Lucas podszedł do mnie, gdy poszedłem zrobić sobie kawę.

W kuchni niektóre potrawy były już przygotowane, ale wolałem ich nie ruszać. Obiad zjadłem w pracy, żeby nie liczyć na łaskę byłej żony, że poczęstuje mnie Wigilijną kolacją.

– Przy kolacji, jak mama wam pozwoli.

– Liam nie zamierza czekać. - Wskazał na brata pod choinką.

Podbiegłem do niego, odciągając od paczek, zanim udało mu się je otworzyć. Wziąłem na ręce i zacząłem łaskotać.

– TAA-TOOOO! – krzyczał.

– Czego tam szukałeś? – spytałem, rozbawiony sadzając go na kanapie.

– Prezentu.

– Mówiłem, że jeszcze nie możecie ich otworzyć. - Pogłaskałem Liama po głowie. – Obejrzymy bajkę?

– Tak.

Pod wieczór wróciła Sam ze swoimi rodzicami. Oczywiście teściowie nigdy za mną nie przepadali. Podejrzewałem, że córeczka zawsze się im na mnie skarżyła. Od rozwodu z nimi nie rozmawiałem. Nie miałem powodu, żeby ich odwiedzać. Poza tym oni i tak nie chcieliby moich wizyt.

– Możesz wracać do domu – rzuciła Sam, wchodząc do salonu.

– Sam! – skarciła ją mama. – Dzisiaj możesz sobie darować te uprzejmości. Niech zostanie na kolacji.

A to nowość, była teściowa, przemówiła ludzkim głosem. Zerknąłem na zegarek. Powinienem się zbierać. Zdążę jeszcze pomóc Emily przy rozkładaniu kolacji.

– Śpieszy się do rodziny – wysyczała.

– Szkoda. - Westchnęła. – Myślałam, że chociaż święta spędzisz z synami. - Spojrzała na mnie.

– Owszem. Przyjadę po chłopców jutro rano. - Uśmiechnąłem się.

Wymknąłem się, żeby nie słuchać dalej niezadowolenia matki Sam, jakim to byłem ojcem.

Przed blokiem Emily spotkałem się z jej rodzicami i bratem. Myślałem, że przyszli wcześniej, żeby pomóc córce w przygotowaniach. Zrobiło mi się głupio, że Emily została dziś z wszystkim sama i do tego musiała się zająć córeczką.

Gdy weszliśmy do mieszkania, usłyszałem śmiech dziewczyn. Moja dziewczyna wcale nie wyglądała na zmęczoną ani niezadowoloną, że musiała przygotować kolację sama. Sprawiała wrażenie zadowolonej, że nikt jej nie przeszkadzał.

– Cześć – odezwałem się, a tata Emily wziął wnuczkę na ręce i podszedł z nią do choinki.

Nita pokazywała dziadkowi jak pomagała nam wczoraj ubierać choinkę.

– W końcu. Już myślałam, że zjemy wszystko same. - Pocałowała mnie w policzek.

– Niemożliwe. - Objąłem ją ramieniem. – Nie dałybyście rady.

– Zdziwiłbyś się, ile moja siostra jest w stanie zjeść.

– Zamilcz! - Rzuciła w Jacoba ściereczką.

– Miła jak zawsze – skomentował, odchodząc.

– Jestem miła. - Spojrzała na mnie. – Chłopcy się ucieszyli?

– Tak. - Pocałowałem ją.

– Oby prezenty też im się spodobały. - Zaśmiała się, zarzucając mi ręce na szyi.

Miałem taką nadzieję, bo uważnie słuchałem za każdym razem, co chcieliby dostać pod choinkę.

Gdy weszliśmy do salonu, Nita siedziała zadowolona pod choinką między kawałkami papieru ozdobnego. Z pomocą dziadka otworzyła swoje świąteczne prezenty. Emily pokręciła tylko głową, patrząc na zadowoloną córeczkę.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz