99.

4.3K 193 38
                                    

Następnego dnia w pracy chodziłam zła. Nie chciałam zgonić tego na hormony. Chciałam, żeby wszyscy wiedzieli, że byłam zła, bo próbowali ukryć przede mną prawdę. Kryli Fortmana. Tak jakby byli pewni, że zrobił coś złego. Jak miałam wierzyć w jego niewinność, skoro inni w to nie wierzyli?

– Dzięki, że mi wczoraj powiedziałaś. - Spojrzałam na Amandę.

Jedyna postanowiła się nade mną zlitować. Gdyby była z nami Louisa, dowiedziałabym się prawdy od razu. Miała szczęście, że ją to ominęło. Siedziała sobie spokojnie na macierzyńskim i miała wszystko gdzieś. Wróci do pracy jeszcze przed moim porodem.

– Ashley szukała winnego.

Oczywiście, że tak. Nie pozwolę, żeby skakali wokół mnie na palcach. Zapewne Matthew ustalił ze Stone, że nie będą mi nic mówić.

– Nie przejmuj się. - Uśmiechnęłam się. – Jeśli Matt się będzie czepiał każ mu się odczepić, a ja załatwię resztę.

– Był zły? - Spojrzała na mnie.

– Zła to byłam ja.

Wkurzało mnie zachowanie Fortmana, bo udawał, że ta sprawa go nie ruszyła. Chodził zadowolony, jakby nic się nie stało. Mój zły nastrój zgonił na hormony. Świetnie. Bo przecież kobiety w ciąży nie mogły być złe bez powodu. Starałam się unikać Fortmana, żeby bardziej nie zepsuć sobie nastroju, a jemu dobrego humoru.

Po pracy umówiłam się z Claire. Nie widziałyśmy się prawie pół roku. Od tamtej pory kontakt się urwał, ale napisałam do niej niedawno. Wcześniej nie mogłyśmy się zgadać dlatego, gdy zaproponowała wyjście na miasto, nawet nie protestowałam. Musiałam odetchnąć, wyjść do ludzi. Większość czasu spędzałam w tym samym towarzystwie, więc potrzebowałam zmienić na chwilę otoczenie. Matthew zostanie z Nitą kilka godzin wieczorem. Nic mu się nie stanie. W końcu był jej ojcem.

Postanowiłam zajrzeć do jego gabinetu i uprzedzić o swoim wyjściu wieczorem. Tak, żeby zdążył sobie wszystko zorganizować. Mimo że mogłam go zostawić z dzieckiem, nic nie mówić i wyjść bez słowa, ale nie chciałam, żeby został z córką z obowiązku.

– Wychodzę dziś ze znajomą.

– Mam odebrać Nitę? - Spojrzał na mnie.

Nie musiał. Podjadę po nią po pracy i posiedzimy razem, zanim zostaną sami.

– Wychodzę wieczorem. - Usiadłam naprzeciwko niego.

– Ale ty nie możesz pić. - Zmarszczył brwi.

Czy wyjście z domu wieczorem oznaczało picie alkoholu? Nie można było wyjść bez tego? No bez przesady. Myślałam, że takie myślenie mieli tylko rodzice nastolatków. Do tego mnie i jemu jeszcze sporo brakowało.

– Wiem – przewróciłam oczami – ale idę na pizzę.

– Dobrze.

I już? Żadnego sprzeciwu? Łatwo poszło. Przez resztę dnia jakoś się uspokoiłam. Nikt nie rozmawiał o wczorajszym zamieszaniu. Nie będę przejmować się na zapas. Może rzeczywiście nic złego się nie działo. Postanowiłam być miła dla Fortmana.

Miło było zobaczyć się z Claire i na chwilę zapomnieć o swoich problemach.

– Opowiadaj. - Spojrzała na mnie z uśmiechem.

– Sporo tego.

Wygadałyśmy się za wszystkie czasy. Harry się jej oświadczył. Dostała stałą pracę i zamierzali kupić mieszkanie. Opowiedziałam jej krótko o córeczce. Ostatni raz widziała ją rok temu na zdjęciach z Facebooka. Nie wstawiałam ich często. Oczywiście musiałam podzielić się radosną nowiną, bo Claire była gotowa wmusić we mnie litry alkoholu i zabrać na imprezę.

Do domu wróciłam po dziesiątej. Zamówiłam taksówkę, mimo że koleżanka chciała odprowadzić mnie do domu. Miała nie po drodze, więc nie mogłam jej na to pozwolić. Zresztą miałam nadzieję, że ona też w końcu zamówiła taksówkę albo zadzwoniła po Harry'ego.

Matt nie odezwał się do mnie słowem, a Nita już spała. Mój humor się poprawił.

– Nie zapytasz, jak się bawiłam? - Spojrzałam na niego, gdy siedzieliśmy w kuchni.

Odkąd weszłam do mieszkania, obdarzył mnie tylko jednym spojrzeniem.

– Przecież widzę, że dobrze – odburknął.

A więc był zły, że wyszłam z koleżanką. To chyba oczywiste, że czasami chciałam spędzić czas ze swoimi znajomymi. Poza tym, co było złego w wyjściu na pizzę? Ja nie miałam nic przeciwko jego wyjściom z Johnem. Mimo że często wiedziałam, że wychodzili do klubów, gdzie kręciło się koło nich pełno roznegliżowanych panienek. Nie robiłam mu o to awantur, bo uważałam, że nie robił nic złego. Może wcale tam nie chodził, a to tylko moje głupie wymysły na jego wyjście na piwko z kumplem.

– Czy coś w tym złego?

– Prócz tego, że wróciłaś późno? - Spojrzał na mnie.

Słucham? Wróciłam późno? Co ja miałam piętnaście lat, żeby wracać do domu przed dziesiątą? Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.

– Umówiliśmy się na konkretną godzinę, bo nie pamiętam? - Próbowałam być poważna.

– Mogłaś zadzwonić.

Wiedziałam, ale wtedy musiałby zostawić Nitę u moich rodziców albo zabrać ze sobą, przez co musiałby ją obudzić tylko po to, żeby pojechać po mnie. Nic mi się nie stało. Nie byłam na tyle głupia, żeby wieczorem sama wracać do domu. Zamówiłam cholerną taksówkę.

– Żebyś po mnie przyjechał? - Uniosłam brew.

– A nawet jakby, to co?

– Matt, jestem dorosła. - Przewróciłam oczami.

– W ciąży.

I dlatego powinnam całymi dniami siedzieć w domu?

– O to chodzi? - Skrzyżowałam ręce na piersiach. – Gdybym nie była w ciąży, miałbyś to gdzieś? Mogłabym się wtedy szlajać całą noc?

– Nie to miałem na myśli. - Pokręcił głową.

– Nieważne co miałeś na myśli. - Wstałam. – Bawiłam się dobrze. Przez chwilę zapomniałam o wczorajszym dniu, o tym, dlaczego jestem na ciebie zła, ale mi przypomniałeś.

Poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Było po jedenastej, ale jakoś nie chciało mi się spać. Brak snu odczuję zapewne rano, gdy będę wstawać do pracy. Jednak liczyło się to, że mogłam się wyluzować. Dlaczego dla Fortmana to był taki problem? Bo bawiłam się dobrze bez niego? O to chodziło? Przecież to nie znaczyło, że miałam dość jego towarzystwa. Kochałam go, ale czy naprawdę musieliśmy spędzać każdą chwilę razem?

Gdy wróciłam do sypialni, Matt jeszcze nie spał. Myślałam, że nie będzie miał ochoty ze mną rozmawiać.

– Nie wzięłaś przypadkiem jutro wolnego? - Zerknął na mnie.

Nie przypominałam sobie. Może powinnam. Jak tak dalej pójdzie, nie prześpię nawet kilku godzin.

– Nie. - Zmarszczyłam brwi. – Niby czemu?

– Jest pierwsza. Zamierzasz spać?

– Proponujesz coś innego? - Usiadłam przed nim.

Mogliśmy oboje, mieć zmarnowaną nockę, jeśli tego chciał i to w przyjemny sposób.

– Martwiłem się o ciebie. - Objął mnie w talii. – Wystarczył jeden SMS.

Rzeczywiście mogłam napisać, ale nie chciałam mu przeszkadzać. Miał trochę czasu sam na sam z córką. Powinien go wykorzystać. Zresztą musiał położyć ją spać, co było trudne bez moich telefonów.

– Przyjechałbyś. - Zaśmiałam się.

– Niewiele brakowało, a i tak bym to zrobił.

– Musimy porozmawiać, ale muszę się zebrać do tej rozmowy. - Westchnęłam i spojrzałam na niego. – Zauważasz, że życie nam się trochę komplikuje? Widzisz, co się dzieje czy udajesz, że sprawy z policją w ogóle nie było?

Liczyłam, że powie cokolwiek. Niestety nie zamierzał.

– Dobranoc Emily. - Pocałował mnie w czoło.

Chciałam kochać...[ ZAKOŃCZONA]Where stories live. Discover now